Głosowania za pomocą wiadomości SMS, choć najmniej lubiane przez osoby głos oddające, są najbardziej hołubione przez stacje telewizyjne i rozgłośnie radiowe. I to nie dlatego, że dają najbardziej wymierny efekt (są w teorii odporne na oszustwa), ale dlatego, iż przynoszą wyżej wymienionym zyski, których nie wygenerowałyby innymi metodami. Wszyscy pamiętamy też irytujący boom na „konkursy” zawierające w nazwie człon „audio” lub „tele” i niesmak jaki budziły wśród nieco bardziej rozgarniętych widzów. Truizmem będzie napisanie, że nie zawsze to tak wyglądało. Jak jednak oddawano władzę w ręce widzów w czasach, gdy demokracja kojarzyła się z bliską stu procent frekwencją wyborczą i dorzucaniem kart do niezapieczętowanych urn?

Na trop mierzenia nastrojów wśród telewidzów natrafiłem czytając o planach przywrócenia do życia konkursu Interwizji przez Władimira Putina. Prezydent Rosji ponoć mocno zastanawia się nad wskrzeszeniem konkurencyjnego wobec Eurowizji festiwalu piosenki. Informacje na ten temat pojawiają się już od kilku lat, odżywając najczęściej w okolicach imprezy organizowanej przez Europejską Unię Nadawców. Zabarwiony na czerwono konkurs, który gościł w latach 1977-1980 Sopot, gromadził na scenie gwiazdy nie tylko z bloku wschodniego, próbując realizować m.in. polskie marzenie o wielkiej imprezie na światowym poziomie. Biorących w nich udział wykonawców oceniał panel jurorów, jednak na Zachodzie panuje przeświadczenie, że wyboru laureatów dokonywali widzowie za pomocą na pierwszy rzut oka nieco prymitywnego systemu głosowania. Na czym miał on polegać?
W dużym skrócie wskazywanie faworytów miało odbywać się za pomocą włączania świateł w domach oglądających telewizyjną transmisję widzów. Jeżeli dany utwór wzbudzał sympatię domowników, wszystkie lampy w domu miały zostać włączone. Jeżeli zaś piosenka nie wzbudzała większych emocji, domownicy mieli światła wyłączać. Informacje na temat zwiększonego lub zmniejszonego poboru energii miały następnie być przekazywane przez elektrownie organizatorom, którzy na ich podstawie przyznawali wykalkulowaną liczbę punktów danemu uczestnikowi.

Próbowałem potwierdzić zawarte w powyższym akapicie informacje u źródeł (pytając m.in. obdarzonych niezawodną pamięcią rodziców i dziadków), jednak wszyscy z którymi rozmawiałem nie przypominają sobie takiej metodologii badania. Dochodząc jednak po kłębku do nitki natrafiłem na inne informacje, które potwierdzają, że taki sposób oddawania głosów w istocie był praktykowany. Nie w konkursie piosenki jednak.

Jak się okazuje sprawdzanie nastroju widzów za pomocą żarówek praktykowane było m.in. w Czechosłowacji, gdzie nagrywany na żywo program przybierał kształt formowany przez widzów. Początkowo o losach kucharza z show (szukałem lepszego słowa, ale na próżno) „Rozpaky kuchaře Svatopluka” („Przygody Świętopełka Kuraczka”) decydowała zgromadzona w studiu publiczność, jednak jeden z odcinków nagrano przy współpracy z telewidzami. Dwukrotnie podczas jego wyświetlania akcja zatrzymywała się, a zgromadzeni przez odbiornikami ludzie mogli zadecydować w którym z podanych dwóch kierunków ma podążyć fabuła. Zapalając lub gasząc w domach światło. (fragment poniżej od 26:12)
O krok dalej poszli Niemcy (znani skądinąd z robienia jednego kroku za daleko), którzy procedurę zwaną przez siebie „Lichttest” wdrożyli w programie „Wünsch Dir was„. Początkowo ograniczali się do wyboru jednego miasta, gdzie widzowie za pomocą zapalanych lamp mieli decydować o zwycięstwie jednej z biorących w nim udział rodzin. Ze względu jednak na skargi jakie telewizja otrzymywała z elektrowni (zbyt duże skoki poboru doprowadzały do awarii w dostawach prądu), zdecydowano się zmienić metodologię badania. Na co wówczas wpadli genialni sąsiedzi zza zachodniej granicy?
Na odkręcanie kranów i spuszczanie w kiblach wody. Tak moi drodzy, w RFN o czyimś być albo nie być w telewizyjnym teleturnieju przesądzała ilość marnowanej w danej chwili wody. Cóż, Ordnung muss sein.
Hahaha absurd goni absurd 😉 O czymś takim jeszcze nigdy nie słyszałam 🙂
PolubieniePolubienie
Po pierwsze- coś z tym tłumaczeniem czeskiego tytułu przesadziłeś. Powinno być chyba „Przygody kucharza Świętopełka”. Po drugie- podczas Euro w Polsce też mierzono zużycie wody :-): http://sport.se.pl/euro-2012/grupa-a/polska-grecja-wynik-11-w-trakcie-meczu-polski-z-grecja-spadlo-zuzycie-wody-w-warszawie_263837.html
PolubieniePolubienie
Tłumaczenie nie moje – tak znalazłem w sieci w wielu miejscach, więc podejrzewam, że jest prawdziwe 🙂
Co do zużycia wody podczas meczu – szkoda, że nie przełożyło się na wynik 🙂
PolubieniePolubienie
…myślę że wszyscy mieli jedno źródło, a to źródło miało problem :-). Nawet takie Google Translate podaje, że to „Zakłopotanie kucharz Svatopluka” 🙂
PolubieniePolubienie