Ludzka pomysłowość nie przestaje mnie zadziwiać. Kobiety piszą książki o seksie z dinozaurami, pewien facet rzeźbi w drzwiach, szafach i fortepianie, kto inny układa znalezione kamienie, a kolejna osoba odnajduje zapisy nutowe na pośladkach namalowanych wieki temu postaci i odgrywa je przed całym internetem. Dzisiaj znalazłem jeszcze jednego domorosłego artystę. Ten postawił sobie na cel napełnianie dymem butelek, a następnie stopniowe ich opróżnianie i czyszczenie. Nigdy byście nie przypuszczali, jak spektakularny efekt może dzięki temu osiągnąć.
Jim Dilingian tworzy dość niecodzienne obrazy, posługując się dymem powstałym z palenia się świecy oraz pędzlami. I choć jego prace bardzo mocno ocierają się o kicz, nie można odmówić mu kreatywności i dużej wprawy – tej ostatniej porównywalnej do zapaleńców budujących modele statków w szklanych pojemnikach.
Jak widać na załączonych zdjęciach, Dilingian upodobał sobie motyw podmiejskiego rozkładu, który jego zdaniem znakomicie pasuje do nośnika przez niego wybranego – znalezionych na terenach poza centrum miasta szklanych śmieci. „Jako obiekty sztuki, butelki stają się swego rodzaju klepsydrami – ich osuszone wnętrza zamieszkują teraz ulotne wspomnienia” – dość poetycko (i, ponownie, kiczowato) opisuje swoje dzieła artysta. Nie zwracajmy jednak uwagi na to co mówi, a popatrzmy przez chwilę na to co robi.
o kicz się ociera, to fakt, ale pomysłowości i oryginalności odmówić mu nie można 😉
PolubieniePolubienie
Może nie do końca mi się to podoba, ale szanuję sztukę, która wymaga pracy nad nią. A to zdaje się być niesamowicie pracochłonne. Zdecydowanie coś dla cierpliwych ludzi, czyli zupełnie nie dla mnie 😉
PolubieniePolubienie
Facet chyba lubi samochody ;). Szkoda, że takie to kiczowate, połowa przyjemności z oglądania… uleciała z dymem.
PolubieniePolubienie