Mogę się założyć, że wśród czytelników tego wpisu nie znajdzie się ani jedna osoba, która byłaby miłośnikiem otrzymywania niezamówionej poczty. No bo czyż można lubić wiadomości, które nie przedstawiają dla nas żadnej wartości, a które z uporem maniaka przesyłane są pod nasz adres? Sympatią tego typu korespondencji nie darzył z pewnością pewien jegomość z tytułem naukowym, który otrzymawszy kolejną zachętę do opublikowania za pieniądze jednego ze swoich artykułów w żurnalu akademickim… podjął wyzwanie. Nie przedłożył jednak zwyczajnej pracy naukowej – no bo czy można nazwać zwyczajnym rozprawkę zatytułowaną „Wypiszcie mnie z waszego pierdolonego Newslettera”?

Dr Peter Vamplew, wykładowca informatyki na australijskim Federation University w Ballarat (stan Victoria), od miesięcy zasypywany był spamem przychodzącym od International Journal of Advanced Computer Technology (i kilku innych „czasopism” o tematyce naukowej). Wielokrotnie próbował kontaktować się w sprawie usunięcia jego adresu z bazy, gdyż nie był zainteresowany publikowaniem w tylko z pozoru renomowanym periodyku. Niestety, wszelkie starania spełzły na niczym, a Vamplew, podobnie jak wielu innych pracowników akademickich, nadal otrzymywał propozycje od tzw. „drapieżnych czasopism” – wydawnictw żerujących na niewiedzy młodych naukowców, chcących budować swoją pozycję w środowisku, przez publikacje prasowe.
Tu na chwilę się zatrzymamy. Musicie bowiem wiedzieć, że oprócz prestiżowych periodyków naukowych istnieje też spora liczba niezbyt rzetelnych wydawnictw, które za pieniądze są w stanie opublikować wszystko – najczęściej nawet bez rzetelnego i merytorycznego sprawdzania nadesłanych tekstów. Te „drapieżne czasopisma” często mylone są z prestiżowymi gazetami, nosząc łudząco podobne tytuły lub posługując się terminologią mającą na celu wprowadzić w błąd niedoświadczonych jeszcze badaczy.
Dr Vamplew, na trzy lata przed słynną prowokacją polskich naukowców spersonifikowaną w osobie niejakiej Anny O. Szust, zdecydował się wysłać napisany w 2005 roku przez Davida Mazièresa i Eddiego Kohle’a artykuł, będący jednocześnie błagalną prośbą o usunięcie z listy mailingowej. „Get Me Off Your Fucking Mailing List” to 10-stronicowe arcydzieło wnikliwego researchu, składające się z powielonego setki razy tego samego zdania – błagalnego, pasywno-agresywnego i mocno wulgarnego żądania „wypisania z Newslettera”. Vamplew spodziewał się, że wydawca International Journal of Advanced Computer Technology zapozna się z jego treścią, a następnie ze wstydu usunie dane adresowe naukowca ze swojej bazy. Życie napisało jednak inny scenariusz.
Kilka tygodni po zgłoszeniu Peter Vamplew otrzymał pismo od IJACT, w którym przeczytał, iż nadesłana przez niego praca nie dość, że nie zawierała żadnych błędów (za wyjątkiem drobiazgów w formatowaniu, no i może zbyt ubogiej bibliografii), to jeszcze po przejściu rygorystycznego procesu recenzenckiego… została dopuszczona do publikacji ze względu na doskonałe walory edukacyjne. Wszystko co należało zrobić to uiścić opłatę w wysokości 150 dolarów, by faktycznie ukazała się w druku.

Vamplew nie zdecydował się jednak na taki krok (wszak jego dzieło było plagiatem), ale przez chwilę o jego wyczynie zrobiło się głośno w internecie. Nie na tyle jednak głośno, by IJACT wypisał go z ichniego „pierdolonego Newslettera”.
PS: Wy zaś możecie zapisać się do mojego. To akurat nic nie kosztuje. Wystarczy kliknąć w hamburgera w prawym górnym rogu ekranu.
PPS: Znalezione na Guardianie.
Żeby sobie ekran upaćkać?
PolubieniePolubienie
Ja ostatnio walczyłem o wypisanie się z bazy marketingowej jednej dużej firmy (nazwę litościwie przemilczę). Udało się po paru tygodniach. Trochę śmierdziało Bareją po drodze, może zrobię z tego osobny wpis kiedyś. W każdym razie temat jest szeroki i pełen zadziwiających zakątków 😉
A u Ciebie wystarczy mi RSS. Za newsletter podziękuję.
PolubieniePolubienie
Ale, w dobie dzisiejszych programów do obsługi poczty, czy to taki problem? Wystarczy powiedzieć Gmail’owi, że ten adres ma blokować albo wyrzucać automatycznie do kosza i z głowy. Podobnie jest z upierdliwymi sprzedawcami mydła i powidła, którzy potrafią dzwonić po kilkanaście razy dziennie. Aplikacja blokująca niechciane połączenia likwiduje problem. Poza tym myślę, że doczekamy się czasów, kiedy wysyłanie niechcianej korespondencji, czy dzwonienie na prywatne numery telefonów, będzie traktowane jak molestowanie i zostanie zakazane.
PolubieniePolubienie
A nie mógłbyś obsłużyć wypychania notyfikacji do chrome ?
PolubieniePolubienie
Hmmm nie nazwałabym tego ,,sztuką wulgarną” a tych postaci ,,potworkami”.
Bardziej przypomina mi to akcję przeciwko aborcji a te ,,potworki”, jak je nazywasz przypominają dzieci. Cóż, tak to niestety wygląda….
PolubieniePolubienie