Niemal dokładnie rok temu w syberyjskiej wiecznej zmarzlinie odnaleziono zwłoki samicy mamuta, z doskonale zachowaną tkanką mięśniową. Mające około 10-15 tysięcy lat mięso według naukowców prowadzących badania wyglądało na całkiem świeże, a jedyną oznaką, że może być z nim coś nie tak, był podejrzany zapach, które wydzielało. Truchło zwierzęcia przewieziono do Muzeum Mamutów w Jakucku, gdzie naukowcy planowali zbadać jego DNA, szukając sposobności do sklonowania przedstawiciela wymarłego gatunku. 62 lata wcześniej ludzie nie mieli takich dalekosiężnych planów i znalezionego mamuta postanowili najzwyczajniej w świecie zjeść.
13 stycznia 1951 roku w nowojorskim Hotelu Roosevelt odbyła się 47 doroczna kolacja Klubu Odkrywców, której cechą szczególną jest składające się z wykwintnych i niespotykanych dań menu. Tego wieczoru na zaproszonych gości czekały kraby pacyficzne (z nogami tak dużymi, że jedną sztuką najadłoby się 10 osób), zupa żółwiowa, steki z bizona, paluszki serowe oraz „danie, którego w tamtym roku hotel miał już nie zaserwować” (co zauważył wnikliwy dziennikarz Christian Science Monitor w magazynie, który ukazał się cztery dni później). Jak się okazało, nie zaserwował już nigdy więcej. Nikt. I nigdzie.

Na zakończenie wystawnej uczty hotelowi kelnerzy podali przekąski przygotowane z jedynego w swoim rodzaju, przekraczającego termin ważności o 250 tysięcy lat (!) mięsa, które wykopano wraz ze szkieletem mamuta na wyspie Akutan, przynależącej do Alaski. Początkowo zakonserwowane lodem zwierzę chciano wydobyć w dolinie rzeki Yukon, ale koszt takiej operacji był zbyt duży. W przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze, za przekąskę z mamuta po hydraulicznym wykopaniu we wspomnianym miejscu jego mięsa należałoby zapłacić aż 13700 złotych. Z drugiej strony, szansa na znalezienie strawnego mięsiwa była znikoma, więc klubowe plany niemal spaliły na panewce.

Niemal, gdyż jeden z członków, wielebny Bernard Hubbard, wskazał jeszcze jedno miejsce, gdzie próba wydobycia szczątków wymarłego trąbowca była nie tylko bardziej prawdopodobna, ale też tańsza. Zgodnie z obietnicą 13 stycznia 1951 roku spożyto więc ostatniego jak dotąd mamuta – nie zachowały się jednak w formie pisemnej żadne wypowiedzi odnośnie jego smaku. Część osób, które brały udział w konsumpcji jeszcze żyje, ale zapytanie o wrażenia, znając życie, odpowiedzą, że kojarzył im się z kurczakiem. Ale to już tylko moje dywagacje.
Warty odnotowania jest fakt, że z wspomnianego spotkania koneserów niespotykanego żarła do dzisiaj zachował się mamuci cios, który dynda sobie z sufitu w siedzibie Klubu Odkrywców w Nowym Jorku. A mogli go przerobić na pianino. Albo rzucić psom na pożarcie.

Źródło: http://mentalfloss.com/article/57100/time-250000-year-old-mammoth-was-served-dinner
Przyjemne żarłoczki. Swoją drogą, ciężko im się dziwić. Szkoda tylko, że nie zachowała się żadna relacja i nie wiemy jak mamut smakował, bo może dla mięsa, dla jego smaku warto je klonować? 😉
PolubieniePolubienie
W sumie to oni tego mamuta nie zjedli bo mięso z tego mamuta znajduje się w muzeum yale pebody https://www.vice.com/pl/article/8xp3av/jak-smakuje-mamut
PolubieniePolubienie
Zdrowe zwierzę zginęło gwałtownie zamrożone żywcem. Dlaczego tak szybko zmienił się klimat na tym obszarze, ponoć w wiecznej zmarzlinie znajduje się tam zamrożone rośliny z innych ciepłych szerokości geograficznych.
PolubieniePolubienie
Sądzę, że z powodu globalnego, biblijnego potopu.
PolubieniePolubienie