6 czerwca minęło dokładnie 71 lat od rozpoczęcia największej operacji desantowej w dziejach świata, którą na ekranie w 1998 roku unieśmiertelnili Steven Spielberg z Januszem Kamińskim. Jako że na KWP istnieje tradycja ignorowania rocznic okrągłych, a celebrowania tych, które z piątką lub dziesiątką mają niewiele wspólnego, nie mogłem sobie odmówić okolicznościowej wzmianki o jednym z najlepszych filmów wojennych w historii. A raczej – wzmianki fotograficznej.
Chociaż Robert Rodat, scenarzysta „Szeregowca Ryana”, oparł film na faktach, tak naprawdę stał się on mocną parafrazą rzeczywistości. Jej punktem wyjścia była zmiana personaliów i stopnia wojskowego tytułowego bohatera (szeregowiec Ryan był tak naprawdę sierżantem Nilandem), jednak gotowy film perfekcyjnie oddał realia starć aliantów z Niemcami w okupowanej przez tych ostatnich Francji.
Oczywiście najbardziej pamiętną, widowiskową, wymagającą tygodni pieczołowitego planowania, a w efekcie brutalnie prawdziwą sekwencją było lądowanie w Normandii. Wiele osób właśnie też na niej kończy oglądanie filmu Spielberga, zapominając, że i późniejsze fragmenty wymagały od ekipy i aktorów tytanicznej wręcz pracy. Pracy, której siłą rzeczy nie uchwyciła kamera Kamińskiego (materiały z planu przygotowywał kto inny), ale która została zarejestrowana na kliszy fotograficznej. To właśnie z niej zostały wycięte prezentowane poniżej kadry.










Widać trud włożony w przygotowania. Piszę pracę na podstawie filmów kina Hollywood, przeprowadzenie dokładnej analizy pokazało mi ile trzeba włożyć siły i umiejętności w realizacje dobrego filmu. Wszystko wygląda ładnie na ekranie w kinie, ale za każdym ujęciem stoi szereg ludzi i godziny pracy.
Pozdrawiam!
PolubieniePolubienie
To prawda. Już nawet realizacja krótkiej, minutowej reklamy (w której dane mi było brać udział), to praca kilkudziesięciu osób. Nawet sobie nie wyobrażam, jak wielu ludzi jest zatrudnionych przy dwugodzinnych, epickich projektach. To, co zamieszczane jest w napisach końcowych to pewnie jedynie ułamek procenta.
PolubieniePolubienie
Przypomniałeś mi tym wpisem dyskusję na jakimś blogu nad scenariuszem tego filmu, gdzie pewien koleś twierdził że cały film kładzie fakt, że historia jest zupełnie nieprawdopodobna, bo kupa ludzi nie zostanie w czasie wojny zaangażowana w poszukiwania jednego człowieka. Zawsze mnie dziwi, że w dobie Internetu ludziom nie chce się sprawdzić czy aby nie gadają głupot.
PolubieniePolubienie
Najśmieszniejsze jest to, że to najczęściej te najbardziej nieprawdopodobne historie są najczęściej najbliższe prawdy.
Nie pamiętam już przy okazji jakiego filmu, ale pamiętam fakt, że z opartej na prawdziwych wydarzeniach historii należało wyciąć lub złagodzić niektóre sceny, bo ludzie nie uwierzyliby, że to, co pokazywane jest na ekranie naprawdę miało miejsce.
PolubieniePolubienie
Słyszeliście o „Mad Jack’u”? Również niesamowita historia. Zresztą ciężko wymienić wszystkie osoby które podczas drugiej wojny dokonały rzeczy nieprawdopodobnych.
PolubieniePolubienie
Jeden z moich ulubionych filmów wojennych! A przy okazji polecam też wycieczkę na Omaha Beach. Robi niesamowite wrażenie, kiedy staje się na tej pustej plaży, a o operacji Overlord przypomina pomnik na plaży i motele i bary z nazwą Omaha.
PolubieniePolubienie
Osobiście żałuję, że nie dane mi było zobaczyć tego hołdu dla poległych m.in. na Omaha. Już na zdjęciach robi niesamowite wrażenie.
PolubieniePolubienie
Polecam przy kolejnej planowanej podróży. Warto też zajrzeć na cmentarz wojskowy Amerykanów.
PolubieniePolubienie