Philippe Halsman, jeden z najsłynniejszych i najwybitniejszych fotografów portretowych, jakich znała historia, prawdopodobnie nie osiągnąłby takiego statusu i nie zdobył ogromnej popularności, gdyby w 1941 roku nie poznał Salvadora Dalego, z którym stworzył chyba najsłynniejsze swoje dzieło.
Pochodzący z Łotwy artysta nie miał łatwego życia – oskarżony o zabójstwo własnego ojca spędził blisko trzy lata w więzieniu, chociaż nigdy mu nie udowodniono, że we wrześniu 1928 roku faktycznie zepchnął go w alpejską przepaść podczas popołudniowego spaceru w austriackich górach. Tylko dzięki interwencji Alberta Einsteina i Thomasa Manna udało mu się wyjść zza krat, pod warunkiem jednak, że wyjedzie i nigdy już nie wróci do Austrii.
Halsman wyemigrował więc do Francji, gdzie szybko zaczął zdobywać renomę i uznanie, pracując m.in. dla słynnego magazynu Vogue. Stamtąd też jednak musiał uciekać – kiedy nazistowskie Niemcy opanowały kraj, wyznający judaizm fotograf po raz kolejny dzięki interwencji Alberta Einsteina przedostał się do USA, gdzie spędził resztę życia, fotografując znane osoby. Najlepsze portrety Einsteina, Alfreda Hitchocka, Judy Garland, Winstona Churchilla, Marilyn Monroe czy Pablo Picasso są właśnie jego autorstwa i wielokrotnie pojawiały się na okładkach magazynu Life.
Jednak to nie ich zdjęcia cieszą się tak olbrzymią popularnością. Swoistej kultowości Halsman doczekał się dzięki współpracy ze wspomnianym we wstępie genialnym surrealistą. W 1948 roku Halsman po 28 uciążliwych próbach sfotografował Dalego wraz z unoszącymi się w powietrzu krzesłem, sztalugą, kotami i strumieniem wody (Dali Atomicus).

Powyższe zdjęcie Dalego wykonane w czasach dzisiejszych z pewnością byłoby hitem internetu, ale już w czwartej dekadzie XX wieku zrobiło niesamowitą furorę. Ostatecznie to jednak inna wspólna praca panów Salvadora i Philippe’a została uznana za genialną. I nie, nie chodzi tu o 36 portretów wąsów Dalego, ale o śmiałe połączenie erotyki i śmierci w pracy In Voluptas Mors.
Trzygodzinne ustawianie zupełnie nagich modelek w kształt czaszki wg pomysłu i szkicu nadrealisty dało doprawdy niesamowity efekt. Jak to wyglądało, możecie oglądać poniżej:
I gotowe dzieło w całej okazałości:
Istnieje też nieco inny wariant zdjęcia/żywego obrazu (z francuskiego: tableau vivant):
I jeszcze dwie ciekawostki – obie związane z kinem wywołującym dreszczyk emocji. In Voluptas Mors pojawił się na filmowych plakatach dwóch różnych filmowych produkcji. Pierwszą z nich jest słynny poster „Milczenia owiec”, a drugim raczej niewidziany w naszym kraju plakat pierwszego „Zejścia”:
Tytułem zakończenia chciałem dodać, że historia życia Philippe’a Halsmana, jego praca i dzieła to idealny materiał na wciągający film biograficzny, wielka więc szkoda, że wyprodukowany w 2008 roku „Jump!” z Patrickiem Swayze’em (nota bene, jeden z ostatnich jego występów przed kamerami) okazał się totalnym niewypałem.
Jeśli mowa o Filipie Halsmannie, to polecam doskonałą książkę Martina Pollacka „Ojcobójca. Sprawa Filipa Halsmanna”.
PolubieniePolubienie
Dzięki. Jak wpadnie w moje ręce, to z pewnością przeczytam.
PolubieniePolubienie
Bardzo interesujące zdjęcia z planu fotograficznego.
PolubieniePolubienie
Moja uwaga została w pełni zaangażowana, dzięki:)
PolubieniePolubienie
wymarzona robota 🙂
PolubieniePolubienie
Salvador Dali był gejem 🙂
PolubieniePolubienie