Historia, którą za chwilę przeczytacie, część z Was z pewnością zna, ale jako że wśród nas są też osoby, które urodziły się już po tym, gdy internet do Polski przestały transportować gołębie pocztowe, a zabrała się za to śp. Telekomunikacja Polska, korzystając z lekko zmodernizowanych linii telegraficznych, opiszę ją mimo to. Bo jak tu nie opisać na KWP tak groteskowego połączenia zabawek dla dzieci z nazistowską machiną zagłady, w której tryby wpadło i z których już się nie wydostało aż 11 milionów osób?
W 1996 roku Zbigniew Libera postanowił zaszokować świat, przygotowując kontrowersyjną instalację zbudowaną z klocków LEGO. Początkowo planował zbudować z istniejących zestawów popularnej marki sowieckie gułagi, jednak bardzo szybko zmienił koncepcję całkowicie, oddając się idei zilustrowania bardziej zorganizowanego systemu eksterminacji ludności. A ten mogli wymyślić tylko Niemcy. Libera wyszedł z założenia, że skoro z klocków LEGO można zbudować wszystko (co reklamowała sama firma), nie zawsze musi być to coś pogodnego i sympatycznego.

Jak sam powiedział:
– Myśl, która doprowadziła mnie do zrobienia tej pracy, dotyczyła samej racjonalności, która jest podstawą systemu klocków Lego, a która wydała mi się przerażająca: nie można z tych klocków zbudować nic, na co nie pozwala precyzyjny, racjonalny system.
Z pomocą Działu Rozwoju Centrum Sztuki Współczesnej Libera skontaktował się z polskim oddziałem duńskiej firmy, która udostępniała polskiemu artyście klocki, z których mógł stworzyć co tylko chciał, z zastrzeżeniem, że na pracach zostaną umieszczone adnotację, że LEGO było ich mecenasem. Nikt w kraju ze stolicą w Kopenhadze nie przewidział jednak, że kościotrupy z zestawu „Piraci” i policjanci z zestawu „Posterunek policji” wcielą się u Libery odpowiednio w więźniów obozów koncentracyjnych i ich niemieckich oprawców.

Polski artysta przygotował trzy nowe zestawy – w skład każdego z nich wchodziło siedem pudełek. Ich zawartość w archiwalnym artykule serwis culture.pl opisał następującymi słowy:
Dwa największe pudełka zawierają klocki, z których można zbudować budynek krematorium oraz obozowe baraki otoczone płotem z drutu kolczastego wraz z bramą, pilnowane przez dwie wieże wartownicze. Na średnim pudełku znajduje się zdjęcie magazynu – z czterech otwartych drzwi wysypują się ubrania i rzeczy osobiste, odebrane więźniom, gdy trafili do obozu. Na czterech ostatnich, niewielkich opakowaniach klocków widnieją postaci więźnia bitego przez strażnika, więźniów stojących za drutem kolczastym i komendanta obozu. Ukazane zostały także eksperymenty lekarskie dokonywane na więźniach-kościotrupach przez obozowego lekarza.
Po raz pierwszy pracę pokazano w 1996 roku na Zamku Ujazdowskim w Warszawie, jednak nie wywołała większych kontrowersji, gdyż niewiele osób miało ochotę zwiedzać latem przybytek, mający w nazwie słowa „Centrum”, „Sztuka” i „Współczesna”, a ci, którzy jednak na wystawę dotarli, raczej nie zwrócili uwagi na durne klocki dla dzieci. O dziele Libery głośno zrobiło się rok później, kiedy miało być wystawione w polskim pawilonie na Biennale w Wenecji, ale na skutek działania cenzury z pomysłu ostatecznie zrezygnowano. Kurator pawilonu tłumaczył swoją decyzję obawami o oskarżenia naszego kraju o antysemityzm przez wpływowych Żydów nowojorskich.

Nieprzychylni pracy (nie wiedzieć czemu) okazali się również krytycy sztuki, zarzucając autorowi wygłupy, nonszalancję i trywializowanie tragedii. Co więcej, po aferze związanej z biennale obudził się mecenas pracy – firma LEGO wytoczyła Liberze proces o zniesławienie, jednak pod naporem duńskiej opinii publicznej szybko wycofała się z oskarżeń. Widać przeciętni Skandynawowie dostrzegli w pracy coś, czego nie dostrzegli prawdziwi znawcy – skoro temat holokaustu można trywializować przygodowymi filmami wojennymi, to dlaczego nie można tego robić za pomocą zabawek?
Jakie były dalsze losy uznawanego z jedno z najważniejszych dokonań w polskiej sztuce współczesnej dzieła? Okazało się, że ci sami nowojorscy Żydzi, których obawiał się wspomniany kurator, kupili jeden z zestawów do swojego Jewish Museum. Drugi trafił do Domu Historii RFN w Bonn, a trzeci trzy lata temu od norweskiego kolekcjonera Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie odkupiło za 245 tysięcy złotych. Do tej kwoty 103 tysiące dorzucili Polacy na zbiórce publicznej organizowanej przez Towarzystwo Przyjaciół Sztuki Nowoczesnej. A czy Ty dorzuciłeś się do tego „polskiego obozu zagłady”?
Kiedyś w czasach gdy informacje śmierdziały farbą drukarską, czytałem o tej instalacji. Najbardziej podobało mi się skrajna różnica w reakcjach w zależności od pokolenia. Z jednej strony oburzenie pokolenia, które przeżyło wojnę, a także ich dzieci oraz zachwyt następnego pokolenia. I rozmowa, której sens mniej więcej brzmiał tak:
-Tato, a można będzie się pobawić tymi klockami-
– No, wiesz, nie uważasz, że może nie wypada-
– No, co można by było pobawić się w wyzwalanie obozu, albo zorganizowanie buntu-
Wtedy pomyślałem, że chyba należę do tego pierwszego pokolenia choć miałem w 1996 r. 16 lat.
Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za bloga.
PolubieniePolubienie
Wystarczy, że do danego kawałka sztuki podejdzie się bez znajomości kontekstu, a już wywołuje kompletnie odmienne reakcje. Najbardziej mnie jednak ciekawi reakcja środowiska bezpośrednio dotkniętego holocaustem, które najpierw chciało Liberę ukrzyżować, a następnie jego pracę umieściło w swoim muzeum.
PolubieniePolubienie
Pamiętam te klocki i całą aferę…
PolubieniePolubienie
Najlepsze dzieła wywołują takie właśnie sprzeczne reakcje. Swoją drogą – a pamięta ktoś jeszcze Obieranie Ziemniaków?
PolubieniePolubienie
Ja pamiętam i, podobnie jak większość gości Zachęty, również mam problemy z nazywaniem tego sztuką.
PolubieniePolubienie
„Libera wyszedł z założenia, że skoro z klocków LEGO można zbudować wszystko (co reklamowała sama firma), nie zawsze musi być to coś pogodnego i sympatycznego.”
Ale wyszło mu coś zupełnie innego. Jeśli lepiej przyjrzeć się tym zestawom, widać, że elementy są przycięte i klejone, nie dałoby się tego zestawu zbudować z „fabrycznych” klocków. Co nadaje dziełu kolejną płaszczyznę interpretacji – brutalnie forsując swoją wizję można wykoślawić każdą, nawet najpiękniejszą ideę
PolubieniePolubienie
Z tego co wiem, Libera nie wiedział, że LEGO ma w swoich zestawach klocki „dachówkowe”. O samych klockach, jak widać, nie miał zielonego pojęcia – bardziej mu, tak jak piszesz, chodziło o przeforsowanie swojej wizji za wszelką cenę, bez zastanawiania się nad możliwościami, które dają mu środki użyte do jej wyrażenia.
PolubieniePolubienie
Telekomunikacja Polska kupiła orange i postanowiła przejąć nazwę (tzw. Rebranding) wiec z tym „śp” to przesada bo to ciągle ta sama firma.
PolubieniePolubienie