Wszyscy kochają seriale, prawda? Nie wszyscy, ja nie. Ale seriale dzielą się na dobre i pozostałe. Dla przykładu Przyjaciele nie są niczym innym, niż zabijaczem czasu, ciągnącym się z odcinka na odcinek. Z drugiej strony wirtualnej barykady stać może Dr. House. Niby zwykłe połączenie Ostrego dyżuru i serialu kryminalnego, ale scenarzyści nieustannie zza ekranu rzucają czymś w widza – czymś co trzeba złapać, obejrzeć z każdej strony, przetrawić i wtedy dopiero odstawić na półkę. I wszystko jedno czy jest to kolejna uwaga, że ludzie kłamią czy problem priorytetów: ratować czyjeś życie wbrew jego woli, czyli czy wolno pozwolić głupcowi zrobić sobie krzywdę. Tego rodzaju problemy stawiała kiedyś sztuka… ale chyba już przestała. Nie ma się co oszukiwać, seriale nie są i nie będą nowoczesną literaturą! W końcu to przede wszystkim rozrywka i zwykły produkt do szybkiej konsumpcji, statystycznego widza niuanse brutalnie nie interesują, a roztrząsać to można miłosne rozterki Milagros albo Esmeraldy. Ale byłoby miło, warto więc doceniać wszelkie aspiracje i próby. A ludzie się przecież z czasem zmieniają.
Autorem niniejszego, gościnnego wpisu jest Łukasz Rutkowski.
Jeśli w takich kategoriach oceniać serial Żywe trupy, to jest on gdzieś pośrodku. W końcu to kolejny tasiemiec z rodzaju Ziemię opanowali kosmici/zombie/wirus, a główny bohater idzie przez niezliczoną ilość odcinków ratować świat. Mniej więcej tak wyglądały pierwsze trzy serie (serie, nie sezony – sezon może być na leszcza, albo na przeziębienia). Przełom nastąpił przy czwartym podejściu. Co prawda nie przestało być momentami nudno, przy okazji wskaźnik trupów na minutę przestał już bić rekordy Arnolda Stallone u szczytu popularności, ale przez niemal wszystkie odcinki przejawiało się jedno pytanie. Czym jest człowieczeństwo, kim jest człowiek? Czy szwędacze to jeszcze ludzie? Czy odrzucenie dorobku cywilizacji to automatycznie odrzucenie prawa do człowieczeństwa? Wreszcie czy człowieczeństwo definiowane jest przez elementarne poczucie moralności, honoru i posiadania jakiegoś celu? Wszyscy się zmieniają, ale nie zawsze na lepsze. A właśnie, ktoś wyłapał możliwe nieporozumienie, kiedy Carol mówiła do małej Lizzie „and then one day you just change”? Podpowiedź: leniuchy korzystające z lektora nie dały sobie nawet szansy.

Nieco ponad miesiąc temu ruszyła kolejna seria The Walking Dead i wygląda na to, że też ma swój temat. Ktoś zauważył, albo się domyśla? To polityka. Wcześniej pytano nas kim jest człowiek, kiedy już to wiemy, pytają nas jak ma wyglądać organizacja społeczna, w której będzie on funkcjonował. Spieszę z wyjaśnieniem, że polityka dopiero od niedawna oznacza sprawowanie władzy państwowej (czyli gadające głowy w telewizji) i układanie stosunków między państwami. Wcześniej pod tym słowem kryły się koncepcje państwa przyjaznego obywatelom (a dowcip polega na tym, że przyjmowano bardzo różne definicje człowieka).

Pierwszy odcinek (poza efektowną krwawą łaźnią i kilkoma żenującymi efektami specjalnymi) stanowi portret barbarzyńców. „Jesteś łowcą albo ofiarą” („you’re the butcher or you’re the cattle”), nie obowiązują żadne zasady. Da się tego nawet bronić (bardziej w wersji Nie mam nogi Kazika niż Mein Teil Rammsteina), w sytuacjach podbramkowych, kiedy do głosu dochodzi zwierzęcy instynkt przetrwania, na kanibalizm decydują się całkiem normalni ludzie. Przykładów jest aż nadto, każdy może sobie coś wybrać. Ale tak się nie da, życie według najniższych instynktów jest zwierzęcym życiem, które główni bohaterowie jednoznacznie potępili. Dociekliwi mogą prześledzić skąd pomysł jedzenia ludzi się wziął. W stresującej sytuacji rodzina Garetha usłyszała „jesteś rzeźnikiem albo bydłem” i wzięła to za bardzo do siebie, do tego zbyt dosłownie. Ale zwierzętami nie zostali, udawali tylko. Nawet nie chodzi o religijne elementy i „kapłaństwo rzeźników”, bo takich tropów jest cała masa („świątynia” ze świecami i hasłami na ścianach, Terminus jako swego rodzaju raj… ale też wagony kolejowe i przemysłowe zabijanie ludzi w Europie musi budzić skojarzenia z obozami zagłady).

Chodzi o hipokryzję, Gareth twierdzi, że nie chowa urazy o zabicie jego matki (w końcu apokalipsa zombie, „taki mamy klimat”, takie rzeczy się zdarzają) i nie chce się mścić, swoim zwyczajem poluje tylko na jedzenie. Jednak całkiem po ludzku szuka zemsty, nie ma co do tego wątpliwości.
Drugi „obrazek” jaki do tej pory się pojawił pokazuje ustrój autorytarny. Ze strzępów informacji możemy wywnioskować jak wszystko się zaczęło. Nie ma tu wielkiego zaskoczenia, znalazł się charyzmatyczny przywódca, a kiedy przestał być skuteczny, ktoś go zabił i zajął jego miejsce. Z tą tylko różnicą, że nowy wódz utrzymuje się przy władzy już tylko dzięki wzbudzaniu lęku. Ludzie „nie wychodzą na ulice” bo są przekonani, że bez swojego wodza zginą. Przykładów znów jest aż nadto i nie trzeba wcale zagrzebywać się w historii, wystarczy śledzić niusy.

Wszystko to można sprowadzić do zagrożeń demokracji. Grady Memorial Hospital to przykład działania propagandy wojennej, kreowania sytuacji zagrożenia i wstęp do totalitaryzmu w całej okazałości. Wszystko podporządkowane jest jednemu celowi i porucznik Dawn Lerner mówi o tym wprost. Beth już na wstępie dowiaduje się, że ma dług do spłacenia – stała się częścią systemu, korzysta z jedzenia i bezpieczeństwa, ale musi za to oddać coś społeczeństwu. W takich warunkach poszczególni ludzie zostają zdegradowani do roli trybów bezdusznej maszyny. Maszyny, która donikąd nie zmierza, jest celem sama dla siebie. „Tutaj dba się o moich ludzi; im bardziej są zadowoleni, tym ciężej pracują na nasze przetrwanie” („the wards keep my officers happy; the happier my officers are, the harder they work to keep us going”) i tak w kółko. Podobna koncepcja społeczeństwa również nie jest jakimś szczególnie nowym pomysłem.

W tym samym miejscu pojawia się jeszcze wątek sztuki i ogólnie dorobku cywilizacji. W jednej ze scen dr Edwards żali się, że był przyzwyczajony do ciągłej pracy, a teraz zżera go nuda. Beth rezolutnie zauważa, że w ich sytuacji nuda jest właściwie luksusem, żeby się nudzić, trzeba czuć się bezpiecznie. Scenę dopełnia muzyka sącząca się z gramofonu i obraz Caravaggia (bardzo ciekawa postać z barwnym życiorysem, ale to całkiem inna historia) znaleziony przy muzeum. Mamy przeciwstawione sobie dwa światy: dostatku i walki o przetrwanie, zblazowania i aktywności… może też Europy i Stanów zjednoczonych?

Grupa szeryfa to od początku ucieleśnienie amerykańskiego liberalizmu. Nic tam nie jest narzucone z góry, ludzie w imię dobra wspólnoty sami z siebie dbają o wszystko. Każdy może dołączyć, każdy może odejść, wolność jednostki jest naczelna i nienaruszona. Jest też powszechny dostęp do broni, brakuje tylko własności, której trzeba by bronić. Czekać tylko, aż pojawi się pierwsze pisane prawo, które bezwzględnie należy wypełniać. Czy to jest ideał? Nie do końca, to system nastawiony na obronę nawet w warunkach największego pokoju. Kiedy absolutyzuje się swobodę, wolność jednostki zachowywanie materialnego dorobku cywilizacji schodzi na drugi plan. Może to tylko zbieg okoliczności, że Caravaggio zawędrował do szpitala? Jak do tej pory główni bohaterowie nie zrobili niczego pięknego, wyłącznie rzeczy użyteczne, nie zrobili nic dla realizacji ideału innego niż przetrwanie, a wtedy kiedy mogli się nudzić, nazywali to spokojnym życiem.
Co będzie w kolejnych odcinkach, następne pytania o społeczeństwo? To jest serial, ma być niespodzianka! Oby było ciekawie, czego sobie i wszystkim życzę.
Autorem wpisu jest Łukasz Rutkowski.
[su_box title=”Pisz dla KWP:” box_color=”#679ec9″ title_color=”#ffffff” radius=”2″]Jeśli chcesz opublikować swoje teksty na KWP (i, przy okazji, zarobić nieco grosza), zerknij do szczegółów, które znajdziesz pod tym adresem. Jeśli nie chcesz, a masz pomysł na tekst, też możesz dać znać.[/su_box]
[su_button url=”mailto:teksty@kulturawplot.pl” background=”#3b983f” size=”6″ center=”yes” radius=”0″ icon=”icon: envelope”]Masz gotowy artykuł albo zajebisty pomysł? Kliknij![/su_button]
„Przełom nastąpił za przy czwartym podejściu.” Co znaczy to zdanie?
PolubieniePolubienie
Niewyłapane w korekcie. Dzięki!
PolubieniePolubienie
To jest opis do piątej serii „Walking Dead”.
PolubieniePolubienie