Kiedy pod koniec lat 60. XX wieku włoski rząd poprosił najsłynniejszego surrealistę o namalowanie stu akwarel będących ilustracjami każdej pieśni zawartej w „Boskiej komedii” Dantego Alighieri, nie spodziewali się, jak bardzo negatywnie odbierze to dumny ze swej historii naród. Nie pomogły tłumaczenia, że w siedemsetną rocznicę jego urodzin po prostu wypadało zlecić coś tak poważnego komuś tak poważanemu (ale jednocześnie dość niepoważnemu) – dla gawiedzi ważny był fakt, że to Hiszpan ma dostąpić zaszczytu, który należy się Włochowi.
Sytuację starano się rozwiązać w najprostszy możliwy sposób – Dali dostał informację, że rząd Italii wycofuje się z projektu, co artysta przyjął do wiadomości, jednak postanowił nie przerywać pracy i dokończyć to, co już zaczął. Rezultatem jego uporu (i niepohamowanej, napędzanej geniuszem weny) jest seria to pięknych, to zaskakujących, to przerażających obrazów, które bardzo szybko przestały być jedynie dodatkiem do klasyka światowej literatury, a stały się samoistnym dziełem o nie mniejszej wartości artystycznej.
Aha, byłbym zapomniał – po raz pierwszy zostały włączone w treść „Boskiej komedii” w wydaniu… francuskim. Dopiero później trafiło ono na Półwysep Apeniński, gdzie zamknęło usta niedowiarkom i krytykom. I tak jak w przypadku „Alicji w Krainie Czarów” (o której jakiś czas temu pisałem na KWP), lektura arcydzieła Dantego dzięki ekscentrycznemu malarzowi ze śmiesznym wąsem to zupełnie nowe, niezapomniane przeżycie. Spójrzcie zresztą na kilka z grafik (po kliknięciu otwierają się powiększone) i powiedzcie, czy nie mam racji.

























Jeśli chcecie zobaczyć więcej grafik, zerknijcie na bloga Book Graphics, a konkretnie do poniższych wpisów:
Dali – gość, co kozak.
PolubieniePolubienie
Uwielbiam obrazy Salvadora Dali.
PolubieniePolubienie
Masz więc szansę zobaczyć je na żywo. Akwarele z „Boskiej komedii” od czasu do czasu wystawiane są w Polsce 🙂
PolubieniePolubienie