Zanim rzucicie się na mnie z widłami, dowodząc, że określenie zawarte w tytule w żadnym wypadku Was nie dotyczy, a ja, wysuwając takie hipotezy , automatycznie staję się parszywcem i degeneratem, poświęćcie mi minutkę. A potem zapoznajcie się z materiałem dowodowym.
Nie, nie będzie to wpis traktujący o zaglądaniu za dekolty (o tym innym razem) czy obniżeniu wieku pierwszego kontaktu z pornografią (swego czasu przyłapałem na tym trzech dziesięciolatków**). Niniejszym chciałem zwrócić Waszą uwagę na rzecz oczywistą, nieodkrywczą i łatwo dostrzegalną, nawet przez osoby dotknięte wadami wzroku. Chodzi o pomniki, posągi i inne dzieła upamiętniające różnych sławnych ludzi czy wydarzenia, w których brali udział. A także osoby dla zabawy odciskające na nich swoje piętno.

Tradycja dotykania określonych części danych pomników sięga początków turystyki i rekreacji (o sporcie niewiele mi wiadomo). Możliwe też, że w związku z przesądami zakorzenionymi w kulturze była praktykowana już wcześniej, ale najbardziej rozwinęła się wraz z upowszechnieniem fotografii. Zanim to jednak nastąpiło, dzieł rzeźbiarzy i innych artystów głaskało się, dotykało a nawet całowało głównie po to, by czynności te przyniosły wykonującemu szczęście. Nie dziwi zatem fakt, że na stworzonych z brązu monumentach z czasem pojawiły się ślady takich praktyk.
Dziwi natomiast nieodparta chęć dotykania posągów i innych rzeźb, które z mitycznym przynoszeniem szczęścia wspólnego zbyt wiele nie mają. Mają z kolei wiele punktów zbieżnych z nieodpartą ludzką pokusą chwytania miejsc, które w przypadku ludzi uważa się za intymne, a w przypadku zwierząt wręcz za wulgarne. Owszem, każdy z nas tłumaczy sobie dotykanie genitaliów, pośladów i piersi chęcią strzelenia zabawnej fotki, ale zastanówmy się, ile to mówi o naszych instynktach i wrażliwości. A mówi z pewnością wiele, co głosił już na przełomie XIX i XX stulecia niejaki Zygmunt z Příboru.

Poniżej kilka dowodów na to, że gdzie coś wystaje, tam ręka staje. Zdjęcia pochodzą z bloga Beauty Will Save, na którym znajdziecie wiele innych przykładów, niekoniecznie związanych z przyrodzeniem, cyckiem i pośladkiem.



















* Nie, nie, Ty się do tej grupy nie zaliczasz. Oczywiście.
** Ich rodzice uznali to za zabawną ciekawostkę, uroczo się do mnie uśmiechając.
Kultowy jest „golas” przed wrocławskim uniwerkiem. Trochę wysoko stoi, ale co to dla studentek…
PolubieniePolubienie
Poproszę zdjęcie 🙂
PolubieniePolubienie
Z prywatnym zdjęciem będzie ciężko, bo musiałabym przeszukać swoje przepastne archiwum fotograficzne, ale chodzi o tego Golasa:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Fontanna_%E2%80%9ESzermierz%E2%80%9D_we_Wroc%C5%82awiu
Za moich czasów studenckich, co bardziej zdesperowane panie, wdrapywały się na fontannę, żeby przyrodzenie Golasa przyniosło im szczęście na egzaminie.
Teraz to nie wiem, pewnie monitoring jest…
PolubieniePolubienie
Ja należę do mniejszości nie dotkniętej w aż takim stopniu tym zboczeniem. Zresztą same zdjęcia ukazują, że kobiety nawet pomnikom koni nie odpuszczą.
PolubieniePolubienie
Jak byłam w Budapeszcie, to przewodnik niemalże nakazał nam macać końskie jajka na jakimś pomniku, bo jak nie dotkniemy, to będzie nieszczęście. A Polacy zabobonny naród…
PolubieniePolubienie
Zdjęcie Poproszę 😉
PolubieniePolubienie
ale kabel doniósł na dziesięciolatków 😀 byli po prostu ciekawi 😛
PolubieniePolubienie
Byłem ich wychowawcą, obowiązki służbowe 🙂
PolubieniePolubienie
A ja bedac w Weronie w domu Julii, pozujac przy rzezbie Julii zlapalam sie za wlasny biust (na przekor tradycji) i tak mam uwiecznione na zdjeciu 😉
PolubieniePolubienie
Głupio prosić o zdjęcie 🙂
PolubieniePolubienie
😉
PolubieniePolubienie
Dzik przed Sydney Hospital, Australia.
Byliśmy tam w różnonarodowym tłumie turystów i jakoś przy nas nikt nie dotykał. Ale ślady dotykania jak widać są wyraźne 🙂
http://www.cityartsydney.com.au/artwork/il-porcellino/
PolubieniePolubienie
Resztki wstydu okazali. Ale dowody namacalne 🙂
PolubieniePolubienie