Do czasu wybuchu kryzysu ekonomicznego był elektrykiem, pracującym w firmie zatrudniającej 21 osób. Kiedy przyszła depresja, nigdzie nie mógł znaleźć pracy – wydawało się, że nie ma już dla niego nadziei. Brakowało mu na czynsz, wkrótce miał stać się bezdomnym. Jedyne co posiadał to składany kajak. Kiedy więc dowiedział się, że na Cyprze poszukują ludzi do pracy w kopalni miedzi, nie zastanawiał się długo. Spakował się, zwodował swój środek transportu na Dunaju i skierował się w stronę Morza Śródziemnego. Dopłynął jednak aż do Australii. A potem go aresztowano.

Kiedy w 1932 roku Republika Weimarska pogrążyła się w ekonomicznej depresji, Oskar Speck nie miał innego wyjścia, jak tylko wziąć sprawy w swoje ręce. A że miał tylko wiosła, spraw było naprawdę sporo. W swoją podróż na wyspę znajdującą się wówczas pod panowaniem brytyjskim wyruszył z Ulm. Wiosłował i żeglował (kajak umożliwiał rozkładanie żagla) przez granicę niemiecko-austriacką, Wiedeń, Żelazne Wrota na przełomowym odcinku Dunaju. Później, przy granicy Bułgarii z Jugosławią zmienił rzekę, uznając, że modry nurt jest dla niego zbyt spokojny.
Przeniósł się na Wardar, ale tam jego kajak uległ częściowemu zniszczeniu. Ze szczupłego budżetu wyłuskał tyle, że odesłał go do Niemiec na naprawę, dając zarobić jakiemuś biednemu nieszczęśnikowi. Ten spisał się znakomicie, jednak zanim Speck go odzyskał, rzeka zamarzła. A celnicy, widząc jak doskonale został poprawiony jego środek transportu, chcieli nałożyć na niego dodatkowe cło. Po pięciu miesiącach mrozu wiosną mógł wreszcie wyruszyć dalej. Kiedy dopłynął do greckich Salonik, a następnie podążał wzdłuż greckiego wybrzeża na południa, przyszła mu do głowy inna myśl.

Zasmakowawszy tułaczki po Europie, postanowił nie kończyć swojej podróży na Cyprze. To wtedy, w 1933 roku przyszła mu do głowy Australia. Wiedział, że to wyprawa szalona, praktycznie niemożliwa, ale co miał do stracenia? W kraju do władzy dobił się wąsaty dyktator, o konstrukcji czołgów i karabinów nie miał pojęcia, a na wodzie czuł się przecież tak dobrze. Płynął dalej. Z małą pomocą autobusu przedostał się z wybrzeża Syrii do Eufratu, tam ponownie zwodował kajak. Kiedy się zatrzymywał, nigdy nie odmawiał gościny – choćby autochtoni mieli mu oferować robaki i szczury. Tym sposobem unikał niepotrzebnego gniewu, wywołanego urazą.
Pewnej nocy na Eufracie został ostrzelany z broni palnej, tylko cudem unikając śmierci. Nigdy nie dowiedział się kim byli napastnicy, ani dlaczego strzelali. Śmierci umykał zresztą wiele razy – tej głodowej jeszcze na Półwyspie Arabskim. Jadł co mógł, żywił się tym co mu podano. Na wodzie, jak wspominał, przeżył tylko dlatego, że na początku sprzyjała mu pogoda i miał wystarczająco dużo czasu, by nauczyć się spływania. To przydało się w dalszej podróży – przez Zatokę Arabską, następnie wzdłuż całego wybrzeża Indii, wschodniej części Półwyspu Indochińskiego, Sumatry i Nowej Gwinei. Pieniądze zarabiał opowiadając o swoich przygodach – miał ich bez liku. Wreszcie, po 7 latach tułaczki, 50 tysięcy kilometrach w rękach, 10 wywrotkach i podtopieniach, a także jednej tylko wymianie sprzętu na zupełnie nowy, dotarł do Australii.


Był rok 1939. W Europie niedawno wybuchła wojna, a Trzecia już wówczas Rzesza stała się wrogiem i zagrożeniem numer jeden. Brytyjczycy, „męczeńsko solidaryzując się” z najechanymi przez Niemców Polakami, wypowiedzieli Berlinowi wojnę. Tym samym, tuż po przybyciu na kontynent australijski, Oskar Speck został aresztowany, stając się jeńcem Imperium Brytyjskiego. Uwagę stróżów prawa zwróciła flaga ze swastyką, której Speck, nieświadom agresywnej postawy Hitlera, nie ukrywał. Australijczycy widząc ją podejrzewali początek inwazji – na ich szczęście skończyło się na jednym człowieku. Przez kolejne 6 lat był przetrzymywany w kilku obozach jenieckich (z jednego z nich nawet się wydostał, ale ucieczka na rowerze okazała się trudniejsza, niż przepłynięcie świata kajakiem), a sporządzone przez niego zapiski, sprzęt fotograficzny oraz zdjęcia zostały skonfiskowane i tylko cudem przetrwały wojenny tumult.
Po latach, kiedy wojna już dawno dobiegła końca, odzyskał swoją własność. Do Niemiec już nigdy nie wrócił, do końca życia mieszkając w Nowej Południowej Walii, gdzie z sukcesami zajmował się handlem opalem. I pomyśleć, że gdyby wyruszył w drogę kilka lat później, mógłby całą II wojnę światową spędzić na wodzie, będąc w dużej mierze nieświadomy jej okropieństw. Pomijając oczywiście czas, kiedy schodziłby na chwilę na suchy ląd, przez co z jednej strony byłby okradany, bity, ostrzeliwany, schorowany, a z drugiej – czczony niczym bóg przez rdzennych mieszkańców Nowej Gwinei.

Aż do jego śmierci w 1995 roku wyprawa Specka tylko niewiele osobom była znana. Dopiero w 2002 roku poświęcono niedoszłemu naziście jedną z wystaw w Narodowym Muzeum Morskim w Sydney.
Ciekawa historia. Nie dalej jak wczoraj natknąłem się na inny ciekawy przypadek – włościanin ze wsi pod Krakowem, Feliks Boroń, będąc człowiekiem głęboko wierzącym udał się w roku 1861 na pielgrzymkę do Rzymu. Pieszo i bez pieniędzy, licząc tylko na gościnność i pomoc innych ludzi, jak dawniej pielgrzymi robili. W tym czasie takich wędrówek się już właściwie nie praktykowało, dlatego gdy po kilku tygodniach pojawił się w Rzymie wzbudził sensację, jako „autentyczny prostaczek” z tych o których się czytało. Nie dość że był przyjmowany w bogatych domach i dostał środki na podróż powrotną (ale przez Paryż), to jeszcze na audiencji przyjął go papież. Spisane wspomnienia z podróży były w tym czasie bardzo popularne i pozwoliły mu udać się na pielgrzymkę do Ziemi Świętej.
PolubieniePolubienie
Piszesz tak dobre komentarze, że chyba powinieneś zacząć pisać dłuższe teksty. Może chcesz się spróbować na KWP? 🙂
PolubieniePolubienie
Nie wiem czy uda mi się napisać tekst równie ciekawy jak twoje.
PolubieniePolubienie
Ja wiem 🙂
PolubieniePolubienie
Handlował opalem czy opałem? 🙂
PolubieniePolubienie
Nie ma literówki 🙂
PolubieniePolubienie
Czytanie o takich podróżach jest iście fascynujące 😀 Sama bym się na takie coś nie zdecydowała, jednak i tak podziwiam takich podróżników.
PolubieniePolubienie
Szaleńcy 🙂
PolubieniePolubienie
Interesująca historia, ale niedbale napisana. Od „depresji” przez „odzysła” po „skonfiskowane przez niego zapiski”. No i dlaczego miałby Herr Speck zostać nazistą, gdyby nie ruszył się z Niemiec?
PolubieniePolubienie
To prawda – pisana na kolanie w Polskim Busie. Dzięki za zwrócenie uwagi.
Co prawda nie rozumiem zarzutu odnośnie „depresji”, ale całą resztę poprawiłem.
Co do potencjalnego sympatyzowania z nazizmem – w tekstach źródłowych znajdziesz więcej informacji. Nie uznałem tych informacji za ważne z punktu widzenia samej podróży.
PolubieniePolubienie
Niesamowita historia, mi sie kajaki kojarzą bardziej z niespiesznym podziwianiem brzegow Pilicy, to juz zupełnie inny kaliber
PolubieniePolubienie