Na nową odsłonę hitu z 1999 roku chciałem wybrać się do kina nieskażony recenzjami, opiniami i przede wszystkim zwiastunami. Dlatego niemal do dnia premiery miałem styczność z zaledwie jedną jego zapowiedzią – tą niedorobioną, bez podkładu dźwiękowego, która niby przypadkiem wyciekła z serwerów studia Universal. Była nawet zabawna, czego niestety nie da się powiedzieć o końcowym kształcie filmu z Tomem Cruise’em w roli głównej. Bo „Mumia”, jak głoszą wszyscy niemal widzowie i krytycy mający z nią styczność, naprawdę jest filmem kurewsko wręcz fatalnym.
Recenzja „The Mummy”

Ale wcale nie musiała takim być. Gdyby przymknąć oko na fakt, że jest to jeden z kolejnych zupełnie niepotrzebnych remake’ów (wszak oryginał dopiero w tym roku osiągnął pełnoletność), tak mniej więcej do połowy „dzieło” Alexa Kurtzmana jako film nawet się sprawdza. Niestety, chęć uczynienia z „Mumii” otwarcia „Mrocznego Uniwersum” („Dark Universe”, jak wymyśliło sobie studio, ma być odpowiedzią na MCU, DCEU, SWEU i MonsterVerse), tak jak i sam pomysł na nie, okazała się totalnym nieporozumieniem. No bo jak inaczej nazwać karkołomną próbę połączenia w jednej serii takich monstrów jak tytułowa mumia, dr. Jekyll, Drakula, Frankenstein i upiór (ten z opery)? W wyświetlanych właśnie w kinach filmie mamy co prawda do czynienia tylko z pierwszymi dwoma, ale już to wystarczy, by z zażenowania schować twarz w dłoniach i nerwowo nią potrząsać.
Zagubieni
Kto pamięta „Ligę niezwykłych dżentelmenów” z 2003 roku, wie, jak niedorzeczny jest to pomysł. Kto nie pamięta, niech wie, że tegoroczna „Mumia” to najgorzej obsadzony film od lat. Osobiście jestem chyba jednym z największych fanów Toma Cruise’a w Polsce, ale nawet ja nie mogłem uwierzyć, jak bardzo nie pasował do roli rzucającego kiepskimi żartami współczesnego poszukiwacza skarbów. Cruise w tym filmie nawet nie udaje, że gra inną postać niż kultowy Ethan Hunt – może nieco inaczej ubrany i mocno zagubiony, ale wciąż agent Impossible Mission Force. Z tą jeszcze różnicą, że nie sposób go polubić – a to, jeśli chodzi o postaci wcześniej kreowane przez Cruise’a, nie lada wyczyn.
W filmie nie sprawdza się też Russell Crowe, na którego twarzy widać malujący się ból w czasie wygłaszania steku banałów, mających dać początek filmowemu uniwersum studia, nomen omen, Universal. Zastanawiam się tylko, jak bardzo musiał Crowe podupaść finansowo, że zdecydował się na angaż w tej kawalkadzie niedorzeczności. Co więcej, nie sprawdza się też tytułowa bohaterka – nie jest ani straszna, ani pociągająca, ani tym bardziej interesująca, dlatego nie dziwie się, że na ekranie jest jej mniej niż PR-owca scjentologów. Ani straszny, ani pociągający, ani tym bardziej interesujący nie jest też scenariusz, ale to już pewnie wywnioskowaliście z akapitu o pożałowania godnej próbie odpalenia tym filmem wspomnianego „Dark Universe”.
„Mumia” jest tylko jedna
Czy warto więc obejrzeć „Mumię”? Zdecydowanie. Wystarczy ściągnąć ją z półki na DVD czy Blu-ray i przypomnieć sobie, jak 18 lat temu kiepski w sumie reżyser nakręcił przypadkiem najlepszego Indianę Jonesa od czasów „Ostatniej krucjaty”, obsadzając w głównej roli aktora, który ani trochę nie kojarzył się z przygodowymi akcyjniakami. Aż dziw bierze, że Brendan Fraser nie zrobił później tak oszałamiającej kariery, jak niejaki Chris Pratt robi obecnie. Wygląda na to, że „Mumia” może być tylko jedna. Cofnijmy się więc w czasie i przeżyjmy ją jeszcze raz.
Tak się składa, że „Mumia” z 1999 to też remake… filmu z roku 1932. W związku z czym trudno twierdzić, że obecna jest remakiem tej z Fraserem…
PolubieniePolubienie
W tym co mówisz jest dużo racji. Ale recenzowany film w pewnym momencie mocno nawiązuje do wersji z Frazerem, więc siłą rzeczy można go uznać za restart/remake jego właśnie.
PolubieniePolubienie
Mumia jak mumia zawsze fajnie ale zapowiedź Dark Universum to nie taka nowość; w tej kwestii powiązałbym dwa filmy- Liga Niezwykłych Dżentelmenów z Seanem Connerym oraz Van Helsinga z Hugh Jackmanem a to ze względu na występującego w obu tych filmach postać Doktora Jeckyla/Mr.Hydea a dlatego właśnie że animacja tej postaci była identyczna jakby reżyser Van Helsinga chciał połączyć oba filmy w jeden cykl.Dla mnie Liga to jedynka a Van Helsing dwójka cyklu i tak widzę ten mini cykl i jeszcze szkoda że nie nakręcili następnego bo były super.
PolubieniePolubienie
1. Nie rozumiem w ogole tego chorego trendu na robienie remake’ow folmow. Tak samo jak ostatnio widzialem zapowiedz „Morderstwa w Orient Expressie”. Po co (pomijajac skok na kase)? Zniecheca mnie to kompletnie do ogladanian owych filmow.
2. Oryginalna „Mumia” to film dla mnie kultowy. Wybitne wrecz animacje komputerowe jak na film z 1999 roku. Chociaz o seqielu to moze zapomnijmy… 🙂
PolubieniePolubienie
Ogólnie Hollywood boi się porażek, dlatego obecnie na fali są remake’i, lub niemiłosierne ciągnięcie sprawdzonych serii (Fast & Furious, Transformers). Nowe trendy pojawiają się de facto tylko w kinie niezależnym lub w serialach, które przejęły sporą cześć ekranowych innowacji. Na chwilę obecną, przynajmniej moim zdaniem, z blockbusterów jedynie ekipa MCU stara się „eksperymentować”.
Poniżej fajny artykulik o tym, dlaczego Hollywood ostatnio jest na bakier z kreatywnością:
http://www.thecrimson.com/article/2016/9/20/whh-remakes/
PolubieniePolubienie
Z tym łączeniem różnych monstrów w jedno to nie do końca taki niedorzeczny pomysł, co udowodnił Penny Dreadful
PolubieniePolubienie
A i Liga Niezwykłych Dżentelmenów jest wyśmienita w oryginale. Film to inna sprawa…
PolubieniePolubienie
„Mumia” na przestrzeni wieku miała mnóstwo odsłon, poza tą z 1932 popularna jest jeszcze wersja Hammera z 1959. A łączenie różnorakich potworów w jedno uniwersum jest czymś, co Universal Studio – czyli twórcy recenzowanego potworka – praktykowali już w latach ’40, zaczynając od „Frankenstein spotyka Człowieka Wilka” (chyba) z 1943. Jasne, wyglądało to trochę inaczej niż teraz, ale pomysł ani nowy, ani taki karkołomny jakby się mogło wydawać. Co do „Ligii Niezwykłych Dżentelmenów” – lepiej rzucić okiem na komiksy, film to beznadziejna adaptacja (nie, żeby sam materiał źródłowy był jakimś arcydziełem, ale jest znośny); tam łączenie tych wszystkich maszkar powiodło się znakomicie. „Penny Dreadful” to akurat trochę inna para kaloszy, bo serial ten traktuje się strasznie na poważnie i wydaje mi się, że brakuje w nim tego absurdalnego pierwiastka, który np. Liga komiksowa uchwyciła znakomicie. Ja jednak za „Dark Universum” dalej trzymam kciuki, bo i pomysł mi się podoba, a i Universal tyle już pieniędzy, marketingu i nazwisk w to wpompowało, że teraz chyba nie mają innego wyboru, jak tylko zrobić to dobrze. Dajcie mi marzyć.
Ale [SPOILER] dr Jekyll jako przywódca jakiejś super-tajnej-wcale-nie-zerżniętej-z-Marvela organizacji… no, to jest zły pomysł.
PolubieniePolubienie
Zupełnie z innej beczki. Ech, gdyby tylko Liga Niezwykłych Dżentelmenów wiernie trzymała się komiksów Moore`a w życiu nie można by o niej napisać, jako o „niedorzecznym pomyśle”;-(.
PolubieniePolubienie
„No bo jak inaczej nazwać karkołomną próbę połączenia w jednej serii takich monstrów jak tytułowa mumia, dr. Jekyll, Drakula, Frankenstein i upiór (ten z opery)? ” – Jak to jak? „Van Helsing”! 😉
PolubieniePolubienie