Nie wierzyłem im. Wątpiłem. Od samego początku krytykowałem i przez kilka odcinków męczyłem się. Nie chciałem oglądać. Zacząłem i po chwili przerwałem. Znów zacząłem i znów przerwałem. A potem postanowiłem się przemóc, skupić i obejrzeć do końca. To było najlepszych 60 godzin jakie spędziłem przed telewizorem. I ekranem komórki, bo jak już raz zacząłem oglądać, musiałem oglądać ciągle i wszędzie. Uzależniający. Genialny. „The Wire” – najlepszy serial w historii telewizji.
Wiele osób ma z „Prawem ulicy” ten sam problem co ja. Że długi, że nudny, że niezrozumiały, że zawikłany, że za dużo postaci, że za dużo murzynów. Każda z jego pozornych wad po pewnym czasie, po udzieleniu mu sporego kredytu zaufania, okazuje się zaletą. Byłem niedowiarkiem, a takich jak ja jest niestety sporo. Zawsze było – kiedy HBO emitowało go po raz pierwszy, nikt nie chciał go oglądać. A jednak kilka lat później został okrzyknięty najlepszym serialem w historii telewizji. Nie „Rodzina Soprano”, nie „Dexter”, nie „Breaking Bad”, tylko właśnie „The Wire”.
Wiem, że to co napisałem i tak nie zachęci Was do oglądania. Przez długi czas zastanawiałem się, co zrobić, aby pokazać Wam siłę ARCYDZIEŁA (nie bójmy się tego słowa!) stworzonego przez Davida Simona. Które sceny wybrać, aby nie zepsuć Wam podróży po ulicach Baltimore. Zdecydowałem się na siedem – większość z nich wygląda zabawnie, ale nie dajcie się zwieść. To nie jest serial komediowy, to ponury dramat, w który elementy komiczne wpleciono z zegarmistrzowską precyzją. Nie ukrywajmy – to co zobaczycie poniżej jest świetne. Kilka z nich jest wręcz legendarna. Jednak najlepsze fragmenty zobaczą tylko Ci, którzy dadzą się porwać. Zazdroszczę każdemu, kto sięga po „Prawo ulicy” po raz pierwszy.
Na co czekasz? Zrób to.
Piłeś? Jedź!
Powyższa scena doskonale definiuje postać McNulty’ego – obdarzonego nieprzeciętną smykałką detektywa, który jednocześnie jest absolutnym dupkiem, bawidamkiem i moczymordą. Największym pijakiem, jakiego mogliście oglądać na ekranach. W „The Wire” pije każdy, ale nikt tyle co pewny siebie, uparty, ale poczciwy Jimmy. Tutaj rozbija samochód, wysiada z niego, a następnie próbuje przejechać feralny zakręt jeszcze raz. Gówno to daje. Znowu go rozbija, ale nie przeszkadza mu to w szybkim numerku po godzinach. Cały on. Główny bohater. Skurwiel jakich mało.
W pidżamie na zakupy
Na pewno nie przypuszczacie, że Waszym ulubionym bohaterem może stać się „spedalony czarnuch”. Nikt nie przypuszczał. A jednak Omar, którego hobby jest bieganie ze strzelbą, okradanie dilerów i głaskanie po jajach innych facetów stał się legendą. Legendą czarnej części Baltimore, która drży na sam jego widok. Wszyscy, począwszy od pozornie niewinnych dzieci na zakapiorach skończywszy spieprzają, gdy tylko pojawi się w polu widzenia. Nawet jeśli paraduje po getcie w pidżamie, szukając płatów kukurydzianych. Torba, która spada z okna pod którym się zatrzymuje to działki oddane mu bez walki. Poddać się Omarowi to nie wstyd. To zdrowy rozsądek.
Uparte biurko
Jedna z pierwszych scen, która wynagradza ufnemu widzowi poświęcony na oglądanie serialu czas. Kilku gliniarzy, każdy obdarzony ego wielkości murzyńskiej pały, próbuje przenieść niepozorne biurko do innego pomieszczenia. Każdy na tyle uparty i przeświadczony o swojej sile, że najlepiej wie jak dopiąć celu. Niestety, nie są jeszcze na tyle zgrani, by wspólnie wykonać nawet najprostszą czynność. Część pcha w jedną, część w drugą stronę. Żaden nie ustąpi. Ani kumplowi z jednostki, ani dilerowi na winklu.
Wykrywacz kłamstw
Prymitywna sztuczka, na którą nie ma prawa nabrać się największy imbecyl, okazuje się gwoździem do trumny niezliczonej ilości przygłupów handlujących prochami. 20 lat i ciągle trafiają się kretyni, którzy wierzą, że odpowiednio obsługiwana kserokopiarka może być używana jako wykrywacz kłamstw. Maszyna nigdy się nie myli. Kończące scenę słowa „im większe kłamstwo, tym bardziej w nie wierzą” okazuje się najlepszym podsumowaniem działań policji. Ale tego dowiecie się dopiero na zakończenie serialu.
Pistolet na gwoździe
Stephen King nazwał ją najbardziej przerażającą postacią kobiecą w historii telewizji. I nikomu nawet przez myśl nie przyszło, by podważyć jego słowa. Dopóki się nie odezwie, wydaje się niegroźna. Kiedy jednak zacznie swoją nawijkę, włączy do tego niedbałą gestykulację, a w jej dłoniach pojawi się pistolet, już wiesz, że masz spierdalać w najbardziej odludne miejsce. Ale i tam Cię znajdzie. I zabije jak psa. Pistolet na gwoździe… Tak, on też znajdzie swoje zastosowanie.
Przesłuchanie
Kiedy wydaje się, iż nie może być już gorzej, „Prawo ulicy” pokazuje, że jednak może. Jak zabrać się za rozwiązywanie sprawy i znaleźć świadka morderstwa, kiedy lada chwila miejsce zbrodni wkrótce odpłynie za ocean, a gliniarze nie mają ani możliwości uziemienia olbrzymiego kontenerowca, ani skomunikowania się z kilkudziesięcioosobową międzynarodową załogą? Problem bez wyjścia. Desperacja miesza się ze zrezygnowaniem. A widz wyje ze śmiechu, kiedy wkurzonym śledczym pozostaje odkręcenie zaworów i wypuszczenie wulgarnej pary z ust.
Kurwa mać *
Mówi się, że niektórzy potrafią porozumiewać się bez słów. Nie wiedzą jednak o tym dwaj przyjaciele z wydziału zabójstw, którzy od milczenia wolą różne wariacje kultowego „fucka”. Po obejrzeniu tej sceny nie możesz nie polubić tego serialu. To sprytnie zarzucony przez twórców haczyk, po połknięciu którego nie oderwiesz się już do końca. A to dopiero czwarty odcinek. Jak już pisałem, zazdroszczę Wam strasznie.
* Tłumaczenie własne.
Zachęciłeś mnie! 😉 Dodaję do listy.
PolubieniePolubienie
Pamiętaj, kredyt zaufania. Zwróci Ci z nawiązką.
PolubieniePolubienie
W pełni się zgadzam. Ten serial jest jak dobra powieść, a obsadzony w mistrzowski sposób. Tam nie ma złych ról !!!!Plus reżyseria kilku z odcinków – Agnieszka Holland !!!!
PolubieniePolubienie
I jeden z najlepszych czarnych charakterów, który, widzę, użyczył Ci ksywki. Marlo – to jest dopiero skurwiel. Bez obrazy 🙂
PolubieniePolubienie
Tak naprawdę najbardziej lubiłem Omara 🙂
PolubieniePolubienie
Tak jak 100% widzów, z tego co wiem 😉
Tak, ja też.
PolubieniePolubienie
Polecam tę historię związaną z serialem
http://www.depesz.com/2011/09/25/najlepszy-serial-wszechczasow-polish-only/
+ napisy level PRO
PolubieniePolubienie
Podchodziłam trzy razy do tego serialu. Jak już przebrnęłam przez pilot to nie mogłam się oderwać. Spostrzeżenia KWP jak najbardziej słuszne. Ayy 😉
PolubieniePolubienie
Najlepszy w historii? A Lost, Miasteczko Twin Peaks, Z Archiwum X?
PS: Nie pistolet na gwoździe a sztyfciarka! (wiem, bo mam kilka takich)
PolubieniePolubienie
Może i sztyfciarka, ale nie brzmi tak złowieszczo jak „pistolet na gwoździe” 😉
A co do Twoich propozycji: LOST miał szansę, w innej kategorii, ale ośmieszył się zakończeniem. Twin Peaks to David Lynch, więc ciężko cokolwiek dobrego powiedzieć. Archiwum X do pewnego momentu było mistrzowskie, ale bez Muldera zawodziło na całej linii. Poza tym, atrakcyjne mogło się wydawać, kiedy byliśmy nastolatkami. Nie wiem czy oglądając go od początku teraz również by mnie porwał.
PolubieniePolubienie
Dołączam do głosu pochwalnego na cześć serialu! Ja wsiąknąłem w serial ładnych parę lat temu. I także na początku myślałem, że będzie nuda i sztampa, a dostałem tak jak napisałeś najlepiej spędzone 60 godzin przed ekranem:) W każdym odcinku jest mnóstwo perełek, które sprawiają, że całość nabiera niespotykanego blasku.
I jeszcze Omar’s coming:
A scena „English Lesson” i scena z fuck to miodek tak słodki, że nic tylko palce lizać. Chociaż odcinek, w którym pojawił się „English lesson” był szalenie smutny i depresyjny.
PolubieniePolubienie
W stu procentach zgadzam się z autorem. Do wybranych scen dodałabym jeszcze wyjaśnienie zasad gry w szachy – pierwszorzędna scena!
PolubieniePolubienie
Pierwszorzędna, ale bardzo hermetyczna.
Dla nowego widza będzie za trudna, a doceni ją dopiero po skończeniu całości 😉
PolubieniePolubienie
Czy art dotyczy 1 sezonu czy całości? Bo obejrzałem pierwszy, był super ale utknąłem w połowie drugiego
PolubieniePolubienie
Całości. Ten serial należy rozpatrywać wyłącznie jako 60-godzinną całość.
Oglądaj dalej – nie pożałujesz.
PolubieniePolubienie