29 września minionego roku opublikowałem na KWP wpis niezbyt kulturalny, bo związany z kredytami, których nie zaciągałem, a które zostały przypisane do mojego nazwiska, numeru dowodu i numeru PESEL. Tym sposobem, nie ruszając się z domu i nawet nie rozmyślając o wzięciu pożyczki, stałem się posiadaczem długu opiewającego na kwotę 16 tysięcy złotych. Dziś, na szczęście, dług ten został wykreślony, ale to wcale nie oznacza, że nie zaczną pukać do mnie komornicy. Ale po kolei.
Ostatni raz pisałem o sprawie 17 listopada. Od tamtego czasu kilkukrotnie byłem zapraszany na komendę policji, gdzie wreszcie ruszyło kontr-śledztwo w sprawie osoby, która posłużyła się moimi danymi. Jak dowiedziałem się od prowadzącej sprawę starszej aspirant, obecnie wyłudzenia kredytu są zdecydowanie popularniejsze niż włamania czy rozboje. Na dowód tego pokazała mi stertę akt związanych z nielegalnie zaciągniętymi pożyczkami – wysoką na ponad pół metra – oraz tę ze sprawami innymi, które można było zmieścić w kilku koszulkach i jednym segregatorze.
Mogę pisać, że byłem zaskoczony tą różnicą, ale rozminąłbym się z prawdą. Mając na uwadze fakt, jak łatwo ktoś zrobił ze mnie dłużnika, w ogóle nie zdziwiły mnie piętrzące się akta oraz informacja, że prowadząca sprawę policjantka jest 476 w kolejce do przesłuchania pracownika jednego z banków, gdzie podjęto próbę zaciągnięcia pożyczki na moje dane osobowe. Wnioskuję z tego, że sprawa zgłoszona przeze mnie może się ciągnąć jeszcze wiele miesięcy, jeśli nie lat, a i tak zakończy się umorzeniem i niewykryciem sprawcy. Bo tak kończy się zdecydowana większość podobnych przestępstw.
Tymczasem ja, mając nasrane w papierach, nie mogłem wziąć na raty nawet miksera (nie żebym próbował) – tak bardzo dostałem po punktach w BIK-u i tak bardzo ciążył mi kredyt z dopiskiem „zaległy” i „niespłacany”. Jak pewnie pamiętacie, bank który zaliczył wtopę udzielając pożyczki na ponad 12 tysięcy złotych nie chciał wykreślić moich zobowiązań z rejestru Biura Informacji Kredytowej, w przeciwieństwie do firm oferujących chwilówki. Te ostatnie usunęły roszczenia po wymianie dwóch czy trzech maili. Reklamujący się w telewizji gigant twierdził zaś, że dopóki śledztwo trwa, pieniądze będą przypisane do mnie „i co pan nam zrobi”.
Na szczęście coś mnie tknęło i po miesiąca odbijania się od bankowej ściany postanowiłem skontaktować się z prokuraturą prowadzącą sprawę z jego powództwa, prosząc o udostępnienie wyników badania grafologicznego próbek pisma, jakie zostawiłem w ubiegłym roku na komisariacie. Będąc oczywiście przekonanym, że będzie to wystarczający dowód w sprawie i podstawa do odstąpienia banku od roszczeń kierowanych do mnie. I co się okazało? Prokurator, do którego się dodzwoniłem bardzo szybko odnalazł moją sprawę, ale ekspertyzy grafologa mi nie udostępnił. Nie było bowiem takiej potrzeby – kilkanaście tygodni wcześniej sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy.
Od razu zapaliła mi się lampka – skoro sprawcy nie wykryto, to jakim cudem przez te naście tygodni bank nadal naliczał mi odsetki od długu, którego nie zaciągnąłem? Poprosiłem prokuratora o przygotowanie pisma, w którym potwierdza zamknięcie i umorzenie śledztwa, co ten skrzętnie uczynił. Tydzień później pocztą przyszedł do mnie oręż, którym ostatecznie rozprawiłem się z bankiem.

Po konsultacji z sędzią sądu gospodarczego, przygotowałem wezwanie przedsądowe do usunięcia roszczeń z Biura Informacji Kredytowej z żądaniem natychmiastowej wykonalności, popartej pismem otrzymanym od prokuratora. Bank, co było do przewidzenia, odpisał, że potrzebuje czasu na ponowne rozpatrzenie mojego żądania („poprosili” mnie o trzy tygodnie), a ja już widziałem siebie w sądzie z wynajętym adwokatem u boku, który ostatecznie przypieczętuje mój triumf i zrzuci na bank całość opłat sądowych i wynajęcia pełnomocnika.
A tu – niespodzianka. Dwa tygodnie po pierwszym piśmie, bank przysłał informacje, że po rozpatrzeniu mojego wniosku (przypominam, to nie był już wniosek, ale wezwanie przedsądowe) zdecydował się na wykreślenie mojego zobowiązania z BIK-u. Na przeprosiny jednak zabrakło już autorom listu z banku albo czasu (wszak 2 tygodnie to tempo zaiste ekspresowe), albo klasy. Mniejsza o to – najważniejsze, że przynajmniej w BIK-u nic nie wisi już nad moją głową (o czym przekonałem się po pobraniu tzw. informacji ustawowej przed czterema tygodniami) i po 12 miesiącach niepewności, łażenia, pisania i obgryzania paznokci mam nareszcie tę sprawę z głowy. A przynajmniej tak mi się wydaje.

I pomyśleć, że to wszystko spadło na mnie, przez trzy litery i sześć cyferek składających się na numer dowodu osobistego oraz 11 cyfr składających się na PESEL. Nikt nie musiał nawet kraść mojego dowodu. Wystarczyło, że firma do której wysyłałem onegdaj umowę-zlecenie nie zabezpieczyła danych osobowych, a umowa wylądowała gdzieś na śmietniku, gdzie podniósł ją śmieć, którego tożsamości nie poznamy pewnie nigdy. A szkoda, bo chętnie bym mu obił mordę, przez chwilę zapominając, że nie jestem w internecie.
Przykra historia, może się zdarzyć każdemu, nawet jak bardzo chroni swoje dane. Taka wskazówka na przyszłość: nie bluruj danych które chcesz zakryć tylko po prostu wstaw czarny pasek. Może w tym wypadku nie są to jakieś istotne dane, ale warto narobić sobie nawyk. Nawet niebezpiecznik popełnił ten błąd, polecam zobaczyć artykuł z 10/10/17 albo na stronie pgs soft jest to opisane.
Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
Wiedziałem, że coś źle robię 🙂 Dzięki!
PolubieniePolubienie
W lidlu maja dobre miksery jak by co ☺
PolubieniePolubienie
Przede wszystkim gratuluje pomyślnego rozwiązania sprawy. Zastanawia mnie jednak dlaczego nie podajesz nazwy wspomnianego w tekście banku. Ja bym ją wymieniał z pełnej nazwy. Za lekceważące podejście do klienta należy im się trochę czarnego PR.
PolubieniePolubienie
Te wpisy to nie ma być vendetta na banku. No nie dopełnili formalności, nie sprawdzili i uparcie trzymali się wersji, że dopóki winnego nie będzie, to moje nazwisko tam zostanie, ale tak naprawdę sprawcą zamieszania nie jest bank. Jest nim ten śmieć, który wyłudził kasę – wykorzystując moją tożsamość i naiwność pana czy pani z okienka.
PolubieniePolubienie
Sprawcą zamieszania jak najbardziej był bank. To nie śmieć wysłał pismo do BIK’u, to nie śmieć złożył sprawę w prokuraturze na Ciebie. Co ciebie ma interesować, że bank dał się nabić w butelkę, ja bym na twoim miejscu pozwał bank o zadośćuczynienie za nerwy i zmarnowany czas.
PolubieniePolubienie
Po pierwsze wspolczuje i gratuluje ale prosze nie usprawiedliwiaj niwudolnwgo pracownika banku! Oni maja psi obowiazek sprawdzic i zabezpieczyc tozsamosc osoby wlasnie po to by nie cierpieli inni i ci ktorym nigdy nie uda sie udowodnic ze nie byli wielbłądami. Bank tez jest winny i kazda instytucja ktora niedoklada wszelkich staran by uniknac oszustwa. Pozdr
PolubieniePolubienie
Ja bym jednak nie była taka łaskawa dla tego banku…
PolubieniePolubienie
To ja od siebie dodam, ze tu gdzie mieszkam, w Niemczech miałem troche podobny problem. Do mojej osoby zostały przypisane długi innej osoby, o tym samym imieniu i nazwisku jak ja, mieszkajacej we Frankfurcie, na tej samej ulicy (niezwykły zbieg okolicznosci)*. Co gorsza były to długi za mandaty, a w niemieckim prawie istnieje pojęcie aresztu wymuszającego zapłate, więc de facto w Niemczech jest wystawiony nakaz aresztowania na osobe o takim samym imieniu i nazwisku. I te informacje o długu trafiły w Schufy (odpowiednik naszego BIKu).
Jedyna niescisłością było to, ze te mandaty były wystawione na kilka miesiecy zanim przyjechałem do Polski.
I dla porównania, sprawe udało sie rozwiązać w 2 tygodnie. Ani razu nie musiałem sie stawiać na policji, ani w sadzie. Wszystko załatwił prawnik, wysyłając kilka pism w kila miejsc.
Sprawa może nire jest w pełni porównywalna. Pisze to tylko po to, żeby pokazać jak działa prawo w Polsce i w Niemczech, w przypadku problemów związanych z wyłudzeniem tozsamości.
Ale tak dla pewności, wystapiłem do tutajszych władz o wystawienie potwierdzenia niekaralnosci, które noszę zawsze przy sobie. Tak na wszelki wypadek.
__
*Jak sie później okazało we Frankfurcie sa az 3 osoby o takim samym imieniu i nazwisku jak moje, a nie jest ono jakoś niesamowicie popularne. Nawet jak na polske.
PolubieniePolubienie
Państwo PiS skupia się tak bardzo na poprawianiu prawa egzekucyjnego i skupia się na komorniku. Tymczasem należy zadać sobie pytanie jak to możliwe ze ktoś wziął pożyczkę pod cudze dane i dlaczego bank za to nie odpowiada? Skoro przestępca niewykrytych to bank powinien odpowiadać bo powinien rzetelniej kontrolować osoby którym udziela kredytu. Ale u nas tylko o komornikach tak jakby oni mieli na to wpływ ze bank udziela bezdomnym pożyczek.
PolubieniePolubienie
Bank łatwie egzekwuje niż sprawdza, dlatego z taką nonszalancją ignoruje podstawowe zasady bezpieczeństwa
PolubieniePolubienie
A ja bym chciał poznać nazwę tego banku… (oczywiście na privie). Dlaczego? Aby nie być nieświadomym klientem tej pożal się boże instytucji. Im więcej osób się dowie o bucie tych panów tym lepiej dla konsumentów, bo na razie w świat idzie sygnał, że to są święte krowy w gangolach, które mają wyj****ne na ludzi, co gorsze też na postanowienia urzędowe. Rezultatem tego jest obraz nędzy, jak działa prawo w naszym kulawym państwie, a jak u przytoczonych wyżej sąsiadów.
PolubieniePolubienie
A tak w ogóle to chciałam ci podziękować za te wpisy. Dzięki Tobie założyłam konto w BIKu i się pilnuję 🙂
PolubieniePolubienie
Cieszę się, że jesteś już wolnym człowiekiem! Pozdrowienia!
PolubieniePolubienie
Czy jest możliwość otrzymania od Ciebie wzoru takiego pisma „przedsądowego wezwania do usunięcia roszczeń z Biura Informacji Kredytowej” ? Moja dziewczyna jest w identycznej sytuacji… mamy dokumenty z prokuratury, grafolog itd. Chcemy wysłać pismo do banku ale nie wiemy co w nim zawrzeć, żeby było jak najbardziej skuteczne. Z góry dzięki za pomoc.
PolubieniePolubienie
Niestety nie posiadam.
PolubieniePolubienie