I nie chodzi mi wcale o Piotra.
Miniony tydzień wielu osobom upłynął pod znakiem intensywnego przetrząsania zasobów Wikipedii w poszukiwaniu informacji o Jerzym Grotowskim, którego postaci nie potrafiła skojarzyć znana z eksponowania mokrego biustu w „Show” i „Nienasyceniu” aktorka, obecnie prowadząca wywiady z zagranicznymi gwiazdami dla telewizji TVN. Korzystając z zamieszania wywołanego panującą w narodzie zdumiewającą anonimowością reformatora polskiego teatru, warto też przypomnieć nazwisko innego wybitnego Polaka, którego nad Wisłą najczęściej myli się z rosyjskim kompozytorem, natomiast na Zachodzie nie dość że wciąż jest popularny, to nawet po śmierci potrafi budzić olbrzymie kontrowersje.
Życie nieco zapomnianego Andrzeja Czajkowskiego, bo o nim jest niniejszy tekst, można streścić w kilku mniej lub bardziej zabawnych anegdotkach. Jedna z najmniej zabawnych pochodzi z dzieciństwa, którego, gdyby nie interwencja babci, mógłby nie przeżyć. To ona przefarbowawszy mu włosy wyprowadziła go z getta w przebraniu dziewczynki (do przebieranek przyszły muzyk jeszcze wróci w nieco weselszym kontekście).

Wielka ucieczka
Babcia załatwiła mu też nową tożsamość, przeobraziwszy go z nieletniego uciekiniera z warszawskiej „dzielnicy żydowskiej” Roberta Krauthammera w „obywatela pierwszej kategorii” Andrzeja Czajkowskiego. Po czym na dwa lata wstawiła go do szafy w mieszkaniu innej polskiej rodziny – tak przynajmniej podaje „Rzeczpospolita” w artykule z 13 lipca 2013 roku, do którego jeszcze kilka razy będę nawiązywać.
Niestety, pani Celinie nie udało się przekonać matki chłopca do wyjścia poza mury. Felicja Krauthammer (z domu Rappaport) wolała zostać tam z kochankiem, z którym ostatecznie rozdzielili ją Niemcy, wywożąc ją do Treblinki, gdzie zginęła przed końcem wojny. Do obozu koncentracyjnego, ale w Pruszkowie, trafił po Powstaniu Warszawskim również Andrzej, jednak udało mu się dożyć wyzwolenia, choć to, co tam przeżył, odcisnęło wyraźne piętno na jego psychice. Do poprzedniego nazwiska już nie wrócił. Dla świętego spokoju.

Po wojnie zabawił w Polsce jeszcze trzy lata – kiedy okazało się, że przejawia talent do gry na fortepianie, babcia postanowiła zabrać go do Paryża, gdzie przez kilkanaście miesięcy kształcił się pod okiem wybitnego i wpływowego pianisty Lazare’a Lévy’ego. Opłaciło się – po ukończeniu z wyróżnieniem nauki w stolicy Francji polskie władze zaczęły kusić Czajkowskiego do powrotu do Polski, oferując mu warunki praktycznie nieosiągalne dla innych utalentowanych młodzieńców w jego wieku. Nie trzeba było go długo prosić.
Wielki powrót
Po powrocie do kraju Czajkowski kontynuował swoją naukę, jednocześnie koncertując i zdobywając coraz większą popularność oraz łamiąc serce niejednej zakochanej w nim studentce. Andrzej zachowywał się jak współczesna gwiazda – prowokował, szokował, był nieprzewidywalny. Zaskoczył nawet jednego z partyjnych prominentów, który poprosił go do tańca podczas balu kostiumowego – do końca życia nie dowiedział się, że tańczył nie z atrakcyjną dwudziestolatką, ale szalenie utalentowanym muzykiem przebranym za bohaterkę najsłynniejszej opery Bizeta.

W 1955 roku zdobył 8. nagrodę na V Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina oraz wyróżnienie specjalne dla najmłodszego uczestnika – to wszystko było możliwe nawet pomimo śmierci ukochanej babci, która odeszła na kilka dni przed tym sukcesem. W 1957 roku wyjechał do Brukseli, skąd po otrzymaniu III nagrody na jednym z najważniejszych konkursów pianistycznych tamtych czasów trafił do Paryża. Tam ponownie spotkał się z jurorem Konkursu im. Królowej Elżbiety Belgijskiej – Arturem Rubinsteinem – który wziął go pod swoje skrzydła, rekomendując amerykańskiemu impresario Solowi Hurokowi, który postanowił zrobić z Andrzeja Czajkowskiego… drugiego Czajkowskiego.
Wielki samotnik
Niezbyt podobało się to polskiemu muzykowi. Chociaż na początku wszystko wyglądało jak w bajce – niesamowita popularność, setki koncertów z najlepszymi orkiestrami i dyrygentami, sława i bogactwo. Czajkowski zgodził się nawet na stosowanie anglojęzycznej pisowni swojego nazwiska (Tchaikovsky – tak by budził skojarzenie z rosyjskim kompozytorem, którego muzyki prywatnie nie znosił), jednak gdy Hurok zamiast skupiać się na talencie Polaka wciąż eksponował jego wojenne perypetie, zaczęło dochodzić do dużych spięć i awantur. To przekładało się na jego niechęć do bankietów i spotkań towarzyskich, na których, jeśli już się pojawił, był dla wszystkich złośliwy i bardzo często opryskliwy.

Ostatecznie oszałamiającej kariery nie zrobił, chociaż do dzisiaj jego nazwisko na Zachodzie często wymienia się jednym tchem z tym drugim Czajkowskim – Piotrem. Andrzej ostatecznie wybrał życie samotnika, poświęcając się komponowaniu koncertów i sonat oraz lekturze szekspirowskich dramatów. Te pierwsze nawet po ukończeniu częstokroć chował do szuflady, niezadowolony z efektów swojej pracy. W tych drugich zakochał się niemal bez pamięci, zwłaszcza po przeprowadzce do Wielkiej Brytanii. Gdy w 1982 roku umarł na raka jelita niemal wszyscy byli zszokowani – niewielu wiedziało o jego chorobie. Praktycznie nikt nie wiedział o testamencie.

Wielkie zaskoczenie
Odnaleziono go kilka dni po śmierci w domu pianisty w Oksfordzie – na pierwszy rzut oka wyglądał jak standardowej treści dokument. Dopiero po dojściu do punktu trzynastego czytający po raz kolejny zostali zaskoczeni przez autora.
13. I HEREBY REQUEST that my body or any part thereof may be used for therapeutic purposes including corneal grafting and organ transplantation or for the purposes of medical education or research in accordance with the provisions of the Human Tissue Act 1961 and in due course the institution receiving it shall have my body cremated with the exception of my skull, which shall be offered by the institution receiving my body to the Royal Shakespeare Company for use in theatrical performance.
Czajkowski zażyczył sobie, by jego ciało zostało przekazane na cele medyczne i badawcze. Jednak nie całe. Wyjątkiem miała być czaszka, którą postanowił zapisać jednemu z największych brytyjskich zespołów teatralnych – The Royal Shakespeare Company – po to, by służyła jako rekwizyt podczas wystawiania „Hamleta”. Bliscy Czajkowskiego chcieli spełnić ostatnie życzenie zmarłego kompozytora, ale nie byli pewni, czy rozczłonkowanie ciała po śmierci jest legalne. The Home Office nie widziało przeszkód – odseparowana od korpusu głowa trafiła do pracowników muzeum, którzy odzyskali z niej czaszkę, zabezpieczyli przed niszczeniem, a następnie przekazali RSC.
Wielkie marzenie
Informacja o przedziwnym życzeniu Czajkowskiego szybko przedostała się do prasy i lotem błyskawicy obiegła cały świat. Niektórzy dziennikarze, próbując uzasadnić jego decyzję, snuli przypuszczenia, że kompozytor całe życie chciał zostać aktorem, ale nigdy nie dopiął swego. Inni nazywali to głupim żartem lub ekscentrycznym wybrykiem stroniącego od ludzi szaleńca. Ci, którzy go znali kwitowali całą aferę krótko – „To dla niego typowe”. W nieautoryzowanej biografii David A. Ferre wysnuł natomiast teorię, że dokładnie 10 lat wcześniej pianista wybrał się na „Hamleta” do Southwark Globe Playhouse w Londynie, gdzie tak zachwyciła go rola Rona Moody’ego (wcielającego się w pierwszego grabarza), że Andrzej zapragnął stać się czaszką Yoricka, która w słynnej scenie dramatu Szekspira wręcz dominuje.

Niestety przez wiele lat żaden aktor czy reżyser nie czuł się swobodnie na scenie, trzymając w rękach prawdziwą ludzką czaszkę. Nie przeszkadzało im to jednak używać jej podczas prób, chociaż już wchodząc na scenę, zostawiali ja za kulisami, tłumacząc, że nie chcieliby sprofanować szczątków zmarłego artysty. W rzeczywistości przez długi czas presję wywierała na nich publiczność – oburzeni ostatnim życzeniem Czajkowskiego potencjalni widzowie przy każdej możliwej okazji krytykowali najmniejszą nawet wzmiankę o próbie wniesienia kości na scenę. Teatr z kolei nie chciał, aby pojawienie się czaszki odwracało uwagę od reszty wystawianej sztuki.

Wielka legenda
Przez 26 lat czaszka stała się niemal obiektem legendarnym, tylko od czasu do czasu pojawiając się na plakatach promujących kolejne wznowienia „Hamleta” – najczęściej bez podkreślanie, że to właśnie szczątki Czajkowskiego znalazły się na drukowanych zapowiedziach. Dopiero w 2008 roku znany najbardziej z roli w serialu „Doktor Who” David Tennant odważył się użyć rekwizytu w oficjalnie wystawionej sztuce w Courtyard Theatre w Stratford-upon-Avon, a więc miejscowości, gdzie niemal 450 lat wcześniej urodził się Szekspir. Kiedy informacja o tym dostała się do mediów, pod naciskiem publiczności Royal Shakespeare Company ogłosiło, że rezygnuje z jej dalszego używania.
Jak się jednak okazało, była to jedynie zmyłka. Czaszka polskiego kompozytora w dalszym ciągu pojawiała (i prawdopodobnie wciąż pojawia) się na scenie, po przeniesieniu produkcji do londyńskiego West Endu. W dodatku można było ją zobaczyć w wyemitowanym na antenie telewizji BBC2 nagranym wcześniej na jej zlecenie spektaklu. Jak później powiedział jego reżyser, „czaszka Czajkowskiego była niezwykle ważnym elementem produkcji i pomimo szumu, jaki wywołała, bardzo wiele znaczyła dla całego naszego zespołu”. Można postawić tezę, że na pewno zdecydowanie więcej, niż dla przeciętnego Polaka, który o polskim Czajkowskim słyszy jeszcze rzadziej, niż ostatnim objawieniu telewizyjnym Jerzym Grotowskim.

Ciekawe tylko który polski dziennikarz wysypie się na tym nazwisku, kiedy przypadkiem przyjdzie mu porozmawiać z zagraniczną gwiazdą podczas na pozór prostego wywiadu. Miejmy nadzieję, że wkrótce, wszak tylko blamażem można się ostatnio przebić do zbiorowej świadomości coraz mniej wrażliwych na bodźce kulturalne mieszkańców nadwiślańskiego kraju.
Źródła:
Powyższy wpis to zaledwie delikatne nakreślenie sylwetki Czajkowskiego i w żadnym wypadku nie aspiruje do pełnoprawnego szkicu biograficznego. Zachęcam do poczytania o nieco zapomnianej polskiej legendzie na stronach, z których czerpałem informacje przygotowując się do napisania niniejszego tekstu.
- The Telegraph: David Tennant to revive partnership with real skull for BBC’s Hamlet
- André Tchaikowsky – Biography
- Mea Kultura: Andrzej Czajkowski – Hamlet pianistyki?
- Rzeczpospolita: Wielka miłość trudnego artysty
- Wikipedia: André Tchaikovsky
- Dziennik.pl: Polski aktor gra w Anglii, chociaż nie żyje (sic!)
Ciekawy artykuł. Faktycznie, nigdy nie słyszałam o Andrzeju Czajkowskim, ani w Polsce, ani w Anglii.
A z tą czaszką to delikatna sprawa. Ja bym raczej nie chciała z taką występować 🙂
PolubieniePolubienie
Tu trzeba wyjść z założenia, że „nic co ludzkie nie jest nam obce” 🙂
PolubieniePolubienie
Kwestia oswojenia się. Myślę, że co 4-5 student medycyny śpi z czaszką w jednym pokoju lub nawet przy poduszce w trakcie nauki anatomii 🙂
PolubieniePolubienie
Polecam http://www.polskieradio.pl/8/192/Artykul/1077120,Andrzej-Czajkowski-wspomnienie-neurotycznego-kompozytora- co prawda audycji można było posłuchać rok temu, ale jest o niej artykuł .
Przeczytałam przed chwilą post o utworach, które każdy zna, ale nie wie jaki jest jego tytuł. Bardzo często spotykam się z tym, że ludzie znają utwory, ale tytuł i kompozytor już im nastręczają problemów, nie przywiązują do tego wagi. A szkoda. Bywa, że i mnie, osobę, która podobno zawodowo zajmuje się muzyką, dopada czasami taka przypadłość- wiem, że gdzieś dzwonią, ale w którym kościele? Tyle tylko, że ja nie spocznę na laurach dopóki nie przypomnę sobie. Oj wtedy do akcji wkracza moja podświadomość i choćbym nie wiem jak była zajęta, to wiem, że w najmniej spodziewanym momencie, nawet w czasie głębokiego snu, przypomnę sobie co to i kto jest autorem. W komentarzach znalazłam wiązankę utworów z muzyki klasycznej. Pamiętam jak po raz pierwszy słuchałam te wiązanki i uczyłam się je rozpoznawać – to były czasy!!! Parafrazując klasyka „Muzyka jest dobra na wszystko”!
Dobre te Twoje artykuły! Tak trzymaj! Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
O, dziękuję serdecznie. Nie słuchałem tego – chętnie dowiem się jeszcze czegoś więcej. Ciekawy jestem, co inni sądzą o jego twórczości 🙂
PolubieniePolubienie
Dzięki za te informacje. Wywiadów co prawda nie robię, ale i tak uważam, że wypada wiedzieć takie rzeczy!
PolubieniePolubienie
Zafascynowala mnie postać A.Czajkowskiego po przeczytaniu listów Czajkowskiego i Haliny Sander wydanych w książce Mój diabeł stróż , Świetna lektura , polecam !
PolubieniePolubienie