Niewielu z Was pewnie wie, że końcówka września upływa pod znakiem Tygodnia Książek Zakazanych. Tradycja, która powoli zaczyna zbierać swoich entuzjastów również w Polsce, przywędrowała do nas ze Stanów Zjednoczonych, gdzie obchodzona jest już od 32 lat. Jest to czas, kiedy za wielką wodą dyskutuje się o literaturze zakazywanej, wycofywanej z tamtejszych bibliotek lub zwyczajnie kontrowersyjnych, ale mających dużą wartość literacką.
Tegoroczna edycja w anglojęzycznej części internetu obfitowała w wiele ciekawych tekstów udowadniających, jak głupi mogą być (i często wciąż są) Amerykanie. To co w nich przeczytałem wprowadziło mnie w tak wielką konsternację, że nie omieszkałem wynotować sobie najciekawszych wątków i na ich podstawie skompilować poniższą (jak zwykle subiektywną) listę najdziwniejszych i najbardziej absurdalnych powodów zakazywania lub kwestionowania literackich dzieł. Nazwałem ją Listą Grozy.
„Fahrenheit 451” – Ray Bradbury
To dość zabawne, że książka o zakazywaniu i paleniu książek i niebezpieczeństwach jakie pociąga za sobą praktyka cenzurowania, była zakazywana z powodu wspomnianej zawartości. Jednym z tematów poruszanych przez powieść Bradbury’ego jest walka z rządem, który stara się odebrać lub przynajmniej ograniczyć wolność słowa. Trudno się więc dziwić, że w latach 50. (książkę wydano w 1953 roku), kiedy Ameryka żyła Makkartyzmem, wątki z „Fahrenheit 451” były raczej niemile widziane.
Autor podpadł też autorytetom, ze względu na wulgarne słownictwo (na ówczesne czasy), co miało mieć zły wpływ na czytelników oraz za to, iż jedną z palonych w „451” książek była Biblia. O Koranie nikt się nawet nie zająknął.

„Nowy Wspaniały Świat” – Aldous Huxley
Antyutopijna powieść Huxleya, stawiana przez wielu na równi, a przez wielu więcej powyżej „Roku 1984” Orwella, celna krytyka cywilizacji przemysłowej i swoista przestroga dla ludzkości, a także lektura w polskich (i nie tylko) liceach w ostatnich latach częściej jest promowana, niż zakazywana. Niestety, nawet w tak niezwykle postępowych Stanach Zjednoczonych „Nowy Wspaniały Świat” w niektórych szkołach był z sylabusa usuwany za, uwaga, pokazywanie, że rozwiązły seks to dobra zabawa. Czytelnikom nie trzeba chyba dodawać, że pozbawiona emocji, pusta i niedająca spełnienia czynność, jaką prokreacja stała się u Huxleya z dobrą zabawą miała tyle wspólnego, co swingerska orgia z in vitro.

Niestety tyle samo kontrowersji nie wzbudził fakt, że uznawana za literackie arcydzieło książka (nawet ja wpisałem ją do swojej pięćdziesiątki) jest plagiatem dwóch innych książek polskiego pisarza Mieczysława Smolarskiego. Chodzi tu o dwie powieści science-fiction „Miasto światłości” (1924) oraz „Podróż poślubna Pana Hamiltona” (1928), na które Smolarski w otwartym liście do Huxleya (w roku 1948) napisał m.in.:
Dzieło świetnego autora zarówno w całym zarysie świata przyszłościowego, jak i w niezliczonych szczegółach tak dalece przypomina nie jedną, ale dwie moje powieści, że usuwa to, jak sądzę, wszelką możliwość przypadkowych analogii.
Aldous Huxley na zarzuty nigdy nie odpowiedział, choć list do rąk własnych otrzymał za pośrednictwem brytyjskiego konsulatu. Tak, również w przekładzie na angielski. Ale kto by się tam przejmował anonimowym pisarzyną ze zniszczonego wojną kraju, skoro nawet kryptologów od Enigmy i lotników znad Londynu z pamięci wyrzucić Brytole postanowili?

„Nigdziebądź” – Neil Gaiman
Przez ponad dekadę książka Neil Gaimana była dostępna w szkolnej księgarni jednej z amerykańskich szkół jako lektura dodatkowa, nie wzbudzając żadnych kontrowersji. Aż tu nagle pewnego dnia, matka z jednej uczennic przypadkiem natrafiła na fragment, który uznała za wyjątkowo nieodpowiedni dla jej kończącej liceum (!) córki. Oto on:
Para, która mimo późnej pory szła wybrzeżem w ich stronę, trzymając się za ręce, teraz usiadła na środku ławki między Richardem a Anestezją i zaczęła całować się namiętnie.
– Przepraszam — rzucił Richard.
Mężczyzna wsunął rękę pod sweter kobiety i poruszał nią z entuzjazmem odkrywcy badającego nieznany kontynent.
– Chcę odzyskać swoje życie – poinformował parę Richard.
– Kocham cię — powiedział mężczyzna do kobiety.
– Ale twoja żona… – odparła kobieta, liżąc go po policzku.
– Pieprzyć ją — warknął mężczyzna.
– Nie chcę jej pieprzyć. – Kobieta zachichotała z pijackim rozbawieniem. – Chcę się pieprzyć z tobą. – Położyła mu dłoń na kroczu i zaśmiała się jeszcze głośniej.
– Chodź – rzekł Richard do Anestezji, czując, iż ławka straciła wiele ze swej atrakcyjności.
Należy dodać, że rozentuzjazmowana para to postaci, które pojawiają się właśnie na te kilka zdań i ani wcześniej, ani później nie mają wpływu na fabułę wspaniałej, intrygującej, zabawnej, symbolicznej i nawet można rzec mądrej książki. To tylko tło jednej sceny. Tło, które sprawiło, że powieść Gaimana została odebrana wszystkim uczniom wspomnianego liceum mimo apeli samego autora i jego wiernych czytelników.

„Alicja w Krainie Czarów” – Lewis Carroll
Książka Carrolla miała problemy w wielu krajach i to z różnych powodów, ale najciekawsze z nich to z pewnością obecność szisz, grzybków i palącej jak smok stonogi (powody z lat 60.) oraz promowanie „seksualnego fantazjowania i masturbacji” (lata 90.). Warto nadmienić, że w „Krainie Czarów” nie ma żadnych aluzji co do ostatniego zarzutu, a powieść była zakazywana przez wzgląd na kontrowersje wokół samego autora.
Żeby było śmieszniej, „Alicji” w latach 30. zakazano w Chinach z powodu… gadających zwierząt. Zdaniem gubernatora prowincji Hunan stawianie na jednym poziomie ludzi i zwierząt ma katastrofalny wpływ na morale i zachowanie obywateli. Co ciekawe, jego słowa padły w czasie wojny domowej, która pewnie wpływu na morale i zachowanie obywateli nie miała w ogóle.

„Rok 1984” – George Orwell
Żeby było jeszcze śmieszniej, powieść Orwella, którą niemal wszyscy (łącznie z ZSRR i krajami bloku wschodniego, gdzie zakazano jej w pierwszej kolejności) uznają za bezpośredni i błyskotliwy atak na ustrój komunistyczny, niektórzy chcieli zakazać z zupełnie odwrotnego powodu.
Pewnie zabrzmi to jak jeden z niewybrednych żartów o Amerykanach, ale tym razem należy zachować pełną powagę, w jakże niepoważnej sytuacji. Otóż na początku lat 80. mieszkańcy jednego z hrabstw na Florydzie zakwestionowali lekturę „1984” z powodu… bycia prokomunistyczną.

„Czarnoksiężnik z Krainy Oz” – Frank L. Baum
Choć wydana u schyłku XIX wieku powieść Bauma początkowo nie wywołała wielu kontrowersji, to już 28 lat później została zakazana przez wszystkie amerykańskie biblioteki z powodu… pojawienia się w niej bardzo silnych postaci kobiecych, obdarzonych zdolnościami przywódczymi. Ban na Dorotkę obowiązywał przez kolejnych kilkadziesiąt lat, jednak powodów ku temu przybywało proporcjonalnie do starzenia się „Czarnoksiężnika”.
W 1952 uznano, że treści są nieodpowiednie dla młodych czytelników. Z kolei w 1957 stwierdzono, że treść nie ma absolutnie żadnej wartości, dodatkowo ucząc dzieci postaw negatywnych oraz promując tchórzostwo. Najgłośniejsza była jednak sprawa z 1986 roku, kiedy (ponownie w Ameryce) kilka ortodoksyjnych rodzin chrześcijańskich wnioskowało za usunięciem dzieła Bauma z bibliotek z powodu pojawienia się w nim postaci dobrej czarownicy, bezbożnych elementów nadprzyrodzonych oraz sugestii, że to nie Bóg kształtuje ludzki charakter, ale człowiek własnymi czynami. Wyrokiem sądu „Czarnoksiężnika z Krainy Oz” co prawda nie zakazano, ale zabroniono dzieciom z rodzin składających pozew zbliżania się do ukochanej przez innych maluczkich powieści. Co sprowadzało się do ich nieobecności podczas omawiania lektury na zajęciach z angielskiego.

„Rzeźnia numer pięć” – Kurt Vonnegut
Zacznę od cytatu z polskiej Wikipedii:
Rzeźnia numer pięć poddawana była wielokrotnie próbom cenzury z uwagi na jej kontrowersyjną formę i atmosferę. Powieść była przez jakiś czas usunięta z programu nauczania i bibliotek w Stanach Zjednoczonych. Doczekała się też sześćdziesiątej siódmej pozycji na liście stu najczęściej kwestionowanych książek 1990-2000 (American Library Association). W 2011 roku została oficjalnie „przekreślona” przez Republic High School w Missouri – na co Biblioteka Pamięci Kurta Vonneguta odpowiedziała wysyłając 150 darmowych kopii powieści tamtejszym uczniom.
O co tyle szumu? Otóż powieść w dość niezwykły sposób łącząca hekatombę ludności Drezna podczas II wojny światowej z elementami absurdalnego science-fiction i gorzkiej satyry krytykowana była już za samą formę. No bo jak można sprowadzać rzeź 25 tysięcy mieszkańców niemieckiego miasta do poziomu fantazji? A co do samej treści, zakazywano powieści Vonneguta za:
- nawiązania do kwestii religijnych
- mocne sceny o zabarwieniu erotycznym
- przemoc
- wulgarny język
- sodomię
- sceny tortur
- ksenofobię
- przedstawianie kobiet w negatywnym świetle
- promowanie dewiacji seksualnych.

Był jeszcze jeden powód. W jednej ze szkół w stanie Kentucky „Rzeźni” zakazano za umieszczenie w niej… łóżka z masażerem o nazwie „Magiczne palce”. Cholera, na samą myśl robię się niezdrowo podniecony.
PS: Tak, wiem, zdjęcie w nagłówku.
Ten artykuł idealnie pokazuje jak oburzenie, poglądy i religia przyćmiewają rzeczywistość.
PolubieniePolubienie
To chyba pierwszy raz, gdy czytam u Ciebie o jakichś książkach i każdą – każdą – mam przeczytaną. Ze dwie, to chyba nawet na półce z ulubionymi. Ha!
PolubieniePolubienie
Hm, dosyć ciekawie wygląda sytuacja „Czarnoksiężnika…”. Książka zakazana w bibliotekach, ergo w znacznym stopniu zakazano jej rozpowszechniania wśród obywateli, ale już nakręcony w 1939 roku film nie wywołał takich kontrowersji…?
PolubieniePolubienie
Nie we wszystkich bibliotekach – niektóre stany robiły takie dziwne jazdy. Sprawie filmu się nie przyglądałem, niniejszy film jest książkowy 🙂
PolubieniePolubienie
Ale głupi ci Amerykanie…
PolubieniePolubienie
Warto wspomnieć tutaj jeszcze o „Mechanicznej pomarańczy”. Amerykańskie wydanie zostało pozbawione ostatniego rozdziału na wiele lat, co całkowicie zmieniło wydźwięk zakończenia i całego tekstu. Film Kubricka powstał na podstawie wersji zubożonej o ostatni rozdział. Można polemizować, czy lepszy finał ma film czy książka, jednak zamysłem autora było zakończyć historię optymistycznie.
PolubieniePolubienie
Zdjęcie tytułowe jak zwykle bulwersujące! A z jakiego filmu pochodzi zdjęcie czarownic, spod fragmentu o „Czarnoksiężniku…” Pytam, żeby przypadkiem nie obejrzeć!
PolubieniePolubienie
Czytałem książkę „100 cenzurowanych książek” i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że po pierwsze, skoro amerykanie uznają za cenzurę wycofanie książki z przynajmniej jednej biblioteki szkolnej to chyba nie wiedzą co to jest cenzura, oraz że uważają się za pępek świata skoro tylko pięć przypadków omówionych nie dotyczyło USA.
PolubieniePolubienie
Muszę poszerzyć horyzonty. Sięgnę po ten tytuł.
PolubieniePolubienie
W takim razie tytuł brzmiał dokładnie „100 zakazanych książek: Historia cenzury dzieł literatury światowej”. Omówiono tam książki które bądź były cenzurowane przez wycięcie partii tekstu, lub nie wydawane, ale także książki wycofane z przynajmniej jednej biblioteki, i wreszcie książki których wprawdzie nie wycofano ale było o to wnioskowane. Polskie posłowie w istocie krytykuje autorów za nazywanie tego cenzurą. Najbardziej paradoksalnym przypadkiem było wycofywanie „Chaty Wuja Toma” – znanej z tego że przyczyniła się do zniesienia niewolnictwa – z powodu podejrzenia propagowania rasizmu. Bo autorka opisała sytuację czarnych niewolników realistycznie, nie pomijając pogardliwych określeń.
Rozbawiło mnie też że wielu rodziców chcąc wycofać jakieś książki z listy lektur, powoływali się na takie argumenty jak to, że bohater 31 razy wzywa imienia Bożego nadaremno. A to grzech.
PolubieniePolubienie