Nie wiem dlaczego utarło się przyjmować, że każda forma malowania na elewacjach, płotach, słupach czy przystankach jest przejawem wandalizmu. Kiedy artysta wypróżnia się do puszek i sprzedaje je bandzie idiotów – jest to sztuka. Kiedy nawiedzona ceramiczka tworzy figurki zakrwawionych dzieci nabijanych na pal – jest to sztuka. Kiedy natomiast uzdolniony artysta skorzysta z okazji, by ponure blokowisko wykorzystać jako płótno, staje się przestępcą, który na mocy artykułu 288 Kodeksu Karnego może trafić za kratki nawet na 5 lat. Albo zapłacić 30 tysięcy złotych grzywny. Wyczuwacie ten absurd?
Oczywiście nie stoję po stronie domorosłych twórców, których życiowym osiągnięciem i powodem do chluby jest narysowanie na ścianie przerośniętego kutasa z podpisem „CHWDP” (po co to „H” tak w ogóle?), ale tych wirtuozów puszki z farbą w sprayu, którzy w kilka chwil potrafią stworzyć niemal arcydzieła sztuki nowoczesnej. Takiej, za którą tak naprawdę powinno się im płacić, a nie ścigać z urzędu. W czasach, kiedy słowo galeria kojarzy się sobotnim wyjściem na zakupy, połączonym z wpieprzaniem hamburgerów i frytek oraz (opcjonalnie) zaliczaniem gimnazjalistek liczących na nowy telefon, warto jest docenić osoby, które tworząc w strukturze miejskiej przynajmniej w taki sposób „narażają” ignorantów na kontakt ze sztuką. Jakkolwiek oklepanym pojęciem było ostatnie słowo poprzedniego zdania.
Powiedzmy sobie szczerze – jak tu nie docenić prac, które w tak błyskotliwy sposób potrafią wkomponować swoje dzieła jednocześnie w topografię wielkomiejskich blokowisk oraz te resztki natury, które postępująca urbanizacja nie zdołała jeszcze w całości wykorzenić?
Jesli o sztuke uliczna chodzi, to niesamowite wrazenie wywarla na mnie Christiania – dzielnica Kopenhagi. Na wejsciu do niej jest tabliczka, ze wykracza sie poza obszar Unii Europejskiej. Cale 40 ha zamieszkuja squatersi i hippisi, na uliczkach jawnie zazywaja hasz, a kazdy domek i ogrodek jest kolorowy, pokryty graffiti, starymi plakatami, losowymi rzezbami, samowolka, sa warsztaty, gdzie skladaja z ukradzionych nowe rowery i bezwzgledny zakaz fotografowania oraz biegania (bo kojarzy sie to mieszkancom z zagrozeniem policja). A to wszystko niedaleko centrum miasta – wrazenie totalnej nierzeczywistosci 🙂
PolubieniePolubienie