Nie zliczę sytuacji w moim życiu, kiedy dopiero po długiej, a najczęściej jeszcze dłuższej chwili orientowałem się, że koło nosa przeszła mi prawdziwa okazja na a) zarobek, b) zaistnienie w towarzystwie czy c) ciętą ripostę godną prawdziwych mistrzów, ale bez uciekania się do swojskiego „spierdalaj”. Może to właśnie dlatego w kwiecie wieku naszła mnie refleksja, iż jestem biednym i wulgarnym introwertykiem. Z drugiej strony, nie sposób mieć przecież wszystkiego i świecić przykładem niczym psie jajca, ale zaległości można nadrobić przynajmniej wirtualnie, od czasu do czasu wrzucając coś kulturalnego (lub nie) na KWP. Dzisiaj będzie właśnie o niekulturalnej kulturze i jegomościu, który dogodnych sytuacji nie zwykł marnować.
Ów pan co prawda również nie obnosi się ze swoimi personaliami, w zastępstwie używając pseudonimu Pejac, ale nie można odmówić mu kreatywności, wyczucia chwili i naprawdę twórczego (i kąśliwego) podejścia do komentowania otaczającej go rzeczywistości. Hiszpan (bez skojarzeń) uwielbia bawić się pędzlem (prosiłem, bez skojarzeń!), który najczęściej moczy w czarnej farbie, by następnie kilkoma jego pociągnięciami dodać swoje trzy grosze, idealnie wpasowując swoją sztukę w ulicę (lub pobocze). Jakiś czas temu zdjęcie jednego z jego dzieł wrzuciłem na Facebooka i Twittera, co spotkało się z bardzo pozytywnym odzewem osób śledzących profile społecznościowe KWP. Idąc za ciosem poniżej prezentuję jeszcze kilka prac zaiste uzdolnionego streetartysty.
O łał, jakie to piękne! Niesamowity talent, chciałabym takie rzeczy móc oglądać na ulicach Gdańska. Niebywałe, po prostu niebywałe.
PolubieniePolubienie
chodzimy po tych samych rewirach 🙂 super 🙂
PolubieniePolubienie
świetne 🙂
PolubieniePolubienie
Zakochałam się w przypalanych krasnalach, ach te hiszpańskie pędzle (też bez skojarzeń).
PolubieniePolubienie
Wielkie wooooooooooooooooooooow 😀
PolubieniePolubienie