Według słownika języka polskiego (nie jestem pewny, swoją definicję brałem z wikipedii) z dystopią mamy do czynienia wtedy, kiedy na ekranie oglądamy czarną wizję przyszłości, wynikającą z krytycznej obserwacji otaczającej nas rzeczywistości. Wielu filmowców nie miało chyba jednak przyjemności obcowania ze zbiorem wyjaśnień co trudniejszych słów wywodzących się z greki, dlatego bardzo często okazuje się, że tkana przez nich dystopijna opowieść, tak naprawdę ma więcej cech jej bezpośredniego zaprzeczenia i miast nastrajać negatywnie, prezentuje rzeczy, które w gruncie rzeczy mogą się nam podobać. I to bardzo.
Całkowite rozwiązanie problemu przeszczepów, w zamian za ustawowy nakaz udostępnienia swojego organu potrzebującej osobie. Obniżenie cen paliw na całym świecie, w zamian za zbrojny atak na posiadające takie zasoby państwa. Orgazm na zawołanie w każdym miejscu i o każdej porze, w zamian za chirurgiczną sterylizację każdego człowieka (hmm, paradoks?). Pozytywne rzeczy, niosące za sobą bardzo negatywne konsekwencje. Tak moim zdaniem powinien wyglądać wyważony dystopijny problem, zgodny z wyjaśnieniem pojęcia z pierwszego akapitu.
Oglądając jednak niektóre produkcje, często można odnieść wrażenie, iż pozytywne aspekty wynikające z życia w dystopijnym społeczeństwie są tak atrakcyjne, że ustępstwa na jakie musieliby pójść ludzie, aby te zostały zrealizowane, nie wydają się być dobrane adekwatnie. Jeśli poprzednie zdanie wydaje się Wam niejasne (z mojej winy – to jego 18 wersja; wszystkie pisałem łącznie 45 minut), może poniższe przykłady ułatwią jego zrozumienie.
Raport mniejszości
Możliwość zapobiegnięcia zbrodniom w zamian za nieco większą kontrolę nad naszym życiem to schemat od kilkunastu już lat wałkowany i wdrażany przez amerykański rząd. I skoro to większości osób raczej nie przeszkadza (nie widać na horyzoncie żadnej demonstracji ani zamieszek w sprawie inwigilowania przez NSA), nie przeszkadzałoby im też totalne bezpieczeństwo w zamian za kontrolę totalną. Prekognicja, bezzałogowe niezawodne i niestojące w korkach samochody, błyskawiczne przeszczepy? Biorę to w ciemno. Od razu dwie sztuki.
Wszak kontrolowanie różnych przyrządów gestami, czy również obecne w naszym życiu od jakiegoś czasu targetowane reklamy, jeszcze nikomu krzywdy nie zrobiły. Chyba, że ktoś za pomocą Kinecta przeprowadzał operacje plastyczne albo szukał w Google erotycznych zabawek i zapomniał przełączyć się na tryb Incognito.
Seksmisja
Nie wiem jak wyglądałoby to z perspektywy pań, ale panowie, którzy znaleźliby się w upiornym świecie przyszłości, rządzonym (z racji nieobecności innych mężczyzn) tylko przez kobiety, z pewnością by nie narzekali. Bo na co tu narzekać? Wymieniane się koszulkami po zakończonych zawodach sportowych? Obowiązek ratowania gatunku? Możliwość obezwładnienia każdej niewiasty nawet najbardziej paskudnym pocałunkiem? Raczej nie. Jedyne wątpliwości może budzić proces naturalizacji, ale i jego dałoby się uniknąć, co zresztą pokazali bohaterowie filmu. Którzy później z wielką ochotą i werwą zabrali się za przywrócenie parytetu. Kto by się nie skusił?
Matrix
Pomijając fakt, że bycie źródłem energii zasilającej maszyny nie zaliczymy do rzeczy najprzyjemniejszych, świat Matriksa to najlepsze co może się przytrafić ludzkości żyjącej na zrujnowanej planecie. Zwłaszcza jeśli jesteśmy świadomi istnienia wirtualnego świata przez nie stworzonego. Przy odrobinie szczęścia w Matriksie błyskawicznie posiądziemy dowolną wiedzę i umiejętności (kung-fu i pilotowanie helikoptera przy pomysłach coponiektórych może budzić uśmiech politowania – wy wiecie co mam na myśli), przezwyciężymy grawitację oraz wykażemy się nadludzką siłą i zręcznością. Wystarczy nie rzucać się za bardzo w oczy kontrolującym populację agentom, a ponura przyszłość stanie się dla nas hiperrealistyczną grą RPG, którą co kilka lat będziemy zaczynać na nowo. Wygrać się nie da, ale przecież nie o to chodzi, by złapać (białego) króliczka.
Equilibrium
Jeśli już przy kontroli jesteśmy (to chyba nieodłączna część każdej dystopii), to oprócz zapobiegania przestępstwom, w zamian za ubezwłasnowolnienie i wypranie z wszelkich uczuć, pozbycie się depresji, samobójstw, gwałtów, nienawiści, wojen i wszystkiego innego tałatajstwa, wydaje się całkiem ciekawą transakcją. Można co prawda narzekać, że seks nie będzie tak samo satysfakcjonujący, a i książek raczej nie poczytamy, ale spójrzmy prawdzie w oczy: czytelnictwo i tak leci na łeb na szyje, a synonimem seksu już w obecnych czasach stało się wertowanie w internecie stron porno z najbardziej wymyślnymi fetyszami.
Surogaci
Przyszłość, w której wszystkie sprawy załatwiamy za pomocą sterowanych zdalnie humanoidalnych robotów bardziej wydaje się utopią niż sygnowaną przez komiks i jego ekranizację dystopią. Możliwość nadania sobie dowolnych cech charakteru i wyglądu, brak niebezpieczeństwa zarażenia się chorobami, niemożność poniesienia śmierci w przypadkowym wypadku, zwiększona siła, szybkość i percepcja… Gdzie tu minusy? Uniwersum „Surogatów” jest w istocie bardzo podobne do Matriksa, z tą różnicą, że tu każdy zdaje sobie sprawę z istnienia wirtualnego świata. I chce w nim pozostać. Taki internet 3.0, z tym że pozbawiony chamstwa, agresji i animowanych gifów z kotami w roli głównej.
Temat bardzo ciekawy, ale chciałbym wtrącić swoje trzy grosze. Otóż chyba w każdym z tych wymienionych filmów założenie jest takie, że świat przedstawiony jest światem utopijnym. Dla żyjących w nim ludzi wszystko jest wspaniałe. Dopiero później główny bohater odkrywa, że jednak pod tym płaszczykiem cudowności kryje się drugie dno. Z reguły wiążące się z opresją indywidualnej wolności jednostki lub przymusem do postępowania tak jak chce tego społeczeństwo.
W „Seksmisji” kobiety wymieniały się koszulkami, bo nie widziały w tym absolutnie żadnego podtekstu:) A podtekst zobaczył dopiero Maksiu:) Zresztą tam popęd seksualny tłumiony był pigułkami. Tak jak w „Equlibrium” pigułkami wypalano wszelkie emocje.
Zresztą do większości tych filmów bardziej pasuje definicja antyutopijnych niż dystopijnych. W naszym języku słowo dystopia zaczęło dopiero niedawno robić karierę. Wcześniej na określenie tego rodzaju literatury i filmów używano właśnie terminu „antyutopia”.
Twoje zdanie na Twittera ma dobry wydźwięk, ale jednak trzeba pogrzebać czasem głębiej:)
PolubieniePolubienie
Dzięki za długi komentarz, ostatnio to rzadkość 😉
Wpis ma charakter raczej humorystyczny, ale rozumiem Twoje wątpliwości. Każda antyutopia jest dystopią, ale nie każda dystopia jest antyutopią (tak to sobie przynajmniej tłumaczę).
PolubieniePolubienie
Heh, też się zastanawiałem czy wypowiadać się w jakimś poważniejszym tonie, bo rzeczywiście wpis jest z przymrużeniem oka:)
Całkiem zgrabnie to ująłeś z dystopią i antyutopią – chociaż pewnie słownikowcy i wielbiciele definicji mogliby się z tobą kłócić. Akurat ostatnimi czasy ten temat mnie bardzo zainteresował. Na przykład gdy spojrzymy na utwór, który dał nazwę całemu gatunkowi, czyli „Utopię” Morusa to znajdziemy w nim więcej elementów anty- niż utopijnych. Oczywiście patrząc na książkę z naszej perspektywy, a więc człowieka żyjącego w XXI wieku pod tą szerokością geograficzną i w takim społeczeństwie.
PolubieniePolubienie
Uff. Odetchnąłem z ulgą. Podczas lektury przyjąłem założenie, że tekst jest ironiczny właśnie, nie chcąc posądzić autora o niezrozumienie wszysktich wymienionych filmów. Bo tą są wizje straszne bez dwóch zdań. Straszne przez wszechobecny totalitaryzm i mord na prawach jednostki. Brak korków ulicznych czy nauka kung-fu w godzinę nie jest dostateczną ceną za prawo do samostanowienia, bo takiej ceny po prostu nie ma (choć w kwestii korków zdanie zmienię zapewne w poniedziałek rano).
PolubieniePolubienie
po polsku chyba „antyutopia”, nie „dystopia”?
w sumie nigdy nie widziałam sensu w tym podziale – w końcu i w utopiach wszystko ma swoją cenę
PolubieniePolubienie
Fajny wpis, ale temat można by pociągnąć. Aż by się prosiło dopisać „Ghost in the Shell”, „PsychoPass”, „WALL-E”, „Igrzyska Śmierci”… W każdym z tych filmów obok przestrogi jest coś kuszącego.
PolubieniePolubienie
Przede wszystkim był polecił serial ,,Black Mirror” jeżeli ktoś jeszcze nie widział, niesamowicie wizjonerski i przy tym tak naturalistycznie nakręcony. I uważam że lepiej zacząć od drugiego odcinka, bo 1szy odcinek jest dość dziwny i wiem że wiele osób się po nim zraża do oglądania dalej (każdy odcinek jest niezależnym filmem, więc nie ma znaczenia kolejność oglądania).
PolubieniePolubienie