Chociaż jeszcze niedawno pomstowałem na łajno, które reklamuje się jako sztukę nowoczesną, potrafię docenić coś co faktycznie zasługuje nie tylko na takie miano, ale też na podziw wszystkich jej znawców oraz ludzi nie mającej o niej zielonego pojęcia. Z dziełami Andresa Amadora, amerykańskiego artysty, który upodobał sobie tworzenie na opuszczonych plażach, jest jednak pewien problem – jego prace są tak gigantyczne, że w całej okazałości można je podziwiać jedynie z naprawdę dużej wysokości, a przy tym tak nietrwałe, że w pierwotnej formie nie kupiłaby ich żadna galeria świata. Zaintrygowani?
Przykuwające wzrok i wzbudzające podziw wszystkich, którzy mają na podorędziu balon, dźwig lub awionetkę, naniesione na ubity piasek za pomocą patyków i grabi fantazyjne kształty faktycznie istnieją jedynie od odpływu do przypływu. Na szczęście Amerykanin w pewnym momencie swojej kariery przestał tworzyć na własną rękę, kompletując ekipę, która nie tylko pomaga mu w realizacji przeogromnych „malowideł”, ale też uwiecznia je na fotografiach. Tym samym również i my możemy podziwiać kunszt, którego pozazdrościć Amadorowi może niejeden samozwańczy pseudo-artysta.
Jeśli jesteście zainteresowani techniką tworzenia uwiecznionych na poniższych zdjęciach prac, koniecznie obejrzyjcie też wideo umieszczone w zakończeniu tego wpisu. Więcej prac Andresa znajdziecie na jego blogu, oraz ogólnie dostępnych albumach w serwisie Picasa, gdzie prezentuje też inne kulisy ich powstawania.
Coś wspaniałego…
PolubieniePolubienie