Dziś za oceanem, a już jutro nad Wisłą znowu powieje mrozem – nadeszła długo oczekiwana zima. Telewizyjna „Gra o tron” niniejszym dogoniła książkowy pierwowzór, chociaż z roku na rok coraz bardziej się od niego oddalała, pomijając wiele ważnych wątków i niemal wszystkie pomniejsze. Szkoda, bo zwłaszcza te ostatnie stanowią o sile historii snutej przez George’a Martina, a przy okazji są kopalnią anegdotek i porozumiewawczych mrugnięć do fanów „Pieśni lodu i ognia”. O jednym z nich nie wiedzą jednak nawet niektórzy najwięksi jej fanatycy. A teraz mogą dowiedzieć się wszyscy.
Wielu widzów serialu HBO najbardziej przeraża nie prezentowane na ekranie okrucieństwo, ale przytłaczające rozmiary książkowego pierwowzoru. Fakt – Martin pisze niespiesznie, przy okazji tworząc opasłe tomiszcza i można mu zarzucić, że wiele pobocznych wątków naszpikowanych często absurdalnie drobnymi szczegółami nie posuwa akcji do przodu nawet o kilka milimetrów. Jeden z nich dostaliśmy już na otwarcie „Tańca ze smokami” (czyli podstawy piątego sezonu serialu), poznając dalsze losy ulubionego karła Westeros.
„W kambuzie trzymano również książki. Kapitan był wyjątkowo oczytanym człowiekiem i zabrał w rejs aż trzy: zbiór marynarskiej poezji składający się ze złych i bardzo złych utworów, mocno wyczytany wolumin opiewający erotyczne przygody młodej niewolnicy w lyseńskim domu rozkoszy oraz czwarty i ostatni tom Żywota Triarchy Belicha, sławnego volantyjskiego patrioty, którego nieprzerwana seria tryumfów i podbojów zakończyła się dość nagle, gdy pożarły go olbrzymy. Tyrion pochłonął wszystkie książki już trzeciego dnia rejsu. Ponieważ nie miał innych, zaczął je potem czytać od nowa”.

Jak sami widzicie – fragment jest to w sumie zbyteczny, ale dzięki lekkiemu pióru autora nawet zabawny. Gdy opis książek oczytanego kapitana rozbijemy na czynniki pierwsze, okaże się, że pisarz w zawoalowany sposób przedstawił tutaj swoją największą po pisaniu pasję, przy okazji streszczając cały niemal sezon rozgrywek futbolu amerykańskiego z roku 2007.

George Martin jest zagorzałym fanem brutalnego sportu, a przy okazji kibicem zespołu New York Giants. Drużyna, którą darzy najmniejszą sympatią to z kolei New England Patriots, od 15 lat prowadzoną przez trenera Billa Belichicka. W 2007 roku jego zespół dokonał rzeczy wydawałoby się niemożliwej, pokonując każdego rywala w czasie trwania sezonu zasadniczego – po raz pierwszy od 1972 roku (wówczas rozgrywano mniejszą liczbę spotkań). W fazie play-off dołożył do tego dodatkowe dwa zwycięstwa i wiele wskazywało na to, że będzie to pierwsza drużyna w historii, która zakończy rozgrywki niepokonana. W finale ligi (Super Bowl) na ich drodze stanęła jednak drużyna New York Giants, ostatecznie wygrywając najważniejszy mecz sezonu 17-14.
Po przeczytaniu powyższego akapitu analogia powinna nasunąć się sama. Triarch Belicho (Bill Belichick), sławny volantyjski patriota (New England Patriots), po nieprzerwanej serii triumfów i podbojów (sezon zasadniczy w 2007 roku), dość nagle i niespodziewanie został pożarty przez olbrzymy (New York Giants). Ale skoro problemy z wyłapaniem tego mieli nawet zakochani w sporcie Amerykanie, to skąd mogliśmy wiedzieć to my? No właśnie.
Jeśli nawiązanie do futbolu amerykańskiego nie robi na Was wrażenia, to co powiecie na nieco bardziej czytelne i niezwiązane ze sportem nawiązania? Tych na pewno nie przeoczyliście.
- Dawni zalotnicy Brienne, którzy mocno sobie z niej zadrwili zakładem o to, kto pozbawi ją dziewictwa, dostali od Dziewicy z Tarthu nauczkę podczas turnieju rycerskiego. Jednego z nich pokonała zrzuceniem z konia (następnie po nim przejechała), a drugiemu rozłupała hełm, pozostawiając na czole bliznę. Pierwszy nazywał się Harry Sawyer, a drugi – Robin Potter. Niestety, nie wiemy czy ten ostatni został czarodziejem jak młodzian z powieści J.K. Rowling.
- Pomijając inicjały R.R. autora, które wiele osób określa hołdem dla Tolkiena (Martin nigdy nie potwierdził, ani nie zaprzeczył tej plotce), samym dziełom twórcy Śródziemia autor „Pieśni lodu i ognia” oddał już kilka ukłonów. Samwell Tarly to postać inspirowana Samwisem Gamgeem (są nawet do siebie podobni i z wyglądu i z charakteru), Ser Theodan Wells zwany Wiernym to nawiązanie do króla Theodena z Tolkienowskiego Rohanu, a jeden z zamków Nocnej Straży (Oakenshield – Dębowa Tarcza), to nic innego jak przydomek znanego z „Hobbita” krasnoludzkiego króla Thorina.
- Utopiony Bóg, czyli bóstwo czczone przez Żelaznych Ludzi, to nie kto inny, jak tylko Lovecraftowski Cthulhu. Ichnie motto – „To co jest martwe, nie może umrzeć” – to nawiązanie do dwuwiersza przepowiadającego powrót Wielkiego Przedwiecznego: „Nie jest umarłym ten który spoczywa wiekami, nawet śmierć może umrzeć wraz z dziwnymi eonami”. Dowodem prawdziwości nawiązań niech będzie imię Lorda Greyjoya – Dagon. To oczywiście tytuł jednego z pierwszych opowiadań Locevrafta, które zawierało elementy mitologi Cthulhu.

- Fakt, że Tyrion Lannister ma jedno oko zielone a drugie czarne także nie jest dziełem przypadku. Martin nawiązuje tym samym do szatana posługującego się imieniem Woland w „Mistrzu i Małgorzacie” Bułhakowa, który miał oczy w identycznych kolorach.
- Ród Vance’ów z Atranty to hołd oddany Jackowi Vance’owi, jednemu z najbardziej wpływowych autorów powieści fantasy i science-fiction, a przy okazji ulubionemu pisarzowi George’a Martina. Jego członkowie to nawiązania do konkretnych dzieł i osiągnięć zmarłego w 2013 roku twórcy m.in. „Umierającej Ziemi”. Przykładem niech będzie Hugo Vance, który odnosi się do dwóch nagród Hugo dla Jacka Vance’a. Pierwszą otrzymał za „Władców smoków”, drugą za „Ostatni zamek”. Zarówno smoki jak i zamki można znaleźć w herbie rodowym Vance’ów z Atranty.
To oczywiście tylko niektóre z wyłapanych nawiązań – zachęcam do przejrzenia poświęconych „Pieśni lodu i ognia” różnych sieciowych encyklopedii, w których zdeterminowani fani próbują wyłapać je wszystkie.
Jejku, jak la lubię takie wrzucane po kryjomu nawiązania 😀 Dziękuje, za zebranie je tutaj, mój szacunek do Martina znów odrobinkę wzrósł.
PolubieniePolubienie
Dzięki za tekst. Jestem zagorzałym kibicem futbol amerykański i choć należę do fanów innej drużyny (Green Bay Packers z Wisconsin), chylę czoło przed Georgem Martinem za wierność swoim ulubieńcom. Link do artykułu, jako ciekawostki wrzucam na forum sympatyków tego wspaniałego („brutalność” to nadużycie) sportu. Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Dziękuję 🙂
Przymiotnik „brutalny” to nie krytyka, lecz pochwalna paralela. Czasem, tak jak u Martina, trzeba dać po [tutaj_wystaw_część_ciała] dla właściwego efektu 🙂
PolubieniePolubienie
Świetny post!
Sama wyłapałam Vance’ów, Oakenshield i podobieństwo Tyriona do Wolanda – nie tak źle, bo zwykle jestem na takie rzeczy zupełnie ślepa. xD
PolubieniePolubienie
Za takie właśnie wpisy kocham Twojego bloga! ❤
Martin w ogóle jest mistrzem wszelkich smaczków-zagadek, śmiesznie operuje narracją. Np. przez to, że zmienia perspektywę, co jakiś czas zdradza więcej poprzez wplecenie jakichś niepozornych zupełnie fragmentów, np. [SPOILER] zanim wprost zostanie powiedziane, kim jest towarzysz Tyriona, pojawia się zdanie "powiedział książę", albo jak Ned Stark wymienia imiona dzieci, to pomija Jona, albo wreszcie cała postać Alchemika – jego wygląd opisany po zdjęciu kaptura z pozoru nic nie mówi, a to wypisz-wymaluj Jaqen H'ghar, o czym można się przekonać, jak porówna się ten opis z opisem z poprzedniego tomu [KONIEC SPOILERA].
Tak że czytając Martina, po prostu ma się wrażenie obcowania z czymś, co jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Ponadto wplatanie do prozy czegoś, co się wydaje zupełnym fantastycznym wymysłem, ale jednak nie jest – np. wilkory (direwolves) – http://en.wikipedia.org/wiki/Dire_wolf albo choroba Hodora: http://www.iflscience.com/brain/why-does-hodor-game-thrones-only-say-one-word-neuroscience-explains .
PolubieniePolubienie
podziwiam wszystkim uważnych czytelników, którzy wyłapują takie smaczki.
PolubieniePolubienie
Siemka! Mam dla was doładowania do telefonów! 😉 Macie linka http://zasilfona.pl/ucuqbmf/4 😉
PolubieniePolubienie
2. 3 i 4. znalazłem sam. O futbolu amerykańskim mam pojęcie jak o życiu erotycznym tapirów – wnioskuję, że jest. A co do oczu Wolanda, to nie jestem pewien, czy Misza Bułhakow sam to wymyślił, ale gdy nie mam poparcia w źródłach, to nie będę kruszył kopii.
PolubieniePolubienie