Jak wiele znaczy dobra nazwa czy tytuł wie każdy producent czy wydawca. Chwytliwe, łatwo dające się sprzedać wyrazy (czasem tylko frazy) to jednak domena nie tylko masowo wytwarzanych w XXI wieku filmów, książek, leków na ból głowy czy formuł proszków do prania. Od zarania dziejów (OK, nie cofajmy się tak daleko) to co widniało na okładce czy opakowaniu było motorem napędzającym konsumpcję o największej liczbie koni mechanicznych. Chwytliwe miano często okazywało się też być wyznacznikiem, czy dany zespół ma szansę na powiększenie grona groupies i przetrwanie próby czasu. A że czasem pomysłów starczało jedynie na napisanie piosenek, to nazw muzycy zaczęli szukać nie w głowie, a znacznie częściej na papierze.
Zainspirowany artykułem opublikowanym w serwisie mental_floss (z którego też czerpałem sporą część poniższych informacji) sprokurowałem dzisiaj listę 11 zespołów, które zgrabnie potrafiły połączyć elementy literackie z wykonywaną przez siebie muzyką. Kto by przypuszczał, że patrząc tylko na ich nazwy, można wybrać się na pełną niespodzianek wyprawę przez historię literatury. I nie nudzić się ani przez chwilę.
The Doors
Kiedy w 1954 roku Aldous Huxley (ten od „Nowego Wspaniałego Świata”) kończył swój traktat o postrzeganiu świata, nadał mu tytuł „The Doors of Perception” zapożyczając go z utworu Williama Blake’a „The Marriage of Heaven and Hell”.
Gdyby bramy percepcji zostały otwarte, wszystko ujawniłoby się człowiekowi takim, jakim jest – nieskończonym.
If the doors of perception were cleansed every thing would appear to man as it is, infinite.
Jimowi Morrisonowi tak bardzo przypadł do gustu tytuł dzieła Huxleya, że postawił sobie za punkt honoru przeniesienie go na grunt muzyczny. Nadanie takiej nazwy zespołowi było w zasadzie jedynym wymogiem Jima, kiedy Ray Manzarek namawiał go na utworzenie kapeli.
Enej
Istnieją od 2002 roku, jednak popularność zdobyli po wygraniu Must Be the Music 4 lata temu. Ze względu na rodzinne korzenie części składu zespołu, sporo inspiracji czerpie z kultury ukraińskiej, co widać też w jego nazwie. „Enej” nawiązuje do żartobliwej trawestacji utworu Wergiliusza „Eneida”, którą pod tym samym tytułem wydał Iwan Kotlarewski (całość w 1842 roku, część pierwsza już pod koniec XVIII wieku). Był to pierwszy w historii duży utwór literacki napisany w żywym języku ukraińskim.
My Chemical Romance
Pracując w księgarni Barnes & Noble gitarzysta basowy Mikey Way natrafił na książkę Irvine’a Welsha i bardzo przypadł mu do gustu jej tytuł. Brzmi on „Ecstasy: Three Tales of Chemical Romance” (Ecstasy: Trzy romanse chemiczne), a jeszcze bardziej rozbrzmiał w nazwie zespołu, którą zasugerował swojemu starszemu bratu Gerardowi Wayowi. Ten postanowił ją nieco zmodyfikować, zapożyczając jedynie dwa ostatnie słowa, na początku dodając zaimek dzierżawczy „my” (dla niewtajemniczonych: mój).
Joy Division
Wszyscy szanujący się melomani wiedzą, że na początku zespół nosił nazwę „Warsaw” (hołd dla utworu Davida Bowiego), ale bardzo szybko musiał z niej zrezygnować, by ludzie nie kojarzyli go z punkową kapelą „Warsaw Pakt”. Zainteresowany historią wokalista Ian Curtis wybrał nową nazwę, nawiązującą do opisanej w książce Yehiel De-Nur pt. „Dom Lalek” wyselekcjonowanej grupy więźniarek niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau zmuszanych do świadczenia usług seksualnych – Joy Division (niem. Freudenabteilung). Wszystko to spowodowało, że Joy Division niesłusznie oskarżano o nazizm, a zespół, który z założenia unikał wywiadów i zdjęć, nie mógł się przed tymi zarzutami nawet bronić.
Farben Lehre
W 1986 roku Wojciech Wojda i Marek Knapa postanowili założyć kapelę. Gatunek, w którym najlepiej się odnajdywali (i wciąż odnajdują) to punk, dlatego dziwić może geneza nazwy jaką przyjęli. „Farben Lehre” (po polsku będzie to „nauka o barwach”) to tytuł jednego z rozdziałów poematu „Kwiaty polskie” Juliana Tuwima.
Rozdział z dziecinnej „Farbenlehre”:
Śródmieście ma ziemistą cerę,
W bramie robotnik usiadł stary,
Suche kartofle z miski je,
A kolor jego żółtoszary,
Bo głodno, chłodno, brudno, źle.
Steppenwolf
Chociaż było to tak dawno, że po świecie chodziły jeszcze dinozaury, nawet dzisiejsze dzieci kojarzą z pewnością kawałek „Born to be Wild” zespołu Steppenwolf. Zespołu, który swoją nazwę zaczerpnął od tytułu powieści Hermana Hesse „Wilk stepowy”. A dokładniej, zasugerował ją muzykom producent Gabriel Mekler, który chwilę wcześniej skończył lekturę książki.
The Artful Dodger
Elektroniczny duet Mark Hill i Pete Devereux przyjęli nazwę „The Artful Dodger” na cześć przywódcy gangu kieszonkowców z Dickensowskiego „Olivera Twista” – Jacka Dawkinsa, który dzięki swoim umiejętnościom zyskał przydomek Artful Dodger. A jako że Hill i Devereux zaczynali od wydawania bootlegów (nagrania muzyczne rozpowszechniane bez zgody autora), pseudonim Dawkinsa wydał im się idealną nazwą zespołu.
Sixpence None The Richer
Zdobyli popularność dzięki wydanemu w 1997 roku albumowi o tym samym tytule co nazwa zespołu. A konkretnie dzięki utworowi „Kiss Me”, który wykorzystywano później w wielu filmach romantycznych oraz romantyczność parodiujących. Do dzisiaj piosenka jest puszczana kilka razy w tygodniu przez niektóre rozgłośnie. Nazwę kapela zaczerpnęła z wydanego drukiem cyklu pogadanek radiowych C.S. Lewisa pt. „O wierze i moralności chrześcijańskiej”. Autor „Opowieści z Narnii” przytacza tam historię chłopca proszącego ojca o sześciopensówkę (ang. sixpence), by mógł kupić prezent. Ojciec nie wie, że chodzi o prezent dla niego.
„When the father received the present, he was none the richer because he originally gave the sixpence to his son” (Kiedy ojciec otrzymał prezent, nie był ani trochę bogatszy, gdyż to właśnie on dał sześciopensówkę swojemu synowi, którą ten przeznaczył na jego zakup) – wyjaśniała w rozmowie z Davidem Lettermanem wokalistka Leigh Nash.
Moby
Richardowi Hallowi pomiędzy imieniem i nazwiskiem rodzice postanowili też umiejscowić drugie imię – Melville – na cześć Hermana Melville’a autora powieści o wielkim białym wielorybie. Oni też nadali mu pseudonim Moby również na cześć, ale tego ostatniego. Tłumaczyli to faktem, że twórca „Moby Dicka” był pra-pra-pra-prawujkiem Richarda, co ten ostatni po prostu przyjął do wiadomości i przekuł w rozpoznawalną muzyczną markę.
Of Mice and Men
Metalcore’owcy z Kalifornii zaczerpnęli nazwę zespołu z tytułu powieści Johna Steinbecka „Myszy i ludzie” („Of Mice and Men”). To czy na decyzję miała wpływ inna książka autora – „Grona gniewu”, gdzie rajem obiecanym dla migrujących na zachód USA biednych rolników z Oklahomy była Kalifornia właśnie – możemy się tylko domyślać.
Josef K
Tego zespołu większość z Was pewnie nie kojarzy, ale na pewno jego nazwa sprawi, że usłyszycie bicie dzwonów. Szkoccy post-punkowcy zaczerpnęli ją z „Procesu” Franza Kafki, pożyczając imię i inicjał nazwiska od głównego bohatera – trzydziestoletniego prokurenta bankowego, który pewnego dnia zostaje oskarżony, nie wiedząc za co, ani przez kogo. Oprócz zespołu Josef K, z Kafki czerpali też nasi: Pidżama Porno w piosence „Józef K.” oraz Republika, w utworze o tym samym tytule.
30 Seconds To Mars- Nazwę zaczerpnęli z pracy jednego z profesorów uniwersytetu Harvarda, który odnosząc się do galopującego postępu technologicznego, twierdził, że niebawem nadejdą czasy, gdy podróż na Marsa będzie zajmować ludziom 30 sekund. [http://muzyka.onet.pl/artysci/katalog/30-seconds-to-mars,163932,artysta.html ]
PolubieniePolubienie
Niezły tekst, ogromnie lubię takie ciekawostki 😉
PolubieniePolubienie
Wychodzi że czytają głównie artyści „alternatywni” 🙂
PolubieniePolubienie