16 września z wielką pompą (a w Polsce z wielką wtopą) swoją premierę miało pełne wydanie Blu-ray wszystkich sześciu części gwiezdnej sagi George’a Lucasa. I, co stało się już tradycją przy tego typu wydaniach, sam reżyser nie omieszkał rozsierdzić najbardziej zagorzałych fanów „Gwiezdnych wojen” wprowadzając kilka niepotrzebnych zmian. Ale nie o tym miałem pisać, bo po cóż strzępić pióro (pokrywać tłuszczem klawisze) na coś, co zostało opisane na mniej więcej milionie siedmiuset tysiącach stron w całym internecie. Nie chcę też pisać o tym, że nie kupię sobie wspomnianego wydania (trzeba mieć w życiu priorytety i wydawać pieniądze na inne bzdety), ale o tym, co na tym wydaniu mnie najbardziej interesuje.
A są to oczywiście materiały filmowe z planu, spoza planu, sceny wycięte, sceny zmienione i przesunięte – wielogodzinna podróż do świata dość nieznanego. Wszak, nic nie podnosi wartości jakiegokolwiek wydania jak materiały dodatkowe, a w „Kompletnej sadze” (że też tym razem przemilczę literówkę Imperiala) znaleźć można aż trzy dodatkowe płyty poświęcone tylko i wyłącznie takim właśnie smaczkom spoza kadru. Zdaje się więc, że w przypadku tego wydania właśnie to stanowi wartość niemal najważniejszą. Jest tu komentarz reżysera i ekipy do każdej części, są nowe archiwa „Gwiezdnych wojen”, jest 45 niewykorzystanych i rozszerzonych scen, są i wywiady, są i rekwizyty/makiety/kostiumy, są szkice koncepcyjne i osiem filmów dokumentalnych, a wśród nich 90 minut parodii najbardziej kultowego filmu wszech czasów. Problem w tym, że większość z tych materiałów, na pierwszy rzut oka niemal tajnych, całkiem legalnie można znaleźć w internecie.
W moje łapska już jakiś czas temu wpadły odnośniki do trzech genialnych dokumentów traktujących o powstawaniu sagi i ciekawostkach z nią związanych. Ich autorem jest fanatyk Luke’a Skywalkera, Hana Solo i całej reszty – Jamie Benning – nijak związany ze studiem LucasFilm. Są one naładowane tak wielką ilością informacją informacji, że po ich seansie każdemu przyjdzie ochota na powtórny seans sagi i… odejdzie ochota na zakup kolekcji Blu-ray.
„Star Wars Begins”, „Building Empire” i „Returning to Jedi” zaspokoją nawet największego miłośnika „Gwiezdnych wojen”, ale nie znajdziemy ich niestety w najnowszym wydaniu sagi. Może logika, którą operuje jest bardzo pokrętna, ale mając ten fakt na uwadze, zakup wybrakowanych (bo fatalnie przekastrowanych) filmów wiąże się z niemałym wydatkiem, a to co mnie najbardziej interesuje jest już legalnie w sieci, to dlaczego miałbym wspierać finansowo projekt, który przyprawia większość osób o irytację?
Trzy wspomniane dokumenty można obejrzeć na YouTube, ale po co, skoro można też tutaj 🙂
Jamie Benning przygotowuje właśnie podobny dokument związany z Indianą Jonesem i „Poszukiwaczami zaginionej arki”. Podziwiając profesjonalizm, z jakim stworzył powyższe „filmo-kumenty”, możemy być pewni, że zaplanowana na przełom 2011 i 2012 roku premiera jego najnowszej produkcji odbije się głośnym echem wśród wszystkich fanów archeologa z biczem.
I na zakończenie, wracając jeszcze na chwilę do rzeźnickich zmian jakie Lucas dokonał w sadze, ciekawa infografika z wielkim pietyzmem dokumentująca barbarzyństwo najbardziej znienawidzonego reżysera ostatnich kilkunastu tygodni.
Czy powinienem się wstydzić, że nie obejrzałem żadnej części jeszcze?
Po prostu nie dałem rady! d:
PolubieniePolubienie
Powinieneś się wstydzić. Zdecydowanie 🙂
PolubieniePolubienie
Co do wydania BD to też sobie odpuszczę choć akurat z innych powodów niż autor.
Natomiast na prezentowanej ikonografice brakuje, moim zdaniem, kilku ważnych informacji.
1. Episode VI pierwotnie miał tytuł Revenge of the Jedi, zachowały się nawet trailery z takim tytułem. Ale to w sumie ciekawostka.
2. To co mnie cholernie wkurzyło, to zmienione zarówno głosy jak i ścieżki dialogowe Vadera i Boby Fetta po scenie tortur Hana Solo.
Dla mnie przegięcie maksymalne, nawet bardziej irytujące niż młody Anakin na końcu RotJ.
PolubieniePolubienie
Dialogi dialogami, ale zmiana charakteru postaci Hana Solo poprzez zmianę kolejności oddania strzału jest jeszcze bardziej nie do przyjęcia.
PolubieniePolubienie