Bycie pisarzem to nie bajka, a na pewno nie w przypadku pierwszych prób zaistnienia na rynku. Przekonało się o tym wielu autorów, z których zdecydowana większość poddała się po kilku starciach z wydawnictwami, niezainteresowanymi publikacją ich pisanych po nocach dzieł. Jedynie wytrwali, albo ci obdarzeni wystarczającą dawką tupetu, ostatecznie przekonali do siebie odpowiednie osoby i spełnili marzenia o literackiej sławie.
Bardzo często niewiele brakowało jednak, by klasyczne (czy kultowe) dziś powieści nigdy nie trafiły na sklepowe półki, a ich autorzy odeszli w zapomnienie, zauważeni jedynie przez członków swoich rodzin. Spróbujcie wyobrazić sobie literaturę bez „Diuny” Herberta, „Wojny światów” Wellsa czy „Folwarku zwierzęcego” Orwella. Ja nie potrafię, nie chcę i z rozpaczą przyjmuję do wiadomości, że poniższe arcydzieła i bestsellery był bliskie schowania do szuflady.
Wojna światów (1897) – H.G. Wells

Klasyczna już powieść o inwazji kosmitów była odrzucana przez wielu wydawców, by ostatecznie ukazywać się w odcinkach w Pearson’s Magazine. Wcześniej książkę nazywano „Niekończącym się koszmarem, który zapewne nie chwyci„, podobnie zresztą jak „Wehikuł czasu” tegoż autora, podsumowany zdaniem: „mało interesujący dla przeciętnego czytelnika i zbyt pobieżny dla obeznanego z tematem„.
Folwark zwierzęcy (1945) – George Orwell

W pierwszej chwili książkę odrzucano ze względu na zbyt ostrą krytykę ZSRR, które w 1944 roku było jeszcze ostro zaangażowane w pomoc Aliantom (w tym Wielkiej Brytanii rzecz jasna) w walce przeciwko Hitlerowi. Jeden z czterech wydawców, który wyraził zainteresowanie publikacją, na życzenie pracownika Brytyjskiego Ministerstwa Informacji, Petera Smolletta, zrezygnował – później okazało się, że Smollett jest sowieckim szpiegiem. Z kolei wydawnictwo Faber&Faber, reprezentowane przez samego T.S. Eliota, skrytykowało książkę za bycie zbyt trockistowską. Kiedy wreszcie Orwell znalazł wydawcę, postanowił dopisać przedmowę na temat cenzury podczas wojny. Nie została ona jednak dołączona do wydania.
451 stopni Fahrenheita (1953) – Ray Bradbury

Tutaj tak wielu problemów nie było, przynajmniej jeśli chodzi o wydanie książki w całości. Jednak w latach 50. zainteresowanie czytelników wzbudzały głównie powieści wydawane w odcinkach, a tej nikt nie chciał opublikować w żadnym piśmie. Za wyjątkiem Hugh Hefnera, który z wielką chęcią opublikował ją w trzech numerach swojego nowego magazynu. Tak, dobrze zgadujecie, w Playboyu. Hefner umotywował swoją decyzję stwierdzeniem, że „Fahrenheit 451” znakomicie wpisuje się w gęstą atmosferę tamtych lat (polowanie na komunistów urządzane przez McCarthy’ego).
BONUSOWA CIEKAWOSTKA: Tytuł powieści wg legendy Bradbury konsultował telefonicznie ze strażakami (w powieści to oni zajmują się niszczeniem książek), którzy poproszeni o sprawdzenie temperatury palenia się papieru, postanowili sprawdzić to empirycznie. Problem w tym, że ich pierwszy odczyt wskazywał 450 stopni Celsjusza (kolejne próby z innymi rodzajami papieru dawały inny wynik), ale to miało średnio zachęcający wydźwięk, więc Bradbury postanowił podmienić jednostki i dodać „1” dla lepszego efektu. Poprawny i zgodny z zasadami fizyki tytuł książki powinien brzmieć „843 stopnie Fahrenheita”.
Diuna (1966) – Frank Herbert

Jedna z najlepszych powieści w historii literatury (a dla wielu miłośników science-fiction z pewnością najlepsza) była odrzucana przez 23 (!) kolejnych wydawców. Ostatecznie Herbert sprzedał ją prawie za bezcen małemu wydawnictwu z Filadelfii, które do tej pory zajmowało się publikacją magazynów o biznesie i instrukcji obsługi. Okazało się, że Chilton Books rozbił tym samym bank – „Diuna” okazała się najlepiej sprzedającą się książką sci-fi od zarania dziejów (40 milionów kopii!), a autorowi na pocieszenie dała dwa prestiżowe wyróżnienia w postaci nagród Hugo i Nebula.
Carrie (1974) – Stephen King

„Nie jesteśmy zainteresowani antyutopijnym, science fiction. To się po prostu nie sprzedaje” – napisał do Stephena Kinga jeden z 30 wydawców, którzy nie byli zainteresowani sprzedażą pierwszej powieści późniejszego mistrza horroru. Zmęczony i upokorzony autor ostatecznie wyrzucił rękopis do kosza i tylko dzięki namowom żony, która przypadkiem go znalazła, spróbował jeszcze jeden ostatni raz. Reszta jest historią.
Harry Potter i Kamień Filozoficzny (1997) – J.K. Rowling

Wg danych krążących w internecie, pierwszy tom przygód Pottera i jego przyjaciół był odrzucany w aż 12 wydawnictwach. Jeden z nich przetrzymywał rękopis przez ponad pół roku, zanim ostatecznie zdecydował się na napisanie listu odmownego. Kiedy w chwilę potem do Rowling uśmiechnęło się szczęście i znalazł się wydawca (Bloomsbury), opieszałe wydawnictwo chciało zmienić zdanie, ale już było za późno. Autorka zdecydowała się sprzedać prawa do dystrybucji osobom, którym pomysł na Hogwart spodobał się już po pierwszym kontakcie. Ciekawe ile było samobójstw na stołkach decyzyjnych, kiedy seria stała się bestsellerem, sprzedając się w ponad 400 milionach kopii na całym świecie.
Powyższe zestawienie 6 powieści jest zaledwie przetłumaczonym i lekko zredagowanym wycinkiem świetnego (i bogatszego w 9 innych przykładów) artykułu w serwisie io9, do którego lektury z całego serca zachęcam.
Wydanie 451 stopni Fahrenheita jest genialne. Jak tu więc nie sądzić niektórych książek po okładce?
PolubieniePolubienie
Dzisiaj jest zdecydowanie łatwiej – w najgorszym przypadku można wydać własnego ebooka. Zresztą jakaś pisarka, która napisała książkę dla młodzieży (nie pamiętam teraz tytułu) tak zrobiła, a sama powieść stała się bestsellerem.
PolubieniePolubienie
Ale nie poznać się na „Diunie”?!
PolubieniePolubienie
Ciekawy wpis 🙂
PolubieniePolubienie