Nikt nie ma chyba wątpliwości, że najlepsze, a na pewno najpopularniejsze i najbardziej kasowe filmy kręci się obecnie po drugiej stronie Oceanu Atlantyckiego. Dzięki Hollywood amerykańska kultura rozpleniła się po całym świecie, czego skutkiem jest m.in. spopularyzowanie się nawet w naszym kraju potworka jakim jest Halloween, czy uznawanie 4 lipca za idealny dzień do puszczania fajerwerków nie tylko w USA.
O ile jednak kulturową propagandę można amerykańskiemu kinu wybaczyć (no dobra, nie można), tak jednak na powielane przez nie nieścisłości, skróty myślowe, a często zwyczajne kłamstwa oka przymykać już nie powinniśmy. A jednak to robimy, często ślepo wierząc w to, co jest nam serwowane. I chociaż część bzdur dotyczy jedynie spraw typowo jankeskich, każdy będzie zdziwiony, gdy zobaczy, jak bardzo prawda filmowa mija się z, hm, prawdą najprawdziwszą.
Kuloodporne samochody
Widzieliśmy to setki razy i pewnie jeszcze nie raz zobaczymy. Nie przykładajmy jednak do tego większej wagi, a już na pewno nie naśladujmy. Jak pokazują badania i co zostało sprawdzone empirycznie, za drzwiami samochodu można się ukryć w czasie strzelaniny, ale w momencie, kiedy napastnik zauważy, że ktoś za nimi przebywa, lepiej czym prędzej szukać schronienia gdzie indziej. W skrócie – drzwi służą ukryciu, ale nie dają schronienia. Chyba, że chowamy się za pancernymi wrotami – ale wtedy po prostu lepiej nie wychodzić z takiego pojazdu w ogóle.

Tak naprawdę jedyną rzeczą w samochodzie, za którą można się schronić w przypadku strzelaniny, to silnik. Wszystko inne to zlepek plastiku i blachy o trwałości folii aluminiowej. A skoro mówimy o strzelaniu, to…
Strzelanie w bak auta nie powoduje jego eksplozji
Więc chowanie się za nim jest tak samo bezpieczne jak za resztą samochodu. Wcale. Największym zagrożeniem wciąż więc jest przebijająca się przez niego niczym przez kartkę papieru kula, która w rzeczywistości nie powoduje jednak oczekiwanego wybuchu. Paliwo nie wybuchnie nawet jeśli w wyciekającej benzynie zanurzymy niedopałek nonszalancko wyrzuconego papierosa – ten nie ma odpowiedniej temperatury, aby napędzająca pojazdy spalinowe ciecz w ogóle się zajęła.

Możecie spróbować tego w domu – choćbyście nie wiem ile razy strzelili do swojego trabanta (lub wrzucali mu do baka pety), ten nie eksploduje. Jeśli jednak Wam szkoda, zobaczcie, jak wielki zawód przeżyli ci od gromienia mitów i zaproszeni przez nich na plan strażacy.
Oba powyższe triki – na osłonę i atak – działają tylko, jeśli jesteście aktorami. Podobnie działa też filmowa…
Amnezja
Niemal wszystko, czego dowiedzieliście z amerykańskich filmów o amnezji, to jedno wielkie (przesadzam tylko odrobinę) kłamstwo. Największym z nich jest powielana nieustannie informacja, że amnezja uniemożliwia wyłącznie przypomnienie sobie wydarzeń sprzed feralnego wydarzenia, które ją wywołało.

W rzeczywistości osoba, która traci w ten sposób pamięć może mieć też problemy z zapamiętywaniem czy też uczeniem się nowych rzeczy – poza Hollywood występują bowiem różne typy tej przypadłości. Niekoniecznie też leczone ponownym uderzeniem w głowę. I niekoniecznie wywoływane popularną na ekranie substancją, jaką jest…
Chloroform
Prędzej kogoś zabijesz, niż pozbawisz przytomności. W filmach działa niemal natychmiastowo – wylany na chusteczkę i przyłożony do ust oraz nosa usypia na dłuższą chwilę, powodując niemałego kaca po przebudzeniu. W rzeczywistości, aby zadziałał, potrzeba użyć naprawdę sporej dawki i zaaplikować niemal natychmiast po wylaniu na tkaninę, gdyż bardzo szybko wyparowuje.

Jeśli już uśniesz po zaaplikowaniu, to prawdopodobnie na wieki – miast utraty świadomości, zatrzymuje się oddech, a czasem nawet akcja serca. I chociaż dawniej w procesie aplikowania narkozy korzystali z niego anestezjolodzy, obecnie służy głównie jako rozpuszczalnik w syntezach białkowych.
Jeśli w procesie pozbawiania przytomności, pozbawisz swojej ofiary życia, zdecydowanie odradzam korzystanie z telefonu. Okazuje się bowiem, że…
Namierzanie rozmówcy
…jest łatwiejsze, niż do tej pory pokazują nam to na ekranie.
A szkoda.
Nie sześćdziesiąt, nie trzydzieści, nie pięć, ale dokładnie ułamek sekundy jest potrzebny, aby namierzyć miejsce, z którego dana osoba wykonuje swoje połączenie. A przynajmniej tyle zajmuje to mniej więcej od czterdziestu lat. Wcześniej faktycznie było z tym nieco więcej zachodu, ale obecnie zasada, w którą niektóre filmowe produkcje wciąż każą nam wierzyć jest warta mniej więcej tyle samo, ile zasada pięciu sekund, którą muszą respektować bakterie i inne ustrojstwa po tym, jak masłem do dołu spadnie przygotowywana przez nas kanapka.
A jeśli już jesteśmy przy telefonach…
Jeden darmowy telefon
Według Hollywood to prawo świętsze niż wolność wyznania i małżeństwa jednopłciowe. Darmowa rozmowa telefoniczna, której żądanie policja ma respektować to jednak wymysł Fabryki Snów, który nijak ma się do rzeczywistości. Owszem, amerykańska policja może pozwolić ci zatelefonować, ale wcale nie ma takiego obowiązku. Wyjątki robią w naprawdę, z braku lepszego słowa, wyjątkowych sytuacjach, ale nigdy nie jest to rozmowa, za którą zapłacą podatnicy.

To osoba, do której dzwonimy musi wyrazić zgodę na opłacenie rachunku (a także kaucji, bo jedynie z taką będziemy mieli pozwolenie na połączenie się). I często nie spodziewa się, że taka nieprzyjemność to jak wydzwanianie na stare dobre audiotele, po absurdalnie wysokich stawkach. Krótko mówiąc – do momentu, aż nasz prawnik nie pofatyguje się na komisariat, tak naprawdę jesteśmy w bardzo czarnych i zaciśniętych z całej siły czterech literach.
Do tego czasu…
Masz prawo zachować milczenie
No masz, ale co z tego? Przyjęło się uważać, że jeśli policjant nie wypowie świętej formułki („…a wszystko co powiesz, może być użyte przeciw tobie w sądzie”), to osoba aresztowana może bez żadnych konsekwencji wyjść z więzienia. Wyobrażacie to sobie? Akcja przygotowywana kilkanaście miesięcy, sto radiowozów, czterdzieści helikopterów, brygada antyterrorystyczna i jeden gliniarz, który zapomni o odczytaniu tzw. Praw Mirandy. Cały misterny plan w pizdu? Niekoniecznie.

Jedyna nieprzyjemność dla systemu sprawiedliwości to fakt, że niepoinformowany aresztant może mówić co tylko mu ślina na język przyniesie i nie ponieść za to konsekwencji. Jeśli przyzna się wówczas do zarzuconych mu czynów, a nie usłyszy wcześniej wspomnianego pacierza, jego zeznania nie będzie można użyć jako dowodu w sprawie. I tyle.
Powyższe to oczywiście tylko niektóre z rzucających się w oczy przekłamań. Tak często jednak powtarzanych i zakorzenionych w (pop)kulturze, że wyłamujące się z ich ram i obecnie bardzo często mylonych z prawdą. Przykłady można mnożyć, co możecie mi udowodnić w komentarzach. Do czego zresztą zachęcam.
Jest tego na prawdę sporo. Na przykład częsty chwyt w slapstikowych komediach, czyli gaz rozweselający który wcale nie rozwesela. Powoduje zwolnienie hamulców i większą podatność emocjonalną. Jeśli wypuszczą taki gaz w pokoju i zaczną opowiadać dowcipy, to człowiek zacznie się śmiać, ale równie dobrze może płakać jeśli taki jest nastrój. Tymczasem w wielu filmach samo tylko wypuszczenie gazu ma powodować że człowiek się śmieje nawet jak nie ma nastroju.
Inny mit to odrzucanie w tył człowieka trafionego kulą – trzeba by użyć na prawdę sporego kalibru aby trafiony człowiek wyleciał w powietrze, zwykle po prostu się przewraca.
Dużo uproszczeń promują seriale kryminalne, jak CSI. Potem człowiekowi się wydaje że sprawę można rozwiązać w jeden dzień.
PolubieniePolubienie
Mnie zawsze śmieszą sceny z użyciem komputerów – zwykle na terminalu komputerowym wyświetla się wielkie „PASSWORD” z polem tekstowym do wpisania hasła. Po wpisaniu zwykle wyskakuje nie mniejsze, czerwone „ACCESS DENIED” lub radosne, zielone „ACCESS GRANTED”. Wszystkie sposoby włamywania się do komputerów, sieci, uzyskiwania dostępu – to zwykle niesamowite bajki 🙂
PolubieniePolubienie
Wybuchy to generalnie temat rzeka, bo akurat tutaj Hollywood zafundowalo swoim widzom spora porcje mitow. Ja moge dorzucic to, co pamietam z lekcji (fizyki chyba). Reakcja czlowieka na taki wybuch. Wiadomo jak to wyglada na ekranie – przerazenie, skok, bum, sila odrzutu, lekki zawrot glowy i otrzepujac sie bohater biegnie dalej (ewntualnie lezy pod jakim gruzowiskiem, zdecydowanie jednak przytomny w pelni gotowy do biegu ;)). W rzeczywistosci sila wybuchu nie powoduje, ze uczymy sie sztuki latania, a ‚przechodzi’ przez cialo powodujac najpewniej smierc, ewentualnie obrazenia na tyle powazne, ze na nogi dlugo raczej nie staniemy.
PolubieniePolubienie
W przypadku zwykłego wybuchu, nie powstaje fala uderzeniowa więc nie ma nawet niszczącego podmuchu. Fala uderzeniowa wywołana detonacją jeśli nie jest na tyle silna aby przewrócić, może natomiast wywołać pęknięcie bębenków usznych. Tak czy siak – filmowe efekty nijak się do tego mają.
PolubieniePolubienie
Uwielbiam podawanie tabletki w stanach przed- lub zawałowych. Włożenie jej do ust pomaga zatrzymać konwulsje, zgryzienie przywraca jaźń, a połknięcie wymazuje całkowicie pamięć organizmu o ataku. Kosmici odwiedzający USA lub podejmujący obywateli tegoż państwa gościną poza Ziemią posługują się swobodnie angielszczyzną (ale raczej tą z Webstera, niż oksfordzką). Kobieta lub żółtodziób, aby udowodnić widzom, że potraf posługiwać się bronią – koniecznie musi ją na naszych oczach przeładować. Główny bohater i jego wspólnicy działają w pełni świadomie, dzielnie biegają i skutecznie walczą wręcz po (niekiedy wielokrotnym postrzale), z nożem w udzie, czasami złamaniem jednej kończyny, co szczególnie docenić może każdy kto choć raz wżyciu skaleczył się w palec lub kopnął palcami stopy w niezauważony w porę mebel… Można by zilustrować takimi przykładami całą historię Fabryki Snów. No właśnie – dpoóki pamiętamy, że „snów”, nie zgłupiejemy. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Uwielbiam podawanie tabletki w stanach przed- lub zawałowych. Włożenie jej do ust pomaga zatrzymać konwulsje, zgryzienie przywraca jaźń, a połknięcie wymazuje całkowicie pamięć organizmu o ataku. Kosmici odwiedzający USA lub podejmujący obywateli tegoż państwa gościną poza Ziemią posługują się swobodnie angielszczyzną (ale raczej tą z Webstera, niż oksfordzką). Kobieta lub żółtodziób, aby udowodnić widzom, że potraf posługiwać się bronią – koniecznie musi ją na naszych oczach przeładować. Główny bohater i jego wspólnicy działają w pełni świadomie, dzielnie biegają i skutecznie walczą wręcz po – niekiedy wielokrotnym – postrzale, z nożem w udzie, czasami złamaniem jednej kończyny, co szczególnie docenić może każdy kto choć raz wżyciu skaleczył się w palec lub kopnął palcami stopy niezauważony w porę mebel…
Można by zilustrować takimi przykładami całą historię Fabryki Snów. No właśnie – dopóki pamiętamy, że „snów” – nie zgłupiejemy. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Jako stary telefoniarz mogę się odnieść do wątku z namierzaniem telefonów. Jest to spadek z czasów central z wybierakami. Jeśli znasz film „Prywatne śledztwo” (albo „Zabij mnie glino”- wybacz staremu słabą pamięć :-)) jest tam śliczna scena, gdy panowie szukający bandyty biegają po pomieszczeniu centrali i sprawdzają, gdzie dany wybierak jest. Czyli znamy abonenta a później po kabelku sprawdzamy kto do niego zadzwonił. Jeśli dzieje się to w ramach jednej centrali- to jesteśmy w domu (oczywiście- domu złoczyńcy). Jeśli nie- wiemy że leci to na centralę tranzytową. I wówczas wszyscy mają problem (prócz złoczyńcy ma się rozumieć). A co do mitów telefonicznych- to uwielbiam walenie słuchawką po widełkach ( i krzyczenie „Operejtor! operejtor!)- czyli spadek po wieeeelce starych czasach, gdy przełączało się wtykami bananowymi rozmowy, oraz taki sam prefiks (555….) jeśli ktoś w amerykańskim filmie gdzieś dzwoni ;-).
PolubieniePolubienie
Ja bym jeszcze dwa popularne mity dopisała: powtarzana do znudzenia informacja o wykorzystywaniu przez człowieka na co dzień tylko 10% mózgu oraz dźwięki w próżni kosmicznej.
PolubieniePolubienie
Czuję się oszukana z tym namierzaniem;) mnie zawsze śmieszy sposób prowadzenia reanimacji przez lekarzy w serialach nie tylko polskich ale i zagranicznych, on i defibrylacja nawet przy asystolii. Pacjenci oczywiście swietnie dochodzą do pełnej sprawności po tych zabiegach! 🙂
PolubieniePolubienie
No cóż ludzie w tym zwariowanym pędzącym do nikąd świecie potrzebują czasem bajek. Problem w tym jak zaczyna się wierzyć bezgranicznie i bezkrytycznie w te bajki. Jak mawiał klasyk- myśl myśl, to cale nie boli. Nawiasem mówiąc tricki i efekty specjalne rodem z Hollyood, Bollywood itd. itp. etc. to nic w porównaniu z cudami Matki Natury- tu nie ma ściemy. Wielki ukłon!!!!!
PolubieniePolubienie