"Na takie gówno jestem już chyba za stary"

5 uwag do wpisu “"Na takie gówno jestem już chyba za stary"”

  1. Przyznam, że kiedy zobaczyłem tytuł recenzji zdziwiłem się, bo podobnie jak w większości recenzji, które czytałem, mi „Strażnicy Galaktyki” się podobali. Dopiero przeczytawszy cały tekst zrozumiałem Twój punkt widzenia. Chodzę na wszystkie filmy na bazie komiksów, bo jestem ich wielkim fanem, ale zawsze zastanawiam się jak taki film bez niepokazanych na ekranie kontekstów odbiera widz, który kompletnie nie zna komiksowych oryginałów. Tym bardziej, że z mojego punktu widzenia, pokazywane historie są spłyconymi wersjami komiksowych sag, ale – co gorsza – miksem kilku odrębnych historii. W przypadku „Strażników Galaktyki” problem jest jeszcze większy, bo żaden z bohaterów nie został przedstawiony w poprzednich produkcjach (poza Kolekcjonerem, czyli kosmicznym Liberace w wersji bel Toro).

    Teraz mam odpowiedź jak wymagający widz odbiera tego typu obraz. I nie dziwię się, bo w piątek jak biegłem z premiery „Strażników” na kolejny film na Nowych Horyzontach spotkani na festiwalu z politowaniem patrzyli na mnie, jak wyjaśniałem, że zdyszany jestem z powodu biegu z multipleksu.

    Wyszedłeś z „Avengers”? Nie dziwię się – sam miałem ochotę, podobnie jak na kilku innych komiksowych filmów spłyconych pod gusta amerykańskich nastolatków. Mimo wszystko ciągnie mnie, żeby zobaczyć jak wyglądają te „ekranizacje”. Zresztą nie jestem komiksowym ortodoksem. Nauczyłem się, że nie powinienem wymagać świetnej gry aktorskiej, kreacji postaci w filmie i skomplikowanej fabuły. Ma być widowisko WOW do popcornu. I własnie dlatego napisałem, że „Strażnicy Galaktyki” podobali mi się, bo uznałem, że wśród kolejnych komiksowych papek są na na prawdę przyzwoitym poziomie. Choć oczywiście zgadzam się do wielu twoich zarzutów.

    Aha, nie jesteś za stary na to gówno i piszę to ja, też świeżo upieczony 30-latek. teraz pobuszuję na twojej stronie w poszukiwaniu recenzji ostatnich „X-menów”, bo sam jestem ciekaw jak odebrałeś ten film.

    Polubienie

    1. Nie jestem takim wymagającym widzem, na jakiego przypadkiem zapozowałem w tej recenzji 😉

      Kino głównego, szerokiego, rozrywkowego nurtu to mój konik, ale, tak jak pisałem w komentarzu do @KulturaZombie:disqus, możliwe że Marvel już mi się przejadł. Nasyciłem się wystarczająco takimi produkcjami – i chociaż doceniam odmienność tego filmu od innych ich produkcji (wszak wiele ryzykowali, inwestując w inną franczyzę) – jakoś idealnie nie trafia do mnie to, co oglądałem.

      Polubienie

      1. Mi Marvel się nie przejadł i pewnie szybko to nie nastąpi, jestem zainteresowany kolejnymi produkcjami, tym bardziej, że sięgają w końcu bliższe mi po postacie z komiksów np. Doktora Strange.

        Polubienie

  2. Powiem tak: jesteś zbyt surowy dla tego rodzaju kina, choć jestem wstanie zrozumieć Twój punkt widzenia. Dla mnie GotG to pierwsza, dobra space opera po wielu latach (Riddicka za nią nie uważam) i co ciekawe jeden z najbardziej barwnych filmów Marvela. Jeśli spojrzysz na ekranizacje komiksów to ciężko nie odnieść wrażenia, że wszystko już było – co dobitnie pokazał ostatni Superman mocno wzorując się na Batmanie Nolana. Przepis Disney’a jest jeszcze prostszy – mix humoru, patosu i niecodziennych technologi się sprawdza lepiej bądź gorzej i o ile nie obraża mojej inteligencji to oglądam go jak dobre kino rozrywkowe.

    Nie oznacza to, ze gardzę czymś inteligentnym (do dziś jednym z moich ulubionych filmów jest „Only Lovers Alive”), ale nie podchodzę na poważnie to rzeczy, które z natury są niepoważne. Mnie różnorodność postaci, światów i szaleństwo Jamesa Gunna się podobało. Scena walki z głównym przeciwnikiem zaskakuje – to rzadkie w ostatnich latach.

    Nie jesteś za stary na to gówno – po prostu nie jesteś „targetem” takich filmów. Obejrzyj Begin Again – jeszcze je puszczają w kinach. Od razu poprawi Ci się humor.

    Polubienie

    1. Surowy pewnie nie jestem, bo takie kino lubię i na takim kinie się wychowałem. Problemem jest też pewnie nie tylko starzenie się, ale też przesyt takimi treściami. Bo z tego co zauważyłem, to do kina chodzę głównie na takie bombastyczne produkcje.

      Z drugiej strony, miesiąc temu byłem na „Edge of Tomorrow” i dla mnie jest to najlepszy film tego roku, jeśli nie najlepszy film ostatnich trzech lat. Co ciekawe, to też ekranizacja komiksu, też pełna humoru, ale jednak bardziej ziemska (mimo, że też z kosmitami) i z historią, w którą w jakiś sposób mogłem się zaangażować.

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s