Jeśli święta już dają Wam się we znaki powielaną od wieków tradycją, jeśli sianko pod obrusem stanowi dla Was szczyt obciachu, a pierogi z grzybami wywołują nie burczenie w brzuchu, ale jego skurcz… to i tak cieszcie się, że nie mieszkacie w innym kraju. Z drugiej strony niektóre niepolskie zwyczaje są na tyle interesujące, że po pierwszym odruchu zażenowania, szybko dojdziecie do wniosku, że stanowią ciekawą odtrutkę na nasze nadwiślańskie standardy. To właśnie z tych dziwnych powodów, Boże Narodzenie za granicą może się podobać. Albo wprowadzać w długotrwałą konsternację.
Poniżej znajdziecie pięć dziwnych świątecznych tradycji z różnych miejsc na naszym globie. Jak myślicie, która z nich przyjęłaby się w naszym kraju? Jeśli kojarzycie inne niecodzienne zwyczaje, chętnie posłucham Waszych historii. Chociaż w tym wyluzowanym okresie raczej wątpię, że znajdziecie czas, by opowiedzieć Waszą historię.
Srająca figurka
W Katalonii, Andorze, na Balearach, w niektórych częściach Portugalii i Włoch popularną świąteczną ozdobą jest przynoszący ponoć szczęście „caganer”, czyli ni mniej, ni więcej figurka mniej lub bardziej znanej defekującej postaci. Tradycyjnie jest to wieśniak w charakterystycznej czerwonej czapce, ale ostatnio większą popularnością cieszy się srający papież, Obama czy Putin. Żeby było ciekawiej, nie jest to wymysł współczesnej kultury popularnej, a historia „sraczy” (bo tak mniej więcej tłumaczy się „El Caganer”) sięga XIX wieku. Symbolika jest prosta: równość wszystkich ludzi w obliczu Boga i gotowość na jego przyjście w KAŻDYM momencie. Między innymi dlatego figurki można znaleźć w bożonarodzeniowych szopkach we wspomnianych wyżej regionach.

Wigilia w KFC
Japończycy już wielokrotnie udowodnili, że narodem są nieprzewidywalnym, ale tego nie przewidzieli nawet oni. Okazuje się, że kampania marketingowa sieci KFC z lat 70. promująca kurczaka jako świąteczne danie była tak skuteczna, że po dziś dzień w wigilię Bożego Narodzenia przed restauracjami stawiają się tłumy kwitnących wiśnią rodzin. Oprócz wiadra obsypanych panierką skrzydełek i nóżek za dodatkową opłatą mogą się cieszyć również specjalnie na tę okazję przygotowanym ciastem, a gdzieniegdzie również szampanem. A wszystko to w kraju, gdzie Chrześcijanie stanowią zaledwie… 1% populacji.

Wyrywanie palców
Mieszkańcy stolicy Wenezueli w przedświątecznym okresie podróżują do lokalnych kościołów… na wrotkach. Między 16 a 24 grudnia Caracas dosłownie szaleje na ich punkcie – kultywowanie tradycji zdecydowanie ułatwia klimat, niezbyt przychylny opadom śniegu oraz miasto, na ten czas zamykające niektóre ulice dla ruchu samochodowego. Okoliczne dzieci mają dodatkową zabawę, polegającą na przywiązywaniu do palucha u nogi długiego kawałka sznurka, którego drugi koniec umieszczają za oknem. I tak, w świąteczny poranek zamiast składać sobie życzenia wrotkarze przemieszczają się ulicami miasta, szarpiąc za sznurki z bożonarodzeniowym pozdrowieniem. Przy okazji urywając ryzykantom palec lub dwa.

Szantaż i zniewolenie
Na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem serbskie dzieci mają prawo związać swoje matki liną i nie uwalniać ich dopóki nie dadzą im przynajmniej części prezentów, które miały znaleźć się pod choinką. Tydzień później ten sam los czeka ich ojców, którzy również wolność mogą odzyskać dzięki odpowiedniej łapówce. Żeby było sprawiedliwie, w serbskim kalendarzu znaleźć można też dzień, kiedy to rodzice mogą pętać swoje dzieci i nie wypuszczać ich, zanim te nie obiecają dobrze się zachowywać. Pracownicy opieki społecznej, nawet jeśli by chcieli, to i tak nie mają tu nic do gadania.

Wydalanie słodyczy
Na zakończenie wróćmy na chwilę do Katalończyków, dla których chyba każde święta, to gówniane święta. Jeśli wypróżniające się figurki nie zrobiły na Was wrażenia, to co powiecie ustawionego na czterech „nóżkach” pniaka z namalowaną twarzą, nad którym w przedświątecznym okresie opiekę roztaczają całe rodziny? Przykrywanie kocykiem i dokarmianie trwa jednak tylko do Bożego Narodzenia, kiedy to do akcji wkraczają dzieci, okładając hołubiony wcześniej kawałek drewna kijami. Co więcej, lincz odbywa się w akompaniamencie piosenki… zachęcającej uśmiechnięty pień do zrobienia kupy. To właśnie te odchody stanowią świąteczne dla nich podarki, na które składają się głównie słodycze. Palce lizać.

Przeczytałam to i pomyślałam sobie „wtf?”. Naprawdę, inaczej się nie dało.
PolubieniePolubienie