Kupno dziur w jezdniach to pomysł tak samo stary, jak bezsensowny. Nie ma się jednak co znęcać nad jego autorami, bo na pewno chcieli dobrze, ale nie przypuszczali, że dotrze nad Wisłę, gdzie najpierw zostanie wyśmiany, a później olany. Zdecydowanie ciekawszą, ale też bardziej absurdalną alternatywą jest zwrócenie uwagi na ubytki w warstwie ścieralnej (i niższych) w sposób nieco bardziej kulturalny. I wykpiwający nieudolność drogowców po stokroć mocniej, niż proponowane przez samorządy tabliczki z nazwiskami sponsorów asfaltowych wyrw.
Grupka artystów ze Scranton w stanie Pennsylvania (jak się pewnie domyślacie, chodzi o USA) zorganizowała konkurs, w którym mieszkańcy miasteczka mieli wykazać się zmysłem estetycznym oraz kreatywnością, umiejętnie dekorując dziury w drogach mniej lub bardziej zabawnymi instalacjami. W ten sposób od lat ignorowany problem, budzący frustrację nie tylko kierowców, ale też pieszych, oblewanych przez auta zawartością kałuż, zaczął rzucać się w oczy tak bardzo, że wreszcie zainteresowały się nim media, a w następstwie władze lokalne, z których organizatorzy do pewnego stopnia zadrwili.
Scrantonianie mogli nadsyłać swoje prace do 15 maja – ostatnie kilka dni trwa już głosowanie na najlepszą kreację dla drogowego utrapienia. Autor najlepszej zostanie nagrodzony kompletem opon i karnetem na myjnię samochodową. Idealny upominek w razie, gdyby miasto po przycichnięciu sprawy postanowiło jednak nie zasypać ubytków deszczem dolarów.
hehe ale się uśmiałam:)))) mnie niezmiennie fascynują również znaki drogowe typu „uwaga, koleiny”. zamiast nowej nawierzchni of course:)
PolubieniePolubienie