Albo: jak przeczytać 52 książki w 52 tygodnie i zostać królem Facebooka?
Z napisaniem tego wpisu zwlekałem około dwóch miesięcy, odkładając go na początek 2015 roku – styczeń sprzyja noworocznym postanowieniom, a jednym z najczęściej czynionych jest składana samemu sobie obietnica czytania większej ilości książek. Niestety, według badań, które niedawno cytowały wszystkie telewizyjne dzienniki, zaledwie 8% postanowień jest faktycznie realizowanych. Mam jednak nadzieję, że liczba ta wzrośnie przynajmniej o ułamek procenta w związku z pięcioma poradami, którymi chcę się z Wami podzielić, a które płyną z doświadczenia własnego oraz osób postronnych.
Jak więc czytać jedną książkę tygodniowo i wraz z blisko 40 tysiącami Polaków podołać wyzwaniu przeczytania 52 tomów w 52 tygodnie? To proste. Sami zobaczcie.
1. Zainwestuj w czytnik książek
Nie znalazłem w internecie badań prowadzonych przez renomowane instytuty, ale obserwując własne czytelnicze nawyki (oraz opierając się na znalezionych w internecie opiniach innych osób) wiem, że czytając na Kindle jestem w stanie w krótszym czasie przeczytać dłuższe fragmenty tej samej powieści. Różnica nie jest diametralna – do 10 stron podczas godziny czytania, ale jeśli czytam książkę 300 stronicową to zamiast czytać 42 strony dziennie przez tydzień, mogę ją odłożyć już po 6 dniach, a siódmego roztrwonić czas na błądzenie po internecie.

Z czego bierze się różnica? Trudno powiedzieć. Podejrzewam, że wpływ na to ma łatwość zmieniania stron (kliknięcie zajmuje mniej czasu niż chwycenie kartki i jej przewrócenie), możliwość dostosowania wielkości tekstu (większa czcionka sprzyja łatwiejszemu przyswajaniu treści = szybszemu czytaniu) oraz stała i niezmienna waga czytnika – w przeciwieństwie do papierowej książki, która bardzo często okazuje się nieporęczna.
2. Zdobądź czas dodatkowy
To rada dla osób, które są zdeterminowane, by ukończyć jakieś dzieło w jak najkrótszym czasie (PAMIĘTAJCIE: nigdy nie czytajcie tylko po to, by odhaczyć dany tytuł na liście „do przeczytania” – nie na tym to polega). Dodatkowy czas na czytanie wygospodarować bardzo łatwo – rozpoczęcie snu pół godziny później lub skrócenie go o 30 minut z rana nie odbija się niekorzystnie na naszym zdrowiu. Prawidłowy sen składa się z 4-5 cykli 90-minutowych, także dopuszczalna jego długość to godzin sześć, optymalna to siedem i pół, a nie popularne i powtarzane osiem godzin. Wiecie na co więc przeznaczyć dodatkowy czas.

Optymalną pobudkę możecie sobie zafundować korzystając z inteligentnego budzika (np. w telefonie – Sleep as Android na Androida, SleepBot czy Sleep Cycle na iOS), który uaktywni się nie o określonej godzinie, tylko w jej rejonach, wyczuwając na podstawie dźwięków w sypialni lub wibracji na łóżku najlepszy moment na odpalenie wybranej przez nas melodii. Nie wcześniej jednak, niż na 30 minut przed określoną przez nas godziną. Czasem więc dostaniecie aż dodatkową połowę godziny, czasem kilka minut, ale zawsze jakąś chwilę, by sięgnąć po książkę.
3. Oszukuj
Nikt nie powiedział, że treść książki musisz przyswajać za pomocą wzroku – osoby, które faktycznie mają trudności z wygospodarowaniem nawet tych kilkunastu minut dziennie lub te, które mają dostateczną podzielność uwagi, mogą sięgnąć po coraz popularniejsze audiobooki.

Przykład z życia – mając naprawdę solidny tom do przeczytania, część konsumuję oczami, a część na słuchawkach podczas jazdy rowerem i samochodem. Audiobooki są podzielone na rozdziały, także nie mam trudności w dotarciu do kolejnego podczas zmiany nośnika z cyfrowego na analogowy.
4. Czytaj dwie książki jednocześnie
Na pierwszy rzut oka rzecz niemożliwa – sam miałem z tym spore problemy. Wystarczy jednak pomieszać beletrystykę z literaturą faktu, a nie grozi nam pierwsze niebezpieczeństwo, które przychodzi na myśl tj. pomieszanie wątków dwóch różnych tytułów. Zmiana literackiej formy uniemożliwia też znudzenie się materiałem, które może nam grozić, w przypadku ścigania się z czasem i wyrabianiem tygodniowej normy na jednym konkretnym tomie. A poza tym, z jednej książki tygodniowo robią się dwie książki na 14 dni, więc i komfort psychiczny w cudowny sposób ulega podwojeniu.

Z doświadczenia wiem, że taki sposób czytania sprawdza się najlepiej w przypadku książek ponad dwukrotnie przekraczających rozmiarem 300-stronicową normę. Odskocznia z opasłej fikcji w najczęściej zdecydowanie krótsze reportaże, dzienniki, biografie, wspomnienia czy wywiady naprawdę pozwala odpocząć i cieszyć się zarówno jedną, jak i drugą lekturą.
5. Bądź gotów w każdej chwili
Noś ze sobą czytaną książkę zawsze, tak aby móc sięgnąć po nią w dowolnej chwili. W dowolnej formie – papierowej, na czytniku czy tablecie, na komórce – to nie ma znaczenia. Wizyta w toalecie? Przerwa w pracy? Kolejka w sklepie? To właśnie tych dodatkowych kilka minut, które możesz poświęcić na czytanie – wszak nie zawsze musisz pochłaniać pełnych rozdziałów (co więcej, niektóre tytuły ich przecież nie mają). 4-5 stron kilka razy dziennie da dokładnie taki sam efekt jak 40-stronicowy półmaraton, a czas przeznaczony na czytanie zwróci się szybciej, niż ciągłe zerkanie na Facebooka czy wchodzenie na KWP. Do tego ostatniego w żadnym wypadku jednak nie zniechęcam.

Jeśli znacie inne sposoby na zwiększenie efektywności czytania, podzielcie się z nimi w komentarzach poniżej lub na Facebooku. Podejrzewam, że wdzięczny będę nie tylko ja, ale też osoby, które z zabraniem się do lektury mają zdecydowanie większe problemy.
Doskonały wpis! Myślisz, ze podołasz przeczytaniu 52 książek? Ile udało Ci się przeczytać w zeszłym roku?
PolubieniePolubienie
Nie ścigam się z nikim, ale liczba 52 jest osiągalna. W zeszłym roku bez ciśnienia wrzuciłem w siebie 30, ale za dużo czasu w internecie straciłem, więc wynik mógłby być lepszy 🙂
PolubieniePolubienie
Pewną różnicę robi też to, czy te książki mają po 100, czy może po 1000 stron 🙂
PolubieniePolubienie
Myślałam, że książki czyta się dla przyjemności. A po zastosowaniu tych rad miałabym wrażenie, że czytanie jest obowiązkiem za karę…. Wolę przeczytać 5 książek z przyjemnością, w wolnym czasie niż 50 na siłę stojąc w kolejce po bułki.
PolubieniePolubienie
Ja akurat czytam czasem w kolejce po bułki, ale prócz tego się zgadzam – nie wiem po co „kazać sobie” czytać i to jak najszybciej, czułabym się bardzo zestresowana z takim „wyzwaniem”
PolubieniePolubienie
@Aleksandra @Nic na siłę
W drugim podpunkcie w nawiasie macie odpowiednią adnotację, moi drodzy 🙂
Ja także wolę czytać dla przyjemności i nigdy nie zmuszam się do lektury. Mam jednak ten komfort, że szybko czytam, więc wysokie statystyki nie są trudne do osiągnięcia. A to co czytacie powyżej, to bardziej przełożenie tego jak ja czytam, na to, jak ktoś może czytać, chcąc śrubować wynik.
Sam czasu na czytanie nie posiadam zbyt wiele (z wiekiem robi się go coraz mniej, zaufajcie mi), także muszę uciekać się do podobnych forteli, aby wpaść w analfabetyzm 🙂
PolubieniePolubienie
Lubię czytać książki powoli, aby móc dobrze wyobrazić sobie sytuacje w książkach, stąd nigdy nie wzięłam się za naukę szybkiego czytania, choć podjęłam wyzwanie 52 książek. W minionym roku oprócz komiksów, zaliczyłam 32 pozycje, więc może się uda. A wyzwanie podjęłam z innego powodu – jest tyle książek, które muszę nadrobić i co roku wychodzą nowe, że gdyby nie stawiać sobie wyzwań – rozleniwiłabym się – a przed śmiercią chcę pochłonąć ich jak najwięcej.
PolubieniePolubienie
Czytanie jest przyjemnością, a przyjemności się celebruje. Ściganie się z ilością przeczytanych w jakimś czasie książek nie ma chyba wiele wspólnego z miłym spędzaniem czasu w towarzystwie bohaterów takiej czy innej historii. Ja wolę powoli przeżywać to co jest interesujące. Tworzę swoje wizje i buduję obrazy na podstawie czytanego „scenariusza”. Jak to mówią… Pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł.
PolubieniePolubienie
Nie rozumiem tego „wyzwania” szczerze powiem. Sam zresztą mam tak, że czasem 3 dni zlecą na 2 rozdziały a potem 1,5 na dokończenie lub po paru pozycjach z rzędu tygodniowa przerwa wleci. Jakby to miało znaczenie ILE przeczytamy w ciągu roku czy miesiącu. Oczywiście takie przerwy czasem są związane z innymi zajęciami, ba, nawet samym czytaniem, tylko zamiast książek to artykułów, blogów czy czegoś innego.
Aaa poza tym takie zawody kojarzą mi się z „modą” na czytanie, która jakby ostatnio nastała (albo to moje jakieś niesprawdzone teorie niewiadomego pochodzenia)…te wszystkie „Nie czytasz? Nie idę z Tobą do łóżka”, które były naprawdę ciekawą…inicjatywą? Heh…a skończyły jako kółko koniobijców do co chwila wrzucanych obrazków o zarywaniu nocki czy odkładania snu na rzecz kolejnego rozdziału, i kolejnego i jeszcze…esej wyszedł ale do wpisu nic nie mam absolutnie, popieram chociaż sam tak czytać po łebkach, parę minut co jakąś przerwę to nie potrafię 😉
PolubieniePolubienie
Osobiście nie widzę nic złego w „modzie” na czytanie. Czy ktoś czyta po to, by wpasować się w trendy, czy czyta bo lubi (od lat) nie ma najmniejszego znaczenia – i jedna i druga osoba ostatecznie coś z lektury wyniesie, więc tylko cieszyć się pozostaje. Niektórzy zachęty do czytania nie potrzebują, niektórzy potrzebują zachęty prymitywnej – to nie ma znaczenia, liczy się efekt końcowy.
PolubieniePolubienie
Oj tam, oj tam…
Nic na siłę – jeżeli książka jest interesująca, to czytając na telefonie lub tablecie można przeczytać 300 stron w ciągu 1-2 dni (w wolnych chwilach, w łóżku, „w miejscu odosobnienia” 😉 etc.), a jeżeli nie ma się nastroju lub jest nudna, to nawet miesiąca będzie mało. Traktowanie czytania jak treningu na siłowni i czytanie wg harmonogramu jest chore i do niczego nie prowadzi. Nie każdy lubi czytać i nie każdy potrafi czytać szybko. Zmuszanie się do czytania, bo jest taka moda jest chore. Czytam bo lubię, a jeśli ktoś nie che, to jego strata. Samym czytaniem nie wykreuje się nagle świadomego i mądrzejszego społeczeństwa.
PolubieniePolubienie
Może nie wykreuje nagle, od razu, ale to chyba dobry początek, nie sądzisz?
PolubieniePolubienie
Mnie się wydaje, że do takiego wyzwania nie dołączają osoby po to by czytać na siłę, ale po to by mieć kolejną motywację do czytania. Sama dołączyłam do wyzwania po to, aby mieć motywację do czytania zamiast trwonienia czasu w internecie. Niestety internet i „śmierdzenie” na kanapie bardzo kuszą, a tak to zawsze jakiś czynnik, który pomaga w walce ze swoim lenistwem 🙂
PolubieniePolubienie
Podzielam Twoje podejrzenia. Niektórzy potrzebują odpowiedniego, dodatkowego bodźca, więc nie ma co krytykować podobnych inicjatyw. Wszak w szczytnym są prowadzone celu.
PolubieniePolubienie
Dokładnie, mi na stosik „do przeczytania” więcej pozycji przybywa niż ubywa, wiec porady z tego wpisu mogą okazać się przydatne 🙂
PolubieniePolubienie
Polecam (szczególnie w dużym mieście) założenie/ odnowienie karty biblioteczniej. W sumie to dzięki niej udało mi się przeczytać 51 książek w 2014 😉
PolubieniePolubienie
Ja wolę wiejskie, gminne biblioteki. Przytulniejsze, książkę można wziąć do ręki z półki, a nie tylko wynotować jej numer katalogowy 🙂
PolubieniePolubienie
Niesamowitym dla mnie uczuciem było, jak zobaczyłam, że ludzie ‚starają się’ przeczytać 52 książki w rok, a mi zdarzyło się w wakacje (3 miesiące) przeczytać ponad 30 ; > Ale miałam dużo wolnego czasu. W 2014 przeczytałam ok. 70 książek i to jest w sumie moja średnia- nie, nie były to książki po 100 stron, chociaż i takie się zdarzały. Dobra, koniec chwalenia się, mam nadzieje, że nikt nie ma mi tego za złe- życzę powodzenia wszystkim ; )
PolubieniePolubienie
Na studiach też miałem dużo czasu na czytanie. Niestety, nie wykorzystywałem go w pełni, bo w roku akademickim czytałem jeszcze więcej niż planowałem, więc wakacje były odpoczynkiem od papieru 🙂
PolubieniePolubienie
W której bibliotece beletrystykę zamawia się przez rewers?????
PolubieniePolubienie
Ja nie mam żadnych postanowień noworocznych i dobrze mi z tym. Gdybym je miała (nie ma szans żebym się interesowała czymś przez rok) to w grudniu popadłabym w depresję – nic bym przecież nie zrobiła.
Najlepiej jest robić coś na co ma się w danej chwili ochotę, np.chcę się nauczyć grać na instrumencie – albo następnego dnia idę na lekcje, albo nie – jest jeszcze cały rok by to zrobić…
Ale i tak wychodzi na to, że nic nie robię.
PolubieniePolubienie
Niektórzy nie mają takiego komfortu, by z dnia na dzień pójść sobie na lekcje. Potrzebują tego bodźca na początku roku, a potem mają 365 dni na wcielenie go w życie 🙂
PolubieniePolubienie
Motywujace i pomocne, bo czasem trudno sie zorganizowac, a przeciez MOZNA!
Dzieki 🙂
PolubieniePolubienie
Trzymam kciuki w takim razie!
PolubieniePolubienie
http://valinllian52.blogspot.com/ okiem nastolatki 🙂
PolubieniePolubienie
Wrażenia po jednej książce co tydzień?
PolubieniePolubienie
Przeczytanie lektury szkolnej w ten sposób skończyłoby się naganą i nieprzejściem do kolejnej klasy. Nie nazwałbym tego uważnym czytaniem. Sam nie zdołałbym zapamiętać imion bohaterów, nie mówiąc już o zdarzeniach. Więcej wyciągnąłbym z dwukrotnego przeczytania streszczenia w odrobinę wolniejszym tempie.
PolubieniePolubienie
Na pewno by się tak skończyło, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Jako nauczyciel z wieloletnim doświadczeniem potwierdzam Twoje słowa w całej ich rozciągłości i przenikliwości.
PolubieniePolubienie
ja bym dodał punkt „wspólne czytanie”, w sensie czytanie tego samego przez druga połówkę czy przyjaciela. Wtedy można sobie razem opowiadać, wspólnie przeżywać itp.
Ja tak byłem wciągnięty w Świat Dysku. Kumpel mi opowiedział jedną część i potem już poleciało. Nie czytaliśmy tego samego jednocześnie, ale powieści z tego świata jest tak wiele że ścigaliśmy się kto pochłonie kolejne.
Druga sprawa że jak się dobrze znamy to i możemy sobie polecić kolejne lektury. Takie domowe IMDB/lubimy czytać.
PolubieniePolubienie
Uśmiechnąłem się czytając ten wpis – nic nie wiedziałem a jakiejś akcji 52 książki/rok, ale zerknąłem na mojego kindla, i rzeczywiście w 2014 roku przeczytałem… 52 książki 🙂 Ale wkurza mnie jedna rzecz: oprócz tych 52 książek, mam jeszcze 4 przeczytane tylko do połowy. Denerwujące jest to uczucie nie kończenia książki, ale no nijak nie mogłem się zmusić żeby brnąć dalej („Lolita” Nabukov, „Triumf Edymiona” Simmons, „Krwawy południk” Mc Carthy, „Walden” Thoreu). Do „Waldena” pewnie jeszcze wrócę, bo to nie jest i tak książka „na raz”, ale reszta chyba pozostanie niedokończona.
PolubieniePolubienie
Nigdy nie denerwowało mnie uczucie niedokończenia książki. Przecież to nic złego.
Chyba mi się nie zdarzyło przeczytania książki strona za stroną od początki do końca. Lubią zajrzeć na koniec, albo do środka, czytać „nie po kolei”, jeśli mnie znudzi to zostawić bez wyrzutów sumienia. Beletrystyki czytam mało a literatura faktu nie wymaga aż takiego „sumiennego” śledzenia akcji. Dlatego można (i bardzo to lubię” czytać po trochu, akurat tyle ile w danym momencie mnie zainteresuje, zmienić książkę i potem za jakiś czas wrócić do tej pierwszej.
PolubieniePolubienie
Poszukałam definicji książki w celu zdobycia informacji od ilu stron liczy się książka:) Wychodzi, ze od 48 bez okładki. Jeżeli ktoś chce zaliczyć 52 książki w roku wg. takiej definicji, to z palcem w nosie;)
Zawsze czytając o tym „wyzwaniu” zastanawiam się jak to liczyć. Prowadzę księgarnię dla dzieci – z racji pracy, dla orientacji w asortymencie czytam większość nowości i wybrane „zaległości” – wychodzi w dobrym tygodniu15-20 książek o większej objętości i dodatkowo kilkanaście drobiazgów -czy ja się liczę w takim wyzwaniu i do podbijania wyników czytelnictwa w Polsce?;) Żeby nie był – czytam też pozycje przeznaczone dla mojego przedziału wiekowego – także z całkiem dobrym wynikiem, ale pytanie o to, jaka książka w takim wyzwaniu się liczy nurtuje mnie od początku roku, gdyż nawet mój syn (lat 9) czyta więcej niż 1 książkę w tygodniu.
PolubieniePolubienie
Gdybym pracował w księgarni też goniłbym taki wynik 🙂
Z jednej strony zazdroszczę, a z drugiej trochę się obawiam, że w pewnym momencie zwariowałbym od nadmiaru literek 🙂
PolubieniePolubienie
Ze mną jest tak, że jak mam dobrą książkę, to nie czytam jej do upadłego, ale dawkuję sobie przyjemność. Oglądam ją z każdej strony, liczę ile jeszcze rozdziałów do końca…. takie przyjemne torturowanie się.
PolubieniePolubienie
Mi taka książka trafia się niezwykle rzadko, ale fakt faktem, czasem aż żal kończyć.
PolubieniePolubienie
Niestety punkt drugi jest po prostu zły i szkodliwy. Brakuje tutaj jakiś twardych danych na potwierdzenie tezy o tym, że 6 godzin snu wystarczy, skoro liczą się pełne 90-minutowe cykle, natomiast te twarde dane można znaleźć na tezę przeciwną. Spanie 6 godzin dziennie, codziennie, przez tydzień czasu, niesie ze sobą zmęczenie porównywalne do tego, przy braku snu przez dobę.[1] Dodatkowo zmęczenie to zdaje się kumulować liniowo, więc po dwóch tygodniach spania zaledwie 6 godzin będziemy mieli czasy reakcji zbliżone do braku snu przez 48 godzin. Jest wiele sposobów na znalezienie dodatkowego czasu na czytanie, ale skracanie snu absolutnie nie powinno być jednym z nich.
[1] https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/12683469
PolubieniePolubienie
Ten wpis zaprzecza sam sobie: „nigdy nie czytajcie tylko po to, by odhaczyć dany tytuł na liście „do przeczytania” – nie na tym to polega”. To dlaczego mam je zliczać? Dlaczego mam się martwić tym, ile ich przeczytałem? Czemu ma to służyć? Jak wiedzę zapisaną w 30 książkach mogę w ogóle przyswoić i wykorzystać? Brzmi to absurdalnie i wydaje się to fizycznie niemożliwe. Czy pomoże mi się to w czymś wyspecjalizować, czy wyłącznie masturbować nad pustym osiągnięciem?
Szczerze mówiąc niczego innego nie powinienem się spodziewać po osobie, która fascynuje się Grą o Tron, a hobbystycznie zajmuje się produkcją kiczowatych rankingów w internecie w oparciu o masowo przeżuwane dzieła kultury.
PolubieniePolubienie
Drogi Debilu,
Powyższe jest właśnie instrukcją „jak zaliczać książki” dla osób, które takie zaliczanie jara. W momencie jego pisania był własnie na to boom.
A czego powinieneś się spodziewać po osobie, która fascynuje się „Grą o tron” absolutnie nie mam pojęcia.
Ja po Debilu na pewno nie spodziewałem się innego komentarza. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za przeczytanie wpisu!
PolubieniePolubienie