Filmowym produkcjom bardzo rzadko, o ile w ogóle, udaje się odpowiednio, wiarygodnie i bez zbytniego udziwniania pokazać nasze życie doczesne. To co zdaniem filmowców jest umiejętnym pokazaniem rzeczywistości, dla wielu widzów jest zwyczajnym jej zakłamaniem. Co najbardziej irytuje mnie, jako potencjalnego odbiorcę ich wypocin? Okrajanie fabuły z codziennych żmudnych, często mało atrakcyjnych czynności, z którymi osobiście radzić musimy sobie nieustannie, a których w kinie nie znajdziemy nawet ze świecą.
Nie twierdzę, że wszyscy scenarzyści powinni grzebać w każdym aspekcie życiowej prozy, ale umiejętne przez nich wplecenie jednego czy dwóch wypisanych poniżej kłopotliwych banałów z pewnością w jakiś sposób sprawiłoby, że przestałbym mieć problemy z identyfikowaniem się z większymi problemami, trapiącymi filmowych bohaterów.
Co takiego w na ekranach z uporem maniaka jest pomijane? Na przykład:
1. Doprowadzenie się do porządku po seksie
Seks w filmach jest idealny – zawsze namiętny, ognisty i satysfakcjonujący obie strony. Problem w tym, że sugeruje widzowi bycie niehigienicznym i absurdalnie wręcz brudnym. Nie miałem jeszcze przyjemności (?) oglądać sceny doprowadzania się do porządku po wymianie płynów ustrojowych. Po zakończonym numerku, zarówno facet jak i kobieta zasypiają w prawdopodobnie przepoconej i poplamionej pościeli. Niedomyci. Klejący.
2. Ładowanie telefonów komórkowych
Chyba najbardziej irytująca rzecz we współczesnym świecie nie znalazła jeszcze przełożenia na język filmu. To czego nie udało się naukowcom i technikom, w filmie wydaje się dawno osiągnięte – tu po prostu telefonów ładować nie trzeba. Ile bym dał za jedną taką nieśmiertelną baterię, których przecież pełno w wykreowanym na celuloidowej taśmie świecie.
3. Szukanie miejsca na parkingu
Z wyłączeniem filmów świątecznych, parkowanie w filmach to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie. Na danego kierowcę zawsze czeka wolne miejsce parkingowe. Nikt nie ma nigdy problemu z zaparkowaniem koło biura, przed lotniskiem czy koło knajpy. Co ciekawe, samochody najpierw utrudniają bohaterowi przejechanie zakorkowanego miasta, by następnie chować się chyba we wnętrzach budynków, pozostawiając pobocza pustymi i zawsze dostępnymi.
4. Kończenie rozmowy telefonicznej pożegnaniem
Bo jak trudne może być powiedzenie „Do widzenia”, „Cześć”, „Na razie”, „Pozdro” czy zwyczajnym „Pa”? Oglądając filmy niejednokrotnie można odnieść wrażenie, że prezentowanym bohaterom brak jakiejkolwiek ogłady. Co ciekawsze, nikomu nie wydaje się to przeszkadzać. Wszyscy są chamami i prostakami, lubującymi się w rzucaniu słuchawką.
5. Gotowanie
Mam tu na myśli prawdziwe GOTOWANIE, a nie KROJENIE czy SMAŻENIE boczku. Ilekroć na ekranie akcja dzieje się w kuchni, jedyne co potrafi uchwycić oko kamery to nóż szatkujący marchewkę albo skwierczący bekon. Mowa tu też o bohaterach, którzy podają GOTOWANIE jako swoją pasję. Przy filmowych bohaterach zalewanie przeze mnie zupki chińskiej urasta do rangi wirtuozerii na miarę mistrzów kuchni z pięciogwiazdkowych hoteli.
6. Praca
Mam tu na myśli PRACĘ, a nie bezproduktywne patrzenie się w ekran komputera lub przerzucanie kartek z jednego miejsca na drugie. Oglądając filmy można odnieść wrażenie, że wszyscy „pracują” w biurach, na godziwe życie zarabiając prokrastynacją i piciem kawy.
7. Pranie
Bo w kinowych produkcjach ubrania się nie brudzą, ewentualnie w magiczny sposób odświeżają się po wrzuceniu do szuflady. Najczęściej bohaterowie mają tyle ubrań, że właściwie nie muszą martwić się o robienie prania – wystarczy poszukać głębiej w szafie. Jeśli jednak już ktoś musi coś wyprać, to nigdy nie robi tego w domu. Lepiej iść lansować się do pralni na żetony w centrum miasta, pod pachą taszcząc torbę przepoconych skarpetek i osranych majtek.
8. Załatwianie potrzeb fizjologicznych
Nie mogło tego tutaj zabraknąć. Do filmowej toalety wchodzi się, by umyć zęby (broń boże nakładać, bądź zmywać makijaż!), ale nigdy, przenigdy, by pogłówkować w odosobnieniu na porcelanowym/ceramicznym tronie. A jeśli już ktoś się w toalecie znajdzie, to albo w niej nurkuje („Trainspotting”), albo ginie śmiercią przedwczesną i nader tragiczną („Pulp Fiction”).
Zdjęcie w nagłówku pożyczone z Daily Mirror.
Czy przyjemnością jest oglądanie kogoś jak sra? Wątpie. Tak czy inaczej ciekawy wpis. Pozdr.
PolubieniePolubienie
Nie piszę, że to przyjemne i nie sugeruję, że jeśli już mieliby pokazać, to ze zbliżeniami. To że tego nie ma świadczy o sztuczności świata przedstawionego 🙂
PolubieniePolubienie
Bo jak mawia klasyka ” wszyscy musimy robić kupę”. Tekst wymiata!
PolubieniePolubienie
Dobry tekst 🙂 za to sikanie było – „Wstyd”, „Rok przestępny”… 😉
PolubieniePolubienie
Aż nadrobię zaległości z ciekawości 🙂
PolubieniePolubienie
oddawanie stolca także 🙂 i to jakie! „głupi i głupszy” 😀
PolubieniePolubienie
Punkty 3,4,6, 7 oraz 8 są zwyczajnie nieprawdziwe, no chyba,że ktoś ogląda same amerykańskie komedie romantyczne…co do punktu drugiego może w filmach nie ma motywu ładowania komórki (bo to średnio fascynujący obraz) ale często bohaterowie zmagają się z padnięciem baterii w telefonie, a więc i ten przykład słaby.
PolubieniePolubienie
Przykłady, przykłady 🙂
Wiadomo, że trochę przesadzam, ale chyba zgodzisz się ze mną, że 3, 6 i 7 bohaterom filmowym idzie zdecydowanie zbyt łatwo.
PolubieniePolubienie
Co do pracy:
Polecam „Łowcę jeleni” – tam pracują i hutnicy i pracownicy domu opieki dla weteranów i prostytutki. „Taxi driver” – tu z kolei Robert de Niro z tymi samymi zaburzeniami, ale w innym zawodzie. „Ghost dog” – sprzedawca lodów. „Kill Bill” – pianista. „Pianista” – prawdopodobnie zarządzanie magazynem żywności w Getcie. „Znachor” – znachor. „Chłopi” – chłopi. „Golem” – kominiarz, sprzątaczka, artysta tworzący linoryty, reżyser, dziewczyna naprawiająca lalki. Z kolei bezsensowną pracę maja wszyscy bohaterowie „Obi-oba koniec cywilizacji”, poza może bibliotekarzem przerabiającym książki na „paszę”.
Aha – jeszcze Robert De Niro w „Boys life” jako mechanik i w „Depresji gangstera” jako aktor. No i fizyk nuklearny i sprzedawczyni w „Dyktatorze”. Nie mówiąc o prawie całym dorobku bolszewizmu i stalinizmu (oraz nieco pokrętnie filmy Barei, gdzie każdy pracuje, ponieważ pracując łatwiej kombinować i oszukiwać każdego – więc palacze-meliniarze, kioskarka sprzedająca mięso, policjant udzielający porad zdrowotnych (obywatelu, nie siedź na betonie, bo dostaniesz wilka), pracownicy MSW piszący piosenki).
I nie jest to głupia, Hollywoodzka papka (czasem to głupia wschodnioeuropejska papka jak „Dziewczyna i jej ciągnik i 1200% normy do wyrobienia”, ale praca jest;)
Gotowanie – kilka filmów z de Funesem, każdy film z akcja w okolicy Bożego Narodzenia lub Święta Dziękczynienia, z programów realizujących misję TVP to „Klan” (odkąd można lokować produkty), Pieczenie dzika przez Galów i młodego Stuhra. Znalazłem jeszcze „No reservations”.
Pranie wynika raczej ze specyfiki umiejscowienia akcji – u siebie piorą więźniowie albo koty i myszy mieszkające w kreskówkach na przedmieściach, ale w dużych miastach w małych mieszkaniach nie ma miejsca na okna, a co dopiero pralki (stąd zarówno „Bullet proof”, „Jaś Fasola”, „Przyjaciele”, czy z drugiej strony filmy, w których bohater zaczyna od pracy w pralni, a kończy jako gwiazda rapu), wyjątkiem jest Hong-Kong w „Chungking Express”, tyle, że tam z racji braku miejsca na pralkę, policjant pierze ręcznie.
A potrzeby fizjologiczne – „Two girls, one cup”, żeby długo nie szukać.
PolubieniePolubienie
Dzięki za niesamowity (chyba najdłuższy i najbardziej wnikliwy w historii KWP) komentarz!
Co do filmów związanych z pracą, to one pokazują pracę bo o niej opowiadają. Mi bardziej chodziło o filmy nieopowiadające bezpośrednio o jakimś zawodzie, jednak pokazujące, że dany bohater faktycznie gdzieś pracuje (i nie jest to biuro) [część z przykładów, które podałeś są naprawdę dobre i stanowią znakomity wyjątek od reguły :)]
A propos gotowania/prania – wszystko co piszesz, jest prawdą. Jednak tak jak w przypadku innych przykładów przeze mnie opisanych, bardzo rzadko jest pokazane właśnie coś takiego. Najczęściej mamy problem liźnięty sztampowo. Filmy operują na schematach, których przeciętny kinoman nie zauważy, ale osoba konsumująca kinematografię w ilościach wskazujących na łakomstwo, łatwo zauważy powtarzający się składnik i prędko nim się znudzi.
A co do srania, to cieszę się, że dwoje dziewcząt i szklanka nie zaliczyło jednak debiutu w wersji pełnometrażowej 😉
PolubieniePolubienie
6 – polecam „życie biurowe” oraz aby była praca ciężka fizycznie to „ognisty podmuch”, brak pracy? „w pogoni za szczęściem”
PolubieniePolubienie
„Yuma”- wydalanie.
„Watchman”- problem Z Erekcją!
PolubieniePolubienie
Mnie zawsze zastanawiało, w którym momencie znikają skarpetki. Seksowne jest rozpinanie koszuli, ściąganie spodni, nawet zsuwanie majtek! Kiedy jednak do cholery znikają skarpetki! Zawsze się nad tym zastanawiam, gdy sama dochodzę do owego filmowego impasu… tc
PolubieniePolubienie
Faktycznie, jest jak mówisz 🙂 Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
PolubieniePolubienie
Z telefonami to jest jeszcze jedna ciekawa sprawa – jeśli akcja dzieje się w domu osoby, do której ktoś dzwoni, nieraz mija minuta zanim ona ten telefon odbierze. Wystarczy, żeby to główny bohater gdzieś zadzwonił, by w czasie krótszym niż sekunda uzyskać połączenie, które zostanie natychmiastowo odebrane. O ile to może być całkiem logiczne w przypadku telefonów do miejsc typowo usługowych, to natychmiastowe odebranie telefonu przez osobę prywatną jest już mocno naciągane.
PolubieniePolubienie
Prawda. Osoba prywatna odbierze telefon natychmiast, jeśli w tym czasie bawi się komórką. Najczęściej w toalecie 😉
PolubieniePolubienie
„The Sweetest Thing” – jedna z bohaterek oddaje sukienkę do pralni… więc chyba liczy się jako pranie? 🙂
PolubieniePolubienie
Jako wyjątek od reguły mogę uznać 😉
PolubieniePolubienie
Z tą pracą to troche przegięcie, w wielu filmach są pokazane prace inne niż biurowe 🙂 W małej ilości filmów sa policjanci jeżdżący samochodem, hycle, kierowcy taxi, sprzątacze, sprzedawcy, kelnerzy, itd. ? Albo chociażby robotnicy drogowi z Bon Temps w True Blood. 🙂
PolubieniePolubienie
W „Honorze Prizzich” Nicholson się podmywa przy zlewie po numerku
PolubieniePolubienie
Kolejny wyjątek potwierdzający regułę 🙂 Dzięki za komentarz!
PolubieniePolubienie
ad. 1 W „Zabić księdza” Agnieszki Holland, scena kiedy parka doprowadza się do stanu używalności po łóżkowych harcach.Pewnie było to potrzebne do budowania postaci jednak na ekranie nie prezentuje się wcale najlepiej.
ad. 8 mycie ząbków w filmowej rzeczywistości zostało fajnie sparodiowane w „Dniu świra”.
PolubieniePolubienie
Dzięki za świetne przykłady, które do pewnego stopnia obalają moją tezę 😉
PolubieniePolubienie
Ad. 8 W filmie „Czterej bracia” Mark Wahlberg ma długą, pełną zadumy scenę na toalecie (czyta nawet gazetę/książkę i rozmyśla nad swoim dalszym postępowaniem). I nawet kończy mu się papier toaletowy!
I w tym samym filmie Ad. 5 – choć tutaj gotowanie sprowadza się do polewania sosem indyka znajdującego się w piekarniku. Ale zawsze coś… Bekonu brak.
PolubieniePolubienie
Tak jak pisałem w komentarzach wielokrotnie – wyjątki tylko potwierdzają regułę 😉
PolubieniePolubienie