…tym razem jednak nie przez George’a Lucasa, ale zrzeszonych wokół strony Star Wars Uncut fanów z całego świata.
Miałem o tym projekcie pisać już w zeszłym tygodniu, ale w natłoku pracy (i innych pomysłów na wpisy) zupełnie wyleciało mi to z pamięci. Chciałem więc nadrobić dość istotną zaległość, która ciągnie się za mną już od roku 2009, kiedy to Casey Pugh nieśmiało zaproponował internautom stworzenie nowej wersji „Gwiezdnych wojen”, składającej się z kilkuset 15-sekundowych fragmentów, przygotowanych metodami chałupniczymi.
Jak się okazało, remake’owe szaleństwo błyskawicznie ogarnęło tak wielką rzeszę fanów, że już po kilku miesiącach duża porcja filmu została wykonana. W tym samym czasie projekt trafił na łamy internetowych magazynów, walnie przyczyniając się do wzrostu zainteresowania nową „Nową nadzieją” i przyspieszeniem prac nad finalizacją dzieła. O „Star Wars Uncut” zaczęto mówić nie tylko na konwentach fanów Odległej Galaktyki, ale także w telewizji, gazetach i… filmach dokumentalnych. Popularność pomysłu Caseya Pugha okazała się tak wielka, że jeszcze przed ukończeniem film został nagrodzony nagrodą Emmy, za „wybitną kreatywność w dziedzinie mediów interaktywnych”.
Czy wszystkie te ochy i achy są jednak zasłużone? Przyznam, że o ile pomysł na przygotowanie własnej wersji ukochanego filmu (chociaż nienowy i mocno trącący wspominanym na KWP „Be Kind Rewind”) oraz ogromny nakład pracy robi niesamowite wrażenie, tak jednak znalezienie samozaparcia, by obejrzeć ponad dwugodzinne dzieło w całości jest szalenie trudne. Mnogość technik, stylów, pomysłów na scenografię i kostiumy oraz przedziwnych efektów specjalnych sprawia, że obcowanie z filmem przypomina karuzelę umysłu po zażyciu środków odurzających. Owszem, jest to wspaniała laurka dla dzieła George’a Lucasa, ale można ją traktować chyba tylko w ramach ciekawostki – wszak skoro sam twórca nie przestaje grzebać przy swojej najsłynniejszej produkcji, to czemu nie dać mu prztyczka w nos przygotowując jej własną odsłonę?
Poniżej zamieszczam dzieło internautów w wersji oryginalnej. Niestety, nie udało mi się obejrzeć całości, ale może ktoś z Was znajdzie czas, ochotę i odpowiednie pokłady wytrwałości, by obejrzeć film od początku do końca i podzieli się z nami wrażeniami.