Męczy Was przeglądanie internetu i czytanie artykułów na oślepiających i niszczących wzrok monitorach? Macie już dość widoku ludzi, którzy podróżując komunikacją miejską, zgarbieni wlepiają swoje ślipia w ekrany niewygodnych telefonów? Uważacie, że prasa papierowa obecnie nie ma już niczego do zaoferowania, bo wszystko co interesujące, znaleźć można w sieci? Jeśli na któreś z powyższych pytań udzieliliście odpowiedzi twierdzącej, to co zaraz opiszę na pewno się Wam spodoba. I obudzi w każdym hipsterskiego ducha.
Do tej pory najlepszym rozwiązaniem problemu ciągłego braku czasu na czytanie ciekawych rzeczy w internecie, było przesyłanie ich sobie w formie pozbawionej reklam i innych niepotrzebnych ozdobników na swojego smartfona lub czytnik książek. Aplikacja Pocket i Kindle nadają się do takich zadań wyśmienicie, ale mają jeden duży mankament, jakim jest bateria, o której naładowanie trzeba się zatroszczyć.
Oczywiście czytnika eBooków wyjątkowo często traktować prądem nie trzeba (i właśnie dlatego często nie zerkamy na ikonę stanu akumulatorka), ale z własnego doświadczenia wiem, że mocy może mu zabraknąć w najmniej oczekiwanym momencie. Dlatego, żeby być pewnym posiadania nośnika wciągającej lektury w czasie długiej podróży, zdecydowanie lepszym pomysłem jest zaopatrzenie się w gazetę. Ale nie taką zwykłą – chodzi o dziennik, którego zawartość możemy skomponować sami.
PaperLater to świeżo uruchomiony na Wyspach serwis, działający na podobnej zasadzie co przywoływany powyżej Pocket: jednym kliknięciem możemy dodać interesujący nas tekst do listy „do przeczytania później” i wrócić do niego w dogodnym momencie. To co go od Pocketa odróżnia to właśnie nośnik, na którym z naszą kolejką artykułów będziemy mogli się zapoznać. W przypadku opisywanej usługi jest to stary, dobry i pachnący drukiem papier. Tak moi drodzy, PaperLater umożliwia zdalne wydrukowanie sobie internetu.
Sceptycy krzykną pewnie, że przecież to samo można zrobić we własnym zakresie po wciśnięciu kombinacji ctrl+P. Trudno odmówić im przynajmniej częściowej racji, jednak to co ma do zaoferowania brytyjski serwis to coś więcej niż wynajmowanie drogiej w eksploatacji atramentówki czy laserówki. To co zostanie Wam przesłane pocztą po skompletowaniu wystarczającej liczby artykułów, zaiste przypomina najprawdziwszą gazetę. Ale nie zawiera reklam.
PaperLater dostępne jest na razie dla zamkniętego grona użytkowników w Wielkiej Brytanii, ale już wkrótce otworzy się na całe Zjednoczone Królestwo, a także inne kraje europejskie. To czy dotrze do nas zależy od potencjalnego zainteresowania – wyrazić je można na stronie głównej projektu. Dlatego jeśli tęsknicie za dobrymi czasami, kiedy czytanie nie było rozpraszane tysiącem powiadomień czy setką alternatywnych eBooków wrzuconych na czytnik, spieszcie zgłosić swój akces.
W końcu na coś trzeba przerobić tę resztkę pozostałych na naszej planecie drzew. Bycie hipsterem kosztuje.
