Robi to chyba każdy, ale ile na świecie osób, tyle opinii na ten temat. Jedni nazywają to szczytem bezczelności i ignorancji; inni – przejawem inteligencji i kreatywności. Jaka jest prawda o bazgraniu podczas nudnych zajęć czy spotkań w salkach konferencyjnych dużych i małych korporacji, nikt do końca nie wie. Wiadomo jednak, że nie jest to natręctwo, na które cierpi tylko współczesna cywilizacja. Nie jest to też sposób na zabicie nudy, który narodził się wraz z opatentowaniem długopisu. Jak się okazuje, bazgroły na książkach i manuskryptach zaczęły pojawiać się już ponad 700 lat temu. I, żeby było śmieszniej, te które się zachowały, nie różnią się zbytnio od tego, czym zapełniamy puste miejsca między linijkami tekstu dzisiaj. Nie wierzycie?
Holenderski historyk Erik Kwakkel zajmujący się starymi tomiszczami złożonymi w średniowieczu (a przy okazji autor jednego z najciekawszych blogów, na jakie do tej pory natrafiłem) od wielu już lat para się dokumentowaniem różnych sposobów, w jaki skrybowie „rozpisywali” klasyczne pióra przed podjęciem się żmudnego procesu przepisywania opasłych ksiąg. W stale się powiększającej bazie znaleźć można nie tylko bezkształtne „szlaczki”, ale także, a może nawet przede wszystkim, proste rysunki uśmiechniętych twarzy, ludziki składające się kresek czy geometryczne kształty. Najczęściej pojawiają się one na ostatnich kartach chudszych czy grubszych tomów, a stanowią swoistą sygnaturę danego skryby – jako że książki nie mogły być w żaden sposób podpisywane, tylko pozostawione przez niego bazgroły w jakiś sposób (równie nielegalny) świadczyć mogą o swego rodzaju autorstwie danej kopii.

Rysowanie po drogocennych dziełach to grzech, który popełniali nie tylko wyspecjalizowani w ich powielaniu mężczyźni. W swoich zbiorach Kwakkel posiada również dowody na to, że zabawne i nieprzystające danej księdze szkice były też dziełami osób, do których trafiła ona kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat po publikacji. Dowody, które świadczą, że czytanie podręczników, dokumentacji prawnych czy kronik, oprócz współczesnych studentów czy pracowników korporacji, nudziło także osoby, które wpływową osobę poznawały po tym, że ta nie była od stóp do głów upierdzielona ekskrementami. Czujcie się więc usprawiedliwieni – to co robicie może i na pierwszy rzut oka wygląda jak bazgroły, ale za kilkaset lat może nabrać niezwykłej wartości historycznej. Chyba że to wszelakiej maści kutasy, których Fredro w „Zemście” z dużą dozą pewności na myśli nie miał.
Poniżej kilka wyjątków z dokumentacji Kwakkela – więcej znajdziecie na jego Twitterze, Tumblerze oraz wspomnianym blogu.



Ostatni najlepszy ;p
PolubieniePolubienie
Byłem ciekawe, czy coś padnie o rysowanych fallusach. Nie zawiodłeś mnie! 😀
PolubieniePolubienie
Może im się nudziło po prostu.
PolubieniePolubienie