Każda chociaż w minimalny sposób zainteresowana muzyką osoba wie, że jeden z największych, jeśli nie największy hit zespołu Guns N’Roses, zawierający jeden z najsłynniejszych riffów gitarowych w historii, powstał niemal zupełnie przypadkowo – w ramach rozgrzewki i swoistych wygłupów legendarnego już Slasha. Nie każdy jednak wie, że piosence „Sweet Child O’ Mine” miał towarzyszyć jeden z najbardziej depresyjnych i wstrząsających teledysków, jakie widział świat. Tak szokujących, że na jego nakręcenie nie zgodziła się wytwórnia, wietrząc sporych rozmiarów skandal. Co do cholery miało się w nim znaleźć i o czym naprawdę jest ten utwór?
W teledysku, który trafił do telewizji (tak, pod koniec lat 80. MTV puszczało na antenie muzykę), oglądamy zespół w towarzystwie partnerek i ekipy podczas próby do koncertu. Jednym słowem monotonia. Drugim: drętwota. I gdyby nie rewelacyjna melodia, mało kto chciałby coś takiego oglądać (chociaż mogę być w błędzie, przyzwyczajony do poziomu teledysków z ostatniej dekady XX wieku). Z drugiej strony to co pokazywano na szklanych ekranach w jakiś sposób nawiązuje do okoliczności powstania samego utworu, który zrodził się podczas gitarowej rozgrzewki najbardziej kędzierzawego członka zespołu.

Słowa piosenki napisał Axl, zainspirowany dobiegającą z drugiego pomieszczenia improwizowaną muzyką. Niestety – przygotowywanego wówczas wiersza o swojej partnerce Erin Everly nigdy nie udało mu się dokończyć (z taką ilością wciąganego koksu dziwie się, że w ogóle był w stanie napisać choć dwie zwrotki), więc zarówno on jak i sama piosenka kończy się powtarzaną jak mantra frazą „Where do we go now?” („I co dalej”?). Próbując wykoncypować lepsze zakończenie utworu, w głowie Rose’a pojawiła się wizja teledysku. Jednak zamiast metaforycznej „słodkiej dzieciny” (czyli panny Everly), miało się w nim pojawić dziecko z krwi i kości. A dokładniej biorąc, w krwi. I bez kości. A przynajmniej nie wszystkich.

W maju 2006 roku podczas wywiadu udzielanego nowojorskiej rozgłośni radiowej Axl wyznał o czym naprawdę jest „Sweet Child O’ Mine”. Otóż pierwotnym pomysłem było nakręcenie teledysku o Azjatce, które zabiera swoje małe dziecko za granicę. Dopiero podczas odprawy celnej wychodzi na jaw, że pociecha od dawna już nie żyje, a jej ciało zostało wydrążone. Zamiast organów wewnętrznych drobne zwłoki zawierać miały paczki pełne heroiny, o czym dowiedzieć się mieliśmy po interwencji celnika, w którego rękach rozpadają się na części. Tak moi mili, „Moja słodka dziecinka” jest o przemycaniu narkotyków w martwych niemowlętach. Jeśli trudno Wam to uwierzyć, posłuchajcie samego pomysłodawcy (3:25):
Tak jak wspomniałem na początku, pomimo dość mocnego osadzenia teledysku w rzeczywistości (tak szokujące pomysły szmuglerów naprawdę wprowadzane są w życie) wytwórnia płytowa wyraziła zdecydowany sprzeciw. Prawdopodobnie nie chcieli tak od razu pogrążać świetnie się zapowiadającego zespołu czymś tak szokującym – zdecydowali się na bezpieczne zagranie i Guns N’Roses wyszło na tym bardzo dobrze. Kariera Axla i spółki zaczęła się sypać wraz z kolejnymi wypadającymi zębami wokalisty. Wokalisty, który kilka dni temu osobiście zapowiedział definitywny koniec kapeli, która powinna była się rozpaść już wraz z odejściem Slasha 18 lat temu.
Uroczy artykuł 😀 to tak z okazji Dnia Dziecka? 😉
PolubieniePolubienie
Przejrzałaś mnie 😉
PolubieniePolubienie
To brzmi jak starszny bullshit i dorabianie ideologi po czasie licząc na dodatkowy rozgłos i kolejne paczki heroiny.
PolubieniePolubienie
Brzmi jak kolejna z miejskich legend. Coś jak stwierdzenie, że Pokemon Red dzieje się w świecie po trzeciej wojnie światowej.
PolubieniePolubienie
Z tą różnicą, że to nie twórca Pokemonów nie twierdził, że akcja osadzona jest w świecie po III wojnie światowej 😉
PolubieniePolubienie