To nie będzie długi wpis, ale powinien Wam sprawić wiele radości. Wszak nie ma sensu zaczynać jesiennego weekendu od nudnej rozprawki na temat, który najlepiej wychodzi na zdjęciach.
O pareidolii, czyli odnajdywaniu znanych kształtów – najczęściej ludzkich sylwetek czy twarzy – w zupełnie przypadkowych miejscach na KWP pisałem prawie półtora roku temu. Ok, „pisałem” to może zbyt duże słowo dla galerii zdjęć z krótkim wstępem, ale bez nich rozpisywanie się o psychologicznym fenomenie mijałoby się z celem. Sami zresztą wiecie, że czasem jeden obrazek warty jest więcej niż 1000 słów. Ile zaś wartych jest 14? Odpowiedź może Was zaskoczyć.
Jeśli po kliknięciu w powyższy link przeżyliście rozczarowanie, po czym wróciliście, by wyrazić swoje niezadowolenie w komentarzach, nie scrollujcie za szybko, bo ominie Was kolekcja wpadających w oko fotografii. Kadrów, na których przypadkowi internauci uwiecznili drzewa łudząco przypominające stwory z prozy J.R.R. Tolkiena czy antagonistów z serii „Wzgórza mają oczy”, do której nawiązuję już w tytule tego pożałowania godnego tekstu.
Mógłbym co prawda pokusić się o plagiat i zatytułować go niczym książkę Petera Wohllebena, ale ostatecznie poszedłem w zupełnie innym kierunku. Głównie dlatego, że drzewa z poniższych zdjęć wielu sekretów nie mają, ale napotkane w środku nocy mogą przyprawić o palpitacje niczym horrory wczesnego Wesa Cravena. Wystarczy rzucić, hmmmm, okiem już na pierwsze z nich, by zrozumieć, o czym od czterech akapitów pieprzę jak potłuczony.














Zdjęcia uzbierane z imgura i Reddita. No bo gdzie indziej miałem szukać?
Mędrzec jest niesamowity, jak by nie realny… 🙂
PolubieniePolubienie