31 marca tego roku minęło dokładnie 15 lat (tak, tak, to już tyle) od premiery jednego z najbardziej przełomowych i kultowych filmów w dziejach kina. Nie znam osoby (znając, Was, ktoś w komentarzach napisze, że zna), która w tym czasie nie widziała dzieła jeszcze wówczas braci Wachowskich przynajmniej jeden raz. Sam oglądałem go kilkadziesiąt razy, a znam ludzi, którzy (nie przesadzam) dobijają nawet do setki. Ale ani ja, ani oni nie zauważyli wręcz bijącej po oczach ciekawostki, od której uwagę reżyserzy skutecznie odwrócili seksowną blondynką w niemniej seksownej czerwonej sukni. Przyznajcie się, Wy też patrzyliście tylko na nią. I też pewnie przegapiliście to, czego nie sposób nie zauważyć, jeśli w głowie nam nie tylko cycki.
Mniej więcej w 56 minucie i 32 sekundzie filmu Morfeusz zaprasza Neo na spacer po bardzo zatłoczonej ulicy. Pokazując swoją wyższość nad mało doświadczonym byłym panem Andersonem, z wielką wprawą manewruje pomiędzy kolejnymi osobami, które chwile potem wpadają na tego ostatniego. Główny bohater nie ma szans przyjrzeć się poszczególnym osobom poruszającym się po trajektorii kolizyjnej, a sprawę dodatkowo utrudnia pojawiająca się znienacka i wyróżniająca się z korpo-tłumu zniewalająca kobieta w czerwonej sukni. Czego nie widzi Neo? Ano tego, że każda osoba w tej scenie ma swojego sobowtóra – a dokładniej rzecz biorąc, bliźniaczą siostrę bądź brata.
Żeby było jeszcze ciekawiej, w scenie tej nie ma ani jednego efektu specjalnego, a występujący w niej aktorzy i ich klony nie zostali stworzeni za pomocą komputerów (w przeciwieństwie do sceny z setką Agentów Smithów z kontynuacji). W trakcie kręcenia zdjęć w Sydney Wachowscy ogłosili casting na identycznych bliźniaków, trojaczków i innych -ków, którzy mogli pojawić się w „Matrixie”, tylko po to, by zasugerować, że programista z Nabuchodonozora (Mouse) był takim bumelantem, że miast zaprogramować każdego bota w programie testowym z osobna, posłużył się starym dobrym kopiuj-wklej. Mouse wyszedł pewnie ze słusznego założenia, że seksowna białogłowa skutecznie zamaskuje jego partacką robotę.
Neo oblał test, którego celem było pokazanie, że każdy może być agentem. Skupił się na nieistotnym szczególe, który odwrócił jego uwagę od najważniejszego – z braku czujności nie zauważył symulacji Agenta Smitha. Widzowie również test oblali, bo tak jak i bohaterowi w oko wpadła im zachwycająca kobieta. Ale trudno się dziwić – ja dla przykładu do dzisiaj wzdycham, przypominając sobie jakie wrażenie wywarła na nastoletnim jeszcze mnie. I jakie wrażenie wywiera do dziś.
Poniżej jeszcze kilka przykładów na potwierdzenie tezy, którą pewnie wszyscy już dawno udowodnili:
A wracając na chwilę do kobiety w czerwonej sukience, mogliśmy ją też oglądać w „Ataku klonów”, czyli drugiej części nowej trylogii „Gwiezdnych wojen”. Znamienne?


Hm, o ile o klonach w tej scenie wiedziałem już dawno, bardzo dawno temu, o tyle jestem niemalże święcie przekonany, że te klony jednak zostały wygenerowane komputerowo. Źródła raczej nie znajdę, ale dałbym sobie coś obciąć (np. paznokcie :)) za prawdziwość mojego źródła.
PolubieniePolubienie
Potwierdzenie znalazłem teraz w sekcji trivia na imdb.com wraz z dodatkowym przykładem (którego nie uwzględniłem, bo zapatrzyłem się na urokliwą panią):
PolubieniePolubienie
Też o klonach wiem już od dłuższego czasu. I nie, nie były komputerowo generowane. Prawdziwi bliźniacy (itd…) Był o tym spory artykuł kiedyś w Focusie
PolubieniePolubienie
myślę, że imdb jest b. dobrym źródłem, więc idę obciąć paznokcie. 🙂
PolubieniePolubienie
Kamil , przestań 😀
PolubieniePolubienie
Już bez przesady. Pierwszy Matrix nie stał aż tak komputerem i nie taka technologia była wtedy. Wystarczy zresztą zobaczyć jak sztucznie wyglądają generowani komputerowo Smith i Neo w kolejnych częściach. Zwłaszcza po czasie lekko „bije po oczach” ten fakt. a w 99 nie było mowy o takiej technologii by tak realistycznie wygenerować klony z ulicy pierwszej części. Nie ma mowy na to.
PolubieniePolubienie
VerTislav ma raczej na myśli zwielokrotnienie obrazu aktora a nie stworzenie ich komputerowych modeli. To o wiele prostsze.
PolubieniePolubienie
Tak, to miałem na myśli. Dla mnie to jest nadal komputerowa ingerencja. 🙂
PolubieniePolubienie
Obejrzałam tylko fragmenty (nie pamiętam której części) filmu w ramach zajęć na studiach – czekam na lincz 😛
PolubieniePolubienie
A ja Ci zazdroszczę,:D bo tyle przed tobą
PolubieniePolubienie
Ale żeby było po równo, to Tytanica też nie widziałam – na pohybel modzie i kreowaniu gustów 😉
PolubieniePolubienie
Ja też znam ten film
PolubieniePolubienie
Dbałość o takie szczegóły jak uwzględnienie lenistwa programisty. Jestem pod wrażeniem.
PolubieniePolubienie
Nie miałam pojęcia. Świetny szczegół 🙂
PolubieniePolubienie
Wiem, że to zabrzmi jak trolling ale… naprawdę tego nie zauważyliście? Przecież to widać na pierwszy rzut oka – szczególnie na ostatnim zdjęciu (z matrixa) w tym artykule… 😉
PolubieniePolubienie
Czerwona kobieta może i odwraca uwagę, ale przed przeczytaniem spoilera oglądałęm filmik na pełnym ekranie, pauzując co kilka klatek i nie zauważyłem nic szczególnego. Scena trwa tak krótko, że trudno zauważyć, że przykładowo jedna kobieta pojawia się w jednej scenie i zaraz potem w drugiej (czy też, że są to bliźniaczki); tym bardziej nie da się zauważyć, że dwie kobiety w tej samej scenie są bliźniaczkami, kiedy wyglądają tak różnie od siebie jak 4 ujęcie od dołu. Kolejna sprawa, to wszystkie zrzuty poza jednym w tym artykule nie zawierają kobiety w czerwieni, przecząc tezie, że miała odwrócić uwagę od tego zabiegu. Kolejna sprawa to pewne przyzwyczajenie przy oglądaniu filmów, które sprawia, że ignorujemy pewne błędy takie jak widok z przodu kobiety, która dopiero co nas minęła – mówię tu o ujęciu z kobietą w czerwieni oraz tym je poprzedzającym.
Więc trochę robisz z igły widły. 😉
PolubieniePolubienie
też nie widziałam i na razie jakoś z tym żyję 😉 pozdrowienia!
PolubieniePolubienie
No proszę….pamiętam jak dziś wraz z rodzeństwem stopowaliśmy te scene z blondynką i Neo i liczyliśmy ile jest takich samych postaci….to sie rzuca w oczy od razu! Chyba że wczesniej ich nie używałeś?
PolubieniePolubienie
Kurczę nie wiem jakim cudem zdołaliście to zauważyć. Ja zwróciłem na to uwagę dopiero po tym tekście. Swoją drogą czy pamięta ktoś o cyberalfonsie Myszy?
PolubieniePolubienie
Rozwiniesz ostatnie zdanie? Dzięki!
PolubieniePolubienie
Po szkoleniu gdy ktoś Mouse wspomina o zaprojektowaniu „kobiety w czerwieni” to bodajże Apoc stwierdza, że M świadczy jej usługi również nieoficjalnie.
PolubieniePolubienie
…a gdyby była potrzeba dodatkowych ilustracji, to polecam ten link: http://acidcow.com/pics/57926-clones-29-pics.html 🙂
PolubieniePolubienie
Nie zgodzę się tylko z jednym – że neo nie zauważył smitha. Smitha tam nie było. Symulacja miała pokazać, że smith może „wejść” w każdego. Neo odwrócił wzrok od laski w czerwieni i w tym czasie ona zamieniła się w smitha. Takie moje zdanie.
PolubieniePolubienie
Ja od pewnego momentu w swoim życiu mam wrażenie że spotkałem już wszystkich możliwych ludzi, a teraz napotykam jedynie ich kopie.
PolubieniePolubienie