O tym jak jedna książka zabiła amerykańskie kino

20 uwag do wpisu “O tym jak jedna książka zabiła amerykańskie kino”

      1. No wiem, że szału nie było, ale mnie najbardziej ukłuło to, że nie wytłumaczono, na jakiej zasadzie Connors zwariował. No i lepiej wujka Bena pokazał Raimi. Ale co prócz tego?

        Polubienie

  1. Ja za to nie wiem co macie do “Abraham Lincoln: Łowca wampirów”? Przecież ten film był tak zły, że aż dobry. Druga część Star Trek też była przyjemna.

    Polubienie

    1. Przecież nikt tu Star Treka nie krytykuje 🙂
      A co do AL: Łowca Wampirów, był tak zły, że aż zły. Serio, lubię oglądać kiepskie filmy, lubię nawet oglądać filmy dla określonych aktorów (w tym wypadku aktorki), ale tego się po prostu nie dało.

      Polubienie

      1. Dawanie Star Treka w tym zdaniu „“Szybcy i wściekli 6″, “Uniwersytet Potworny”, “W ciemność: Star Trek”, “Olimp w ogniu”, “Jack pogromca olbrzymów” czy “Oz Wielki i Potężny”.” w takim towarzystwie jest dla mnie jego krytyką. Jednak po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że mogę się czepiać.

        Polubienie

  2. Abraham Lincoln: Łowca wampirów był dla mnie osobiście filmem świetnym. Pod warunkiem, że spodziewałeś się tego co miał ten film ci dać. Ostatni Spider-Man był zły i zdecydowanie wolałem to co z tą serią robił Raimi.

    Polubienie

  3. Cały czas zachodzę w głowę – z jakiego filmu pochodzi pierwsza fotografia, ta z nagłówka? Sceneria SF, dlatego zły sam na siebie jestem, że nie potrafię rozpoznać tego kadru, ale nie jestem Ashtarem, by rozpoznać aktorkę tylko po jej atrybutach.

    Polubienie

  4. Snyder nie napisał niczego bardzo odkrywczego, w większości powielił „The Hero of the Thousand Faces” Campbella z 1949(!) roku. Wbrew pozorom schemat nie ogranicza się do blockbusterów, a dotyczy chyba wszystkich opowieści, które człowiek jest w stanie spłodzić – wszystkie ograniczają się do monomitu, nawet starożytne podania. Dla zainteresowanych: http://en.wikipedia.org/wiki/Monomyth (art na angielskojęzycznej Wikipedii), http://piotrweresniak.com/2011/12/11/podroz-bohatera-o-tysiacu-twarzach/ (artykuł polskiego scenarzysty na blogu, wyjaśniający konwencję monomitu).

    Polubienie

    1. Nie napisał niczego odkrywczego, ale użył tutaj takiej łopatologii, że książka po prostu musiała się przyjąć. To naprawdę wygląda jak instrukcja obsługi – tutaj wstaw to, tutaj podkręć tamto etc. A Amerykanom podoba się to, co najprostsze.

      Polubienie

  5. To, że jedna strona scenariusza to jedna minuta, to standard uczony w amerykańskich szkołach filmowych od dawien dawna i nie ma nic wspólnego z tym autorem. Mam kilka książek o scenariopisarstwie wydanych przed „Save the cat”, które traktują to jak oczywistość. Zresztą jest to bardzo dobry nawyk, bo scenariusze zawsze są metrowane. W Polsce, gdzie nie ma takiego standardu, by określić przewidywaną długość filmu czyta się go powoli na głos ze stoperem. True Story. Amerykanie – wystarczy, że spojrzą na liczbę stron. Najlepsze jest to, że to na prawdę działa. I to nie na takiej zasadzie, że zawartość jednaj strony upycha się w jednej minucie, tylko dlatego, że więcej na tak sformatowanej stronie się zwykle nie mieści. Zresztą długość scenariusza jest bardziej wskazówką dla producenta i kierownika produkcji przy organizowaniu planu, niż dla reżysera. Nie znam filmu który powstał kropka w kropkę, tak jak był napisany.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s