Ostatnie kilka dni w polskim skrawku internetu upłynęło pod znakiem zbiorowego oburzenia pod adresem jednego z pracowników stacji TVN24, który postanowił podzielić się z czytelnikami magazynu dla kobiet ponoć niezawodnym sposobem na tanie podróżowanie. Co zaskakujące, zamiast zebrać burzę oklasków od skandujących jego nazwisko i skądinąd kojarzonych z namiętnym kombinowaniem rodaków, został zasypany lawiną krytyki, za powiedzenie na głos czegoś, co w sumie mógłby zachować dla siebie.
Podobnego błędu nie popełnił jeden z największych geniuszy XX wieku, który, jak wieść gminna niesie, również miał uciekać się do podobnych, może nieco bardziej wysublimowanych sztuczek, robionych w tym samym jednak celu – niepłaceniu rachunków. Nie popełnił, bo rozumiał, że tak naprawdę nie ma się czym chwalić. Z drugiej strony, jeśli wierzyć pogłoskom, zwyczajnie nie chciał dzielić się ze światem sprawdzoną taktyką, tym samym paląc przed sobą wszystkie mosty.

Daję sobie głowę uciąć, że anegdotę, którą za chwilę przeczytacie, zdążyliście już poznać, na skutek styczności z serwisami prezentującymi zabawne obrazki ze zdecydowanie mniej zabawnymi podpisami. Nadstawię jednak karku i postaram się tutaj napomknąć o plotce, która zaczęła krążyć krótko po śmierci mistrza surrealizmu w taki sposób, aby z własnym czerepem się nie rozstać.
Kiedy Salvador Dali powoli i nieuchronnie zbliżał się do kresu swego żywota, mając do stracenia niewiele ponad własne życie i sławę, postanowił nieco skorzystać z tej ostatniej, przy okazji sprawiając przyjemność swojej rodzinie i wielu przyjaciołom. Znany z zamiłowania do wystawnych bankietów artysta, zapraszał do restauracji bliskich sobie ludzi, biorąc na siebie opłacenie rachunków za wszystko, co sobie zamówili. Chociaż bogaty i rozmiłowany w pieniądzach, Dali bardzo nie lubił się z nimi rozstawać, więc uciekał się do prostego, acz genialnego w swej prostocie fortelu.

Kataloński malarz nie nosił przy sobie gotówki, nigdy jednak nie rozstawał się ze swoimi czekami. Powód był prosty – na odwrocie każdego z nich mógł zdecydowanie łatwiej i niewątpliwie szybciej umieścić próbkę talentu. Naprędce przygotowany szkic w jego słusznym mniemaniu miał być wart zdecydowanie więcej, niż kwota, którą umieszczał po właściwej stronie blankietu wraz ze swoim autografem. Dali wiedział, że odpowiednio przyozdobiony czek prawdopodobnie nie zostanie spieniężony, a miast tego umieszczony w ramce w widocznym miejscu danego lokalu, jako oryginalne dzieło znakomitego i poważanego twórcy.
Można rzec że Salvador tworzył coś na kształt własnej waluty z niepodrabialnym znakiem wodnym, sprytnie unikając płacenia horrendalnych rachunków. Bo któż chciałby pozbywać się stworzonego praktycznie na zamówienie owocu jego pracy (po spieniężaniu czeków, banki zobowiązane są do ich niszczenia), w zamian za z czasem tracącą na wartości walutę? No właśnie. Nikt.

Nikt też nie jest w stanie udowodnić, że przytoczona humoreska jest prawdą. A przynajmniej nikt w internecie, gdzie na próżno niezliczone grono fanów mistrza nadrealizmu od lat szuka chociażby niewyraźnego zdjęcia jednego ze wspomnianych czeków. Podobnież wyszperać nie potrafiłem dowodów na stosowanie tego fortelu przez Picassa, Duchampa i innych znamienitych artystów, chociaż i oni mieli stosować go nader często.
Nawet jeśli w przytoczonej historii nie ma zbyt wiele prawdy, możemy być pewni, że aby uniknąć niepotrzebnych wydatków każdej z przytoczonych w niniejszym wpisie postaci tak naprawdę wystarczyłoby umiejętne posiłkowanie się urokiem osobistym. Wszak szczerym uśmiechem, dobrymi manierami oraz szeroko pojętą serdecznością można uzyskać zdecydowanie więcej, niźli darmową kolację czy okazałą zniżkę w amerykańskim dyskoncie.
W każdym razie na mnie przytoczone wyżej i dobrze zmiksowane trzy składniki działają aż za dobrze.
Artykuł wspaniały, ciekawy, jak najbardziej aktualny, gratuluję Michale!
Ja proponuję kandydaturę Salvadora Dali na prezydenta RP! Potrzeba nam monarchy z fantazją!
PolubieniePolubienie
Nie wiem czy aż takiej fantazji nasz kraj potrzebuje 🙂
PolubieniePolubienie
Podobno zbliżona sytuacja zdarzyła się Twainowi – czeki którymi opłacił pobyt w hotelu, nie zostały zrealizowane. Gdy próbował się dowiadywać co się z nimi stało (i czy musi drugi raz je wypisywać) okazało się że pracownik hotelu sprzedał czeki jako autografy słynnego pisarza. Nie wiem czy to prawda, ale do dziś na aukcjach pojawiają się czeki bankowe z jego podpisem.
PolubieniePolubienie
Picasso nie musiał nawet rysować na czekach – jego autograf był tak cenny (ceny sięgały nawet 1000 dolarów), że większość czeków poniżej tej kwoty nie była realizowana. To akuratnie potwierdzona informacja 🙂
PolubieniePolubienie
genialne!
PolubieniePolubienie
W przypadku wyżej wymienionego dziennikarza niestety brak tego uroku osobistego i chyba na tym polega problem z brakiem oklasków;)
PolubieniePolubienie