I nie tylko.
Jak długo można się cieszyć najmniejszą, a jednocześnie najwierniej oddającą kobiece kształty rzeźbą w historii? Brytyjski pół-tabloid twierdzi, że tylko tyle czasu, ile zajmuje wynajętemu fotografowi wykonanie jej zdjęcia. Właśnie tak długo wytrzymało dzieło brytyjskiego rzeźbiarza, ku przerażeniu którego przestało istnieć dosłownie w kilka chwil po ukończeniu. Moment po wykonaniu zdjęć dokumentujących zdumiewający efekt wielomiesięcznej pracy nieostrożny pracownik laboratorium przypadkiem dokonał jego całkowitej destrukcji. Dotknięciem swojego palca.

Jonty Hurtwitz za punkt honoru postawił sobie tworzenie takiej sztuki, której nie można podziwiać w konwencjonalny sposób. Nie jest jednak typowym artystą współczesnym – w przeciwieństwie do wielu innych, o jego dziełach naprawdę nie można powiedzieć złego słowa. Na KWP co prawda jeszcze o nim nie pisałem, ale próbkę jego umiejętności zdążyliśmy poznać przy okazji wpisu o anamorficznych rzeźbach, których kunszt docenić można dopiero po wpatrywaniu się w ich odbicia na odpowiednio wypukłych bądź wklęsłych powierzchniach. Prace, które przygotował ostatnio, nastręczają podobnych problemów.

Najnowszy projekt utalentowanego Brytyjczyka polegał na stworzeniu rzeźb tak małych, że z łatwością można je ustawić na ludzkim włosie czy po tysiąckroć zmieścić w uchu igielnym. Hurwitz zdaje sobie sprawę, że proces ich powstawania trudno określić rzeźbieniem, dlatego ucieka się do użycia innego, znacznie bardziej skomplikowanego pojęcia. Multifotonowa litografia, bo tak go właśnie określa, polega na specyficznym wykorzystaniu zdobywającego coraz większą popularność druku trójwymiarowego.

W dużym skrócie chodzi o wykorzystanie absorpcji dwufotonowej (jest to zjawisko, która łączy w sobie biologię, chemię, fizykę i inżynierię). I jeśli w tym momencie czujecie się nieco skonsternowani, to sam twórca spieszy z pocieszającym wyjaśnieniem – To sztuka tworzona za pomocą fizyki kwantowej. Nie wiem jak Wy, ale kiedy ja słyszę te dwa słowa, błyskawicznie dochodzę do wniosku, że zrozumienie tego zjawiska wykracza poza moje możliwości poznawcze.

Zgłębiając jednak nieco temat doszedłem do wniosku, że tworzenie takich „rzeźb” nie wymaga zbytniego talentu artystycznego, a zacięcia do nauk ścisłych i inżynierii. Ukończenie jednej z nich było efektem wielomiesięcznej pracy grupy 15 osób w warunkach niemal laboratoryjnych. Wszystko zaczęło się od rozebrania modelki i stworzenia jej cyfrowego modelu trójwymiarowego za pomocą kilkudziesięciu aparatów cyfrowych. Tak przygotowany „projekt” za pomocą specjalistycznego sprzętu został następnie woksel po wokselu (czyli trójwymiarowy piksel po trójwymiarowym pikselu) złożony w mikrometrowej wielkości postać. Dla ułatwienia dodam, że technikę można przyrównać do światłoutwardzania, z którym styczność mogliście mieć na fotelu dentystycznym.

A teraz wyobraźcie sobie, że z materiału potrzebnego na wypełnienie jednego ubytku, można stworzyć kilkaset tak zdumiewających przejawów nietypowego porozumienia między nauką i sztuką. A potem przez nierozwagę obrócić je wniwecz jednym dotknięciem.

Jeżeli czujecie się na siłach, zachęcam do przeczytania opisu powstawania prezentowanych tu rzeźb w języku angielskim. Tych, którym wystarczą same zdjęcia i karkołomne wyjaśnienia z powyższych akapitów, rozumiem doskonale. I tak jak oni rzucę na zakończenie, że Hurwitz mógł je równie dobrze wyprodukować w Photoshopie – i tak nikt nie zauważyłby różnicy. Ale czy wtedy ten wpis miałby w ogóle jakikolwiek sens?
Fizyka kwantowa nie jest sztuką i nią nigdy nie będzie…powstają efekty optyczne, które ze sztuką nie mają nic wspólnego. Znam wielu „rzeźbiarzy”, którzy myślą, że skoro potrafią obsługiwać programy komputerowe są artystami, a to fałsz….
PolubieniePolubienie
Ja takiej sztuki nie rozumiem, ale tez na sztuce sie nie znam, wiec w sumie to chowam glowe w piasek 😛
PolubieniePolubienie
Jaka szkoda, że rzeźby się od razu zniszczyły… nikt już nie sprawdzi czy istniały.
PolubieniePolubienie
Skoro praca była dziełem piętnastoosobowej grupy ludzi, to dlaczego za autora uznaje się tylko jednego pana? 🙂
PolubieniePolubienie