5 powodów, dla których "Zaginiona dziewczyna" to film zły

20 uwag do wpisu “5 powodów, dla których "Zaginiona dziewczyna" to film zły”

      1. Nie przesadzajmy z tym „nieliczny” i „zna się” 🙂 Zresztą, tu nie trzeba znawcy, żeby wskazał wady. Wystarczy minimum zdrowego rozsądku.

        Polubienie

      1. Niepotrzebnie podnosicie tę kwestię, to akurat nie było aż tak nieprawdopodobne. Bardziej dziwi mnie, że Amy chciała później do niego wrócić. Btw, pokazała mu pod koniec filmu dodatni test ciążowy. Czyje było to dziecko? Chyba Desiego?

        Polubienie

      2. Dziecko było Nicka. Aczkolwiek wiele osób nie zrozumiało tego filmu. Dlaczego zareagowano tak szybko na anonimowy telefon? A może i dlatego, że dotyczył on szopy należącej do siostry męża poszukiwanej. Dlaczego tak szybko zareagowano? A może i dlatego, że jest to małe miasteczko, a detektyw bardzo ambitna. Dlaczego dziecko Nicka? Ponieważ Amy użyła próbki jego spermy, która była przechowywana w laboratorium (nie pamiętam dokładnie co to był za instytut). Brak chemii? Nawet na początku ich znajomości? Przypomnę, że Amy pisała dziennik już długo po ślubie, kiedy chciała wrobić męża. Dlaczego do niego wróciła? Pewnie zauważyliście, że był z niej kawał suki i całe zamieszanie zrobiła ze względu na to, że Nick chciał się z nią rozwieść. Dlaczego adwokat? A kto normalny sam, bez pomocy prawnej broni się przed zarzutami policji czy prokuratury? Kto chodzi do kina podziwiać drugi plan? Nie bądźmy niemili dla aktorów, którzy starają się wypaść jak najlepiej, a nie są tak znani jak Affleck, by dostać główną rolę. Zresztą, za role drugoplanowe także przyznają Oscary. ;-P Dlaczego tak krótkie napisy początkowe? To chyba zbawienie dla nerwusków, dla których czas ich trwania to wieki. Poza tym, ci którzy są ciekawi twórców zostają do samego końca czytając napisy końcowe. Od tego są.
        Co do polotu, pikanterii czy zwrotów akcji to każdy ma inne gusta w tych kwestiach, a kultura nakazuje o nich nie dyskutować.
        Mi Gone Girl się niebywale podobał. Śmiem twierdzić, że to jeden z lepszych filmów tegorocznych festiwali, jeżeli nie najlepszych, a tak okrutnie potraktowany.
        Pozdrawiam serdecznie! 😉

        Polubienie

  1. Wyszedłem z kina z jak najlepszym zdaniem o filmie, ale faktycznie trudno odmówić KWP racji. Zarówno prowadzone na jak najszerszą skalę poszukiwania i rewizja po anonimowym telefonie to motywy, w które trudno uwierzyć, ale nie zgadzam się ze sztampowością fabuły, o której autor pisze. Może nie jestem specem od kina, ale sposób w jaki główna bohaterka ukartowała i zrealizowała własne zniknięcie był dla mnie czymś niesamowitym. Nie rozumiałem za to, po co miałaby wracać od Desiego z powrotem do męża, którego tak nienawidzi, że chciała doprowadzić do jego śmierci. Czy Desi ją więził? Jeśli tak, to mi to umknęło, ale nie sądzę. Film stanowił raczej ciekawy pokaz różnych wymyślnych sposobów na wywrócenie sobie życia do góry nogami, niż spójną fabularnie opowieść o trudnej miłości i nienawiści. Nie umiem znaleźć argumentu przemawiającego za tym, by dwoje głównych bohaterów chciało po tym wszystkim dalej żyć ze sobą. Zupełnie jakby byli do tego zmuszeni głosem ludu. Jakby ktoś im za to oferował jakieś korzyści? Nie wiem, reklamę? Jakim cudem skończyli razem w jednym domu? Odnośnie do drugiego planu – myślę, że udane tło, czy też mówiąc bardziej obrazowo (ha-ha) płótno pod obraz, jakim są główne wątki filmu, to skarb. Relacja Nicka z Go byłą pokazana bardzo fajnie. Relacja Nicka z Amy może jakby bardziej drewniana, ale widziałem podobne związki na żywo, więc bym się tutaj akurat nie czepiał. Niby czego spodziewać się po Hollywood, ale jednak szkoda, że nie podociągano tych wszystkich niedociągnięć, bo wyszedłby bombowy film. Nie pamiętam, kto reżyserował „Prometeusza”, ale też jakaś sława reżyserska. A skoro zdarzył mu się taki babol, no to co dopiero Fincherowi. I jeszcze jedno na koniec – nie pamiętam już, kiedy ostatnio widziałem dobry amerykański film na autorskim scenariuszu. „Fight Club” był na bazie książki Palahniuka, również „Gone Girl” jest chyba na książce. Bo nie wyobrażam sobie, żeby któryś z tych opasłych kurczaczków na wygodnych grzędach głowił się i trudził, aby napisać samemu od początku do końca dobry, pokręcony scenariusz.

    [Edit] Już wiem, czemu Amy przymusiła Nicka, by z nią został. Była w ciąży, a gdyby Nick ją zostawił, zostałby pewnie zniszczony, mianowany pierwszym skurwielem Ameryki. Trzyma się to kupy, jakoś tam.

    Polubienie

  2. Lubię uszczypliwe recenzje, ale…
    1. „Gone girl” jest gorsza od „Labiryntu”, bo jest gorsza? To żaden argument, a li tylko Pańska subiektywna ocena. Pomijając niezrozumiałe potworki w rodzaju „wymuszonego polotu” (w dodatku kamuflującego!), jakiej „pikanterii” jest ten film pozbawiony? Większej liczby cycków? Jak powinna być skonstruowana fabuła, żeby jej pikanterii nie brakowało?
    2. „Bezzwrotny”… czyli pozbawiony zwrotów akcji? Raczy pan żartować? Dodam złośliwie, że bezzwrotna może być co najwyżej butelka.
    3. W pełni się zgadzam, że film jest długi. Czy za długi? Mnie nie znużył.
    4. „Bezpłciowy”. W pełni się zgadzam, że chemii między Affleckiem a Pike nie było nawet w scenach z czasów początków ich znajomości, a szkoda. I też podpisuję się pod tym, że rola siostry bliźniaczki i detektyw prowadzącej śledztwo przyćmiewają parę głównych bohaterów.
    5. Co do działań bez sensu, w Missouri – i w wielu innych w USA – nie obowiązuje żaden czas oczekiwania od momentu czyjegoś zaginięcia do chwili zgłoszenia tego faktu przez rodzinę. I dotyczy to także zaginięcia dorosłych.

    Ani arcydzieło, ani bardzo, bardzo zły film. Dla mnie „Gone Girl” to dobry thriller i przyjemny sposób na spędzenie 149 minut z życiorysu. Takie 7,5- 8/10. 🙂

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s