I sześć, dla których go znienawidzicie.
Jeszcze kilkadziesiąt minut temu ten wpis wyglądał zupełnie inaczej, ale przed publikacją dałem go do przeczytania żonie, która stwierdziła, że w życiu nie przeczytała bardziej gównianego tekstu mojego autorstwa. Miała rację – po skończonym seansie wczorajszego wieczora piałem z zachwytu, w dodatku ciesząc się jak dziecko, że Nolan nie zrobił mi z mózgu sieczki, pozwalając na ogarnięcie opowiedzianej trudnymi naukowymi słowy monumentalnej (acz niezwykle prostej) opowieści. A już dzisiaj napisałem pseudo-filozoficzną refleksję, której nie powstydziłby się autor książki o płaczącej nad pierdzącą rzeką dziewoi. Cóż mogłem więc zrobić? Wyrzuciłem wszystko do kosza, ale świadomy faktu, że „Interstellar” można jednocześnie kochać i nienawidzić, w 12 punktach zdecydowałem się i Was uświadomić.
Za co więc pokochacie film Nolana?
- za przytłaczający rozmach i skalę całego widowiska, wielokrotnie powodujące szczękopad, drgawki i lęk przestrzeni

- za sekwencję improwizowanego dokowania, podczas której dostaniecie skurczu mięśni, palpitacji serca i stanu przedzawałowego
- za emocje, które miały być najsłabszym elementem „Interstellar”, a dają jeszcze większego kopa niż efekty specjalne
- za to dziwne kwadratowe kroczące coś ze zwiastuna, które jest bardziej ludzkie, niż niektóre postaci z krwi i kości

- za niespodzianki obsadowe i nawiązania, które reżyser umiejętnie i skrzętnie rozsiał po całej produkcji
- za ostatnie 30 minut filmu, podczas których będziecie zachwyceni, o ile bez mrugnięcia okiem łyknęliście wcześniejsze 2 godziny
No dobrze, za co więc go znienawidzicie?
- za pierwsze 45 minut, podczas których ważne dla fabuły rzeczy dzieją się na ekranie przez około 2-3, tak więc skrócić by je można do maksymalnie kwadransa,

- za przypadkowość, która jest motorem napędowym całej akcji (mimo, iż przez 2 godziny będą nam mówić, że to nie przypadek)
- za Anne Hathaway, która w roli astronautki sprawdza się tak, jak John Wayne kreujący Czyngis-chana
- za idiotyczny i pojawiający się w niezliczonej ilości innych produkcji paradoks, który zakochani w filmie widzowie będą usprawiedliwiali fizyką kwantową i teorią dziur czarnych

- za dialogi, które odarte z naukowego bełkotu przypominać mogą cover „Pieśni nad pieśniami” autorstwa Paulo Coelho
- za ostatnie 30 minut filmu, podczas których będziecie przewracać oczami, o ile nie spodobały się Wam wcześniejsze 2 godziny
OK, ale co Ty o tym wszystkim sądzisz?
Szedłem do kina, spodziewając się spektakularnej katastrofy, żeby nie powiedzieć kosmicznej nominacji, a dostałem wbijające w fotel trzy godziny, z których bałem się uronić choćby słowo, o mało nie doprowadzając do uszkodzenia układu moczowego. Dawno nie byłem w kinie tak pozytywnie rozczarowany, chociaż nie ukrywam, że oczarowała mnie Nolanowska magia, która zabrania mi znęcać się nad nielogicznościami i dziurami w scenariuszu. „Interstellar” to film z rodzaju takich, o których można mówić i dobrze, i źle, ale o których się nie zapomina. Ile takich widzieliście w ostatniej dekadzie? No właśnie. Biegiem do kina.
[su_button url=”https://www.facebook.com/kulturawplot/posts/842506292436062″ background=”#3b5998″ size=”6″ center=”yes” radius=”0″ icon=”icon: facebook-square”]Zobacz komentarze i skomentuj ten wpis na Facebooku[/su_button]
zgadzam się z:
zamiast Anne Hathaway
Charlize Theron lub Jessica Biel
zamist słabego Matt Damon’a chociażby Laurence Fishburne lub coś w tym stylu
poza tym:
Interstellar, Oblivion i Moon to moje ulubione filmy fantastyki naukowej po roku 2000,ocena 9,5/10 dla całej trójki,
to moja subiektywna ocena, taki mam gust swój prywatny.
Prometeusz i Grawitacja przy Interstellar bardzo kiepsko wyglądają jak dla mnie.
Może i Interstelllar ma króciutkimi miejscami słabe strony, ale nie ma za co go nienawidzić.
PolubieniePolubienie
Jeśli chodzi o ostatnie zdanie, zdecydowana większość widzów będzie się z Tobą kłócić.
Nawet jeśli ostatecznie im się film podobał.
PolubieniePolubienie
Polecam bardzo ciekawy artykuł Dukaja na temat „Interstellar” i ogólnie filmów sf:
http://kulturaliberalna.pl/2014/12/02/jacek-dukaj-interstellar/
PolubieniePolubienie
Czytałem, świetny tekst!
PolubieniePolubienie
Mi się film podobał, chciałabym wierzyć w to, że po zniszczeniu doszczętnie naszej planety, ktoś uratuje moje prawnuki i wierze w to, że w kosmosie nie jesteśmy sami bo to trochę egoistyczne podejście i dlatego przyjmuje film w całości z jego wadami i zaletami.
PolubieniePolubienie
I to jest jedyne słuszne podejście do „Interstellar” 🙂
PolubieniePolubienie