Zdjęcia czy nawet zestawienia zdjęć trzaśniętych w odpowiednim momencie falami zalewają internet i najczęściej szybko zdobywają uznanie jego użytkowników. Trudno się temu w sumie dziwić, gdyż w dużej mierze są to fotografie krzywd i nieszczęść, a właśnie te najszybciej przykuwają uwagę i roznoszą się niczym zmutowany wirus. W niniejszym wpisie skupmy się jednak nie tyle na momencie, co na miejscu.
Bo właśnie miejsca są głównymi bohaterami zdjęć Denisa Cherima – obecnie mieszkającego na Tajwanie fotografa, który od 5 lat jeździ po świecie i utrwala na karcie pamięci zbiegi okoliczności. „Coincidence Project”, bo tak nazywa się jego ciągle rozwijana seria, polega właśnie na polowaniu na przypadek. Odszukania takich punktów na mapie, w których proste na pierwszy rzut oka zdjęcia mają do zaoferowania nieco więcej.

Denis wyspecjalizował się w wyszukiwaniu pasujących do siebie wizualnie elementów i takim pozycjonowaniu ich w kadrze, aby nabrały one zupełnie nowego nieraz znaczenia. Mógłbym tak jeszcze owijać w bawełnę przez kilka kolejnych akapitów, starając się dorobić w zasadzie zbędną wierszówkę, ale zamiast tego od razu zaproszę Was do obejrzenia tego, co Cherim upolował. Jego fotografie na pewną są warte więcej niż 188 słów je poprzedzających.


















