Postawmy sprawę jasno – wiele można powiedzieć o serialu na podstawie prozy George’a R.R. Martina, ale na pewno nie to, że często ucieka się do sytuacji komicznych. Fakt, bohaterowie (tak jak ich książkowi odpowiednicy) potrafią rzucić ciętą ripostą (patrzę na Ciebie, zdeformowany karle), która niemal z automatu wywołuje uśmiech na twarzach widzów, ale HBO raczej nie stara się atakować nas humorem słownym czy sytuacyjnym w produkcji, która najczęściej kojarzona jest z kazirodztwem, zarzynaniem płodów, odcinaniem genitaliów i wyciskaniem z czaszek mózgów. Poprawka – może się nie stara, ale z drugiej strony nawet nie wie, że do jednego z odcinków udało się twórcom przemycić… fragment skeczu Monty Pythona.

W trzecim epizodzie czwartego sezonu widzimy armię Daenerys stojącą u bram Meereen. Na powitanie uroczej (chociaż z rozdziału na rozdział coraz bardziej irytującej) Khaleesi z niewolniczego miasta wyjeżdża śmiałek, który ku uciesze siedzącej na murach gawiedzi zaczyna szydzić zarówno z niej, jak i idących za nią krok w krok oddziałów Nieskalanych (czyt. wykastrowanych). Po wysikaniu w ich kierunku strumienia ciepłego moczu ów hardy wojak mówi coś w niskim valyriańskim, co służka Matki Smoków tłumaczy w następujący sposób:
Nie można mówić o armii mężczyzn, jeśli ci mężczyźni nie posiadają męskich części ciała. A ty wcale nie jesteś kobietą, tylko facetem który schował kutasa we własnej dupie.
Udowadnia tym samym, że mulatki (nawet te najbardziej urodziwe) za cholerę nie znają się na przekładzie. (Tak, wiem, to podpada rasizm. Pozwijcie mnie.)

Co w takim razie naprawdę mówi trzymający się za własną fujarę chojrak do Zrodzonej z Burzy blondynki? Mniej więcej, ale raczej więcej, to:
Twoja matka była chomikiem, a twój ojciec śmierdział skisłymi jagodami.
Chwila, chwila, skąd my to znamy? Każdy szanujący się człowiek z pewnością w mig zauważył bezpośrednie, ale zakamuflowane nawiązanie do arcydzieła brytyjskiej komedii, jakim bez wątpienia jest „Monty Python i św. Graal” (20 rzeczy, których o nim nie wiedzieliście znajdziecie tutaj). Na tyle bezpośrednie, że ów cytat jest żywcem wyjęty z ust francuskiego rycerza, obrzucającego tym wyzwiskiem króla Artura i jego rycerzy, domagających się mniej więcej tego samego, co bohaterka „Pieśni Lodu i Ognia”.

Jakim cudem ta kwestia znalazła się w odcinku, zapytacie i kto przy zdrowych zmysłach był w stanie wyłapać „błąd” w tłumaczeniu nieistniejącego języka? Odpowiedzi na pierwszą część pytania udzielił twórca serialowego języka David Peterson, który przemycił nawiązanie na prośbę producenta Dana Weissa. Ten ostatni nie podejrzewał, że są na świecie osoby na tyle zdrowych zmysłów pozbawione, że starovalyriański mają w jednym palcu i już w chwili wyświetlania tej sceny po raz pierwszy (!) zaatakowali Petersona na Twitterze, wytykając mu rażącą nieścisłość. Nie pozostało mu więc nic innego, jak tylko przyznać się do niewinnego żarciku (na tyle niewinnego, że nie trzeba będzie wycinać tej sceny z wydania Blu-ray, w przeciwieństwie do nabitej na pal głowy George’a Busha z sezonu pierwszego).

Co ciekawe, w tym samym epizodzie (nienawidzę tego anglicyzmu) jest jeszcze jedno nawiązanie do dokładnie tej samej sceny pod francuskim zamkiem w „Św. Graalu”. Chodzi o sympatyczną sekwencję z Davosem i córką Stanisa Baratheona, która rozpoczyna się od jej wyrzutu, że ten pierwszy nie potrafi przeczytać poprawnie słowa „knight” (z ang. „rycerz”), wymawiając je jako „ka-niggit”. Czyli dokładnie tak samo, jak wyzywający matkę króla Artura od chomików irytujący pajac na murze zamku właśnie. Nie, to nie przypadek. I nie, nie sądzę.
Porównajcie 10 sekundę pierwszego klipu, z 1:27 drugiego:
Pomysł na wpis podsunął mi nieoceniony serwis Cracked.com. Wstyd go nie znać.
WTF, skoro nienawidzisz „epizodu” to czemu nie używasz „odcinka”?
PolubieniePolubienie
Żeby o tym powiedzieć. I uniknąć powtórzenia. Proste.
PolubieniePolubienie
„Epizod” nie jest anglicyzmem. Słowo pochodzi z greki (gr.: epeisódios) i nie jest nowym słowem w języku polskim. Poza tym „epizod” w tym artykule został źle użyty. Synonimem epizodu nie jest „odcinek” a: fragment, zdarzenie, wątek, ustęp, rola, które nie mają większego znaczenia w danym momencie lub nie wpływają na główną fabułę dzieła.
Mówienie o zapożyczeniu z angielskiego odnosić się może jedynie do słowa „episode”, które to słowo w angielskim znalazło się przypadkiem w mniej więcej XV-XVI wieku. Słowo było już wtedy znane jako właśnie nieznaczący fragment historyjki lub opowiadania, relacji, ale nie używane w innym znaczeniu. Dwór angielski uznawał sytuacje które działy się w Europie środkowej (wojny, konflikty rodzinne i łączenie monarchii różnych narodów) za niemające wpływu na kształt i przyszłość państwa Brytów, czyli za epizodyczne. Mimo to termin wszedł do użycia dość płynnie i zaczął nabierać odmiennego od pierwotnego znaczenia.
PolubieniePolubienie
Słuszna uwaga. Źle to ująłem – chodziło mi o kalkowanie użycia tego słowa z języka angielskiego, gdzie „sezony” dzieli się na „epizody”. I stąd „epizody” trafiły na polskie strony o serialach piszących.
PolubieniePolubienie
Daenerys rzeczywiście jest trochę irytująca, ale nie tak jak to, że z świetnego serialu zrobili pornos połączony z kilkoma obleśnymi scenami spływającymi krwią…
PolubieniePolubienie
jeżeli jest to pornol z kilkoma obleśnymi scenami spływającymi krwią – to w którym momencie był on świetnym serialem,
kobieto trochę logiki i może dla porównania oglądnij pornola będziesz widziała różnice
PolubieniePolubienie