Pisaliście w listach i komentarzach, że Bitwa o Winterfell to gówno, którego nie da się oglądać. I że chyba żartuje, nazywając ją arcydziełem.
Przyznaję więc: byłem w błędzie. Ale nie całkowitym.
Obejrzawszy „Długą Noc” jeszcze raz, muszę podzielić krytyczne uwagi wielu z was. Tak, taktyka i przygotowanie do bitwy jest do dupy. Tak, rzeź Dothraków i Nieskalanych to idiotyzm. Tak, lądowanie smokiem w środku pola bitwy jest bez sensu.
Wszystkie te i inne wady odcinka dla kogoś zajaranego „Grą o tron” przy pierwszym seansie jednak nie istnieją. Osobiście byłem tak ciekaw rozstrzygnięcia i tak powalony wizualiami, że totalnie nie zwróciłem uwagi na scenariuszowe uproszczenia oraz niezniszczalne fabularne pancerze większości postaci.

Przy drugim seansie wszystko to jednak razi. I bardzo widać, że duet David Benioff i D.B. Weiss może autorowi książek co najwyżej czyścić buty. Ze smoczej skóry. Pewnie – Arya i w książce zabije Nocnego Króla, Danka i Aegon przeżyją, a większym zagrożeniem dla wielu bohaterów okaże się Cersei. Mam jednak wrażenie, że nawet mimo słabego „Tańca ze smokami”, Martin będzie w stanie opowiedzieć tę historię dużo lepiej. I choć on zrobi jakiś użytek z Brana oraz Tyriona.
„Gra o tron” czy „Pieśń lodu i ognia”?
Taka mi się nasunęła myśl, że pomimo naprawdę świetnych momentów w wielu odcinkach, oglądanie „Gry o tron” po 5. sezonie to trochę psucie sobie zabawy przed premierą „Wichrów zimy” i „Snu o wiośnie”, ostatnich dwóch tomów książkowej epopei amerykańskiego pisarza. Celowe, mocno masochistyczne łykanie spoilerów najciekawszych wątków tej niesamowitej opowieści. I chyba pasować idealnie będzie tu przysłowie o ciekawości jako pierwszym stopniu do piekła.
Wracając do samego zaś odcinka, z perspektywy czasu dałbym mu siódemkę (a w skali KWP mocne 3/5). To naprawdę kawał fenomenalnej realizatorskiej roboty, znakomicie zagranej, udźwiękowionej i wyglądającej na ekranie jak dobrze spalone 50 milionów dolarów (nie potwierdzam tym samym, iż było za ciemno – wystarczy oglądać przy zgaszonym świetle, jak w kinie, lub faktycznie zajrzeć czasem do ustawień telewizora).

„Pieśnią lodu i ognia” serial HBO jest już jednak tylko w imionach bohaterów, miejscu akcji oraz kwestii ostatecznego rozwiązania sporu supernaturalnego (to mamy już za sobą) oraz tego nieco bardziej przyziemnego, a który stanowi o sile całej tej historii. Czym byłaby bowiem „Gra o tron” bez spiskowania i politycznych intryg? Owszem, wciąż super się to ogląda, ale jeszcze lepiej będzie się to czytać.
O ile oczywiście George Martin przestanie wreszcie zabijać czas skakaniem na trampolinie i lataniem na golasa po swoim ogrodzie. Czego sobie i wam życzę.
PS: Zdaję sobie sprawę, że nie „świnia”, a „krowa” i że nie „zdania”, ale „poglądów”. Ale cóż zrobię, że wolę świnie? Świnie są zajebiste.
Grafika w nagłówku: Houston Sharp
Trudno ocenić ,tam naprawdę niewiele widać.
PolubieniePolubienie
A ja to doskonale rozumiem. Podczas oglądania byłam tak zajarana tym, o się wydarzy i tym, jak to wszystko wygląda, że świeżo po obejrzeniu potrafiłam wydusic z siebie tylko „WOW”. Przy późniejszym analizowaniu dochodziła do podobnych wniosków jak Ty w tym wpisie
PolubieniePolubienie
Przecież Martin napisał już materiał do kolejnych książek, publikacja ociąga się chyba dlatego, że zawarł umowę z producentami serialu, że najpierw ukaże się film. Pytanie więc, na ile twórcy serialu odeszli od napisanego już materiału i czy autor naniesie ewentualne poprawki w książce, żeby treść książki zgadzała się ze scenariuszem filmu. Choć osobiście nie mam nic przeciwko, żeby się różniły, byłoby to miłą niespodzianką czytać alternatywny, bardziej wyrafinowany finał historii.
PolubieniePolubienie
Mit, Martin się z niego śmieje na blogu. Zresztą podczas bodajże szóstego sezonu pisał, że ma duże rozterki, bo wpadł mu do głowy znakomity twist, którego do serialu już nie zdążą zmieścić, a dramatycznie zmienia wszystko co się dzieje w ostatnim tomie.
PolubieniePolubienie
Niezdrowo się właśnie podnieciłem.
PolubieniePolubienie
Psucie książki, żeby była taka sama jak serial? Hahahahah. Mam nadzieję, że książka będzie całkiem inna. Arya nie może zabić tam NK, bo tam NK nie istnieje, a ona sama nigdy nie gadała z czerwoną kapłanką. Także tam zakończenie na pewno będzie takie, jakie być powinno.
PolubieniePolubienie
Nie istnieje… na razie 🙂
PolubieniePolubienie
I po co oglądać drugi raz, najlepsze jest pierwsze wrażenie i to wow, które zostaje w pamięci:).
PolubieniePolubienie
Przecież plot twist z Aryą wymyślili 3 lata temu twórcy serialu i to tylko po to by zaskoczyć wszystkich, bo większość obstawiała Jona. Mówili o tym w ostatnim behind the scenes. Martin podobno nie zdradził im zakończenia wątku Innych, więc mam nadzieję, że w książkach potoczy się to zupełnie inaczej. Scenarzyści idą po najmniejszej linii oporu i chcą tylko szokować. Zero w tym jakiejkolwiek głębi, a fani sami sobie dopowiadają i szukają w tym wszystkim większego sensu.
PolubieniePolubienie
Ustawienia obrazu naszego TV na niewiele się zdadzą, bo materiał źródła jest ciemny. Jeżeli dodamy do tego przeciętną jakość materiału oferowanego na HBO Go, to dostajemy całą masę scen na których obraz jest zbyt ciemny, co w połączeniu z ilością akcji czy postaci sprawia, że ciężko jest to obejrzeć. Oczywiście są sceny które nadrabiają tak jak i klimat, ale balonik wokół tego odcinka był tak pompowany, że to mimo wszystko za mało żeby sprostać ludzkim oczekiwaniom.
Inną sprawą jest fakt, że to wszystko za szybko się rozwiązuje. 8 sezonów szykowaliśmy się do chwili odbycia tej bitwy. 8 długich sezonów stopniowo było w nas budowane napięcie związane z NK i jego zastępami. 8 sezonów trwała stopniowa zmiana przeniesienia ciężaru z bitwy o tron, na bitwę o ludzkość, żeby w finale skończyć się w przeciągu jednej chwili. I o ile byłbym w stanie wybaczyć jeszcze te wszystkie bzdurne decyzje strategiczne, o tyle ciężko mi zaakceptować fakt, że wszystko rozwiązuje się tak szybko i gładko. Trochę nie rozumiem dlaczego HBO zdecydowało się zamieścić 2 finalne dla całej osi fabularnej bitwy w przeciągu jednego pseudo sezonu. Aż prosiło się, żeby zostało to rozpisane na dwa oddzielne sezony, z należytym szacunkiem dla dramaturgii tych wydarzeń. Ja jestem rozczarowany tym odcinkiem i niestety, ale czuję że kolejne odcinki nie zmienią tego stanu rzeczy głównie właśnie przez zbytni pośpiech HBO aby szybko zakończyć tą historię.
PolubieniePolubienie
Oglądając całą bitwę miałem wrażenie, że cały czas jest „ciasno”.
Dość wąskie kadry i brak pokazania ogromu całej potyczki spłycał odbiór.
W ostatnich scenach wyglądało na to, że z całej armii zostało tylko kilka kluczowych postaci walczących na dziedzińcu – regularni żołnierze zostali wybici. Dlatego dziwi mnie scena wymarszu wojsk pokazana w trailerze 4 odcinka.
Poza tym niemęczący się nieumarli też wyglądali, jakby opadli nieco z sił…
Było efektownie, ale absurd gonił absurd.
Mam tylko nadzieję, że będzie nam zaserwowany jakiś dobry twist.
PolubieniePolubienie
W punkt.
PolubieniePolubienie
Całą bitwę przewinęłam na przyspieszeniu, głównie dlatego że nic nie widziałam mimo bardzo dużego tv. Czytałam tylko napisy, nie było tego wiele.
PolubieniePolubienie
Zgadzam się z autorem, że oglądanie filmu przed przeczytaniem książki, nie jest dobrym rozwiązaniem. Ale w sytuacji, gdy nie wiadomo, czy te książki w ogóle będą wydane, to nie ma specjalnie wyboru.
Wciąż mam nadzieję, że będzie jeszcze jakiś super twist lub wielka zdrada i nas zaskoczą.
A tak w ogóle, to lepiej być zaskoczonym negatywnie, niż żeby wiało przewidywalną nudą.
Pod tym kątem patrząc, to zakończenie mi się podobało.
PolubieniePolubienie
komentarze w stylu ”było ciemno i nic nie widziałam/em” świadczą tylko o tym, że nawet telewizora ustawić odpowienio nie potraficie, a co dopiero oceniać ten serial..
PolubieniePolubienie
‚pusta dramaturgia (kogo obchodzi Missandei?)’
To akurat zdecydowanie zaliczam do walorów tego odcinka. Może nie była tak dramatyczna i niespodziewana śmierć, do jakiej nas przyzwyczaiły poprzednie sezony, ale zdecydowanie wstrząsająca.
Brakuje mi tej iskry nienawiści, którą zionęliśmy do twórców za niespodziewane usmiercanie, może nie kluczowych, ale postaci do których się przywiązaliśmy.
I jeśli istniało koło fortuny, w którym można było wylosować kogo ocalić, to ja właśnie byłam #missandeiteam
I tutaj kapelusz z głowy – pierwszy raz od dużego czasu znów byłam zła na twórców.
Co do zamykania fabuły – cóż, skopane jest wszystko, dokładnie tak, jak w większości tak wielkich tytułów, które ciągną wątki latami, po to tylko żeby je uśmiercić w finale.
PolubieniePolubienie