Płotka, jaka jest, każdy widzi.
Co po dwóch dniach od premiery można napisać o serialu, o którym napisano już wszystko? To właśnie wielki problem Netfliksa – wyrok nad daną produkcją zapada niczym w sądzie 24-godzinnym, gdyż wszystkie dowody na winę lub niewinność konkretnego dzieła platforma dostarcza tego samego dnia, w tej samej chwili. Nie ma tu cotygodniowych rozpraw, odraczania wyroku czy apelacji. Wokanda jest rozpisana na maksymalnie kilka godzin od momentu publikacji.
Tak jest też w przypadku „Wiedźmina”, ponoć najważniejszej produkcji w portfolio streamingowego kolosa. Kolosa, co potwierdza ich najnowszy hit, z raczej nieutwardzonej gliny. A wszystko przez kilka błędów, jakich nie wystrzegł się przy jego produkcji. Co spośród nich razi najbardziej, że już teraz wielu rozpatruje się go raczej w ramach porażki, niż, jak powinno być w istocie, umiarkowanego sukcesu?
UWAGA! Staram się nie zdradzać szczegółów fabuły, ale jeśli jeszcze nie widziałeś „Wiedźmina”, to może najpierw obejrzyj.
1. Pierwszy odcinek
Zadziwiające, że serial, który w założeniu ma mieć siedem sezonów (nie widzę tego), i który dostał zamówienie na sezon drugi jeszcze przed premierą pierwszego, rozpoczyna się w tak nijaki, nudny i odpychający sposób. Drętwe dialogi; postaci, którym poświęcony jest niemal cały odcinek, a które wiadomo, że nie pojawią się w kolejnym; dość uboga scenografia i mocno drażniące oczy efekty specjalne – można wymieniać długo.
Odcinek ratuje nieco sekwencja potyczki ze zbirami w wiejskiej alejce oraz przyzwoite gore w scenie bitewnej. Gdybym jednak nie wiedział, że cała saga ma do zaoferowania znacznie więcej, zastanawiałbym się, czy jest sens oglądać serial dalej. W świecie, gdzie nawet zwiastuny filmowe dają to, co mają najlepszego na początek (tendencja pierwszych trzech sekund, gdzie pokazane jest coś wystrzałowego, potem dopiero powtórzone w trakcie zapowiedzi), „Wiedźmin” dał widzom to, co miał najgorszego.

2. Triss Merigold
Fatalnie przestrzelony casting na ulubienicę czytelników. Wcielająca się w Triss Anna Schaffer nie dość, że aparycją zupełnie odbiega od tego, jak przedstawił ją w książkach Sapkowski (a na pewno mija się z wyobrażeniami moimi), to w dodatku całkowicie nie udźwignęła tej roli. Jest absolutnie beznamiętna, kwestie wypowiada, jakby recytowała z kartki i absolutnie nie czuć żadnej chemii między nią, a jakimkolwiek innym bohaterem. Z Geraltem na czele.
Trudno mi nawet sobie wyobrazić, jak w późniejszych sezonach zostanie przedstawiona relacja między tymi dwojga, ale zapowiada się, że będzie to uczucie równie martwe, co kikimora z pierwszego odcinka. Zdecydowanie lepszą decyzją byłoby obsadzenie w roli Triss Emmy Appleton – tej, która w serialu wciela się w postać Renfri. Nie dość że aktorsko zdecydowanie bardziej rozwinięta niż Schaffer, to w dodatku zdecydowanie bardziej zaangażowana w rolę. Co więcej, ekranowe zgranie między nią a Cavillem widać już od pierwszych wspólnych chwil na ekranie.

3. Nietrafione zmiany
Nie, nie chodzi mi tu o próbę połączenia osobnych w sumie u Sapkowskiego opowiadań w jedną całość, czy nawet zmianę tonu niektórych scen (no dobra, to też mnie irytuje). Irytujące są zmiany, które w późniejszych sezonach serialu trudno będzie odkręcić bez szkody dla fabuły. Weźmy na przykład takiego Cahira, z którego showrunnerka Lauren Hissrich zrobiła Nilfgaardzkiego generała, fanatyka i absolutnego antagonistę.
Trudno będzie wybrnąć z tak zdecydowanego wypozycjonowania jednego z ważniejszych bohaterów sagi – bohatera, który wszak od samego początku jest postacią niejednoznaczną, przechodzącą w trakcie sagi wyraźną transformację. Trudno też nie odnieść wrażenia, że podobny zabieg przeprowadzony na postaci Fringilli Vigo również zaszkodzi dalszemu rozwojowi wydarzeń. Wszystko bowiem wskazuje na to, że Netflix zdecydował, iż to ona przejęła cechy głównego powieściowego antagonisty. Co jest o tyle dziwne, że on sam też pojawia się w 1. sezonie, ale zupełnie nie zapisuje się w pamięci.

4. Chronologia i jej brak
Tu dochodzimy do jednego z największych paradoksów nowego „Wiedźmina”. Nie da się nazwać bowiem inaczej jednoczesnej próby uporządkowania historii każdej postaci chronologicznie, przy jednoczesnym usilnym zachwianiu całej chronologii. Krótko mówiąc: Hissrich, w przeciwieństwie do Sapkowskiego, zdecydowała się najważniejsze postaci wprowadzić do fabuły linearnie (w książkach historię np. takiej Yennefer poznajemy dużo później, niż się pojawia), jednocześnie prowadząc narrację w kilku liniach czasowych, dość nieumiejętnie między nimi przeskakując.
Przez taką decyzję „Wiedźmin” jako serial wielokroć wywołuje konsternację zdecydowanie większą niż oba sezony „Westworld” razem wzięte. Czemu akurat „Westworld”? Bo prawdopodobnie sposobem prowadzenia narracji z serialu HBO showrunnerka mocno się inspirowała. Z tą jednak różnicą, że o ile „Westworld” takim zabiegiem intrygował bez intencjonalnego sygnalizowania zmiany linii czasowej, tak „Wiedźmin” zwyczajnie wywołuje niemałą konsternację. Zwłaszcza że skoki czasowe sięgają kilkunastu lat, a tymczasem żadna z postaci ani nie wygląda na starszą, ani młodszą.

…ale mimo wszystko, to może się podobać.
„Wiedźmin” ma sporo rewelacyjnych momentów: rewelacyjnego Jaskra i jego znajomość z Geraltem, fantastycznie zagraną Calanthe, zaskakująco dobrą Yennefer i z odcinka na odcinek coraz lepszego Geralta, kapitalne odcinki nr 3 i 4, doskonałą choreografię walk, obrzydliwie makabryczne gore, sporą dawkę golizny (wierzcie lub nie, w fantasy jest to dość ważne), przepiękne wkomponowanie w ten świat zamku Ogrodzieniec, świetną ścieżkę dźwiękową, wpadające w ucho i nie chcące z niego wyjść piosenki…
Pozytywnych aspektów tego serialu jest naprawdę wiele, dlatego wielka szkoda, że te cztery powyższe tak bardzo wpływają na odbiór całości. „Wiedźmin” przejawia bowiem sporo cech serialu kapitalnego, ale m.in. przez takie potknięcia raczej nie zapisze się złotymi zgłoskami na kartach historii. Zapamiętany zostanie – głównie za sprawą negatywnych recenzji anglojęzycznych – raczej jako jedna z wielu nieudolnych prób wypełnienia pustki po „Grze o tron”. Mimo iż w sam w sobie jest zdecydowanie bardziej udany, niż zwieńczenie historii Siedmiu Królestw, jakie zaserwowało nam w 2019 roku HBO.
Elfy wyglądające, jak z bajki dla dzieci, driady wyglądające, jakby wpadły prosto z planu Mad Maxa, sztuczny Brokilon, tandetne wnętrza, Triss i Yen wyglądające, jak uciekinierki z cygańskiego taboru…. Owszem, Yennefer dobrze zagrana, ale i tak brak jej tej siły osobowości z książek. Trochę znudzona, a trochę zbuntowana małolata. Brak dojrzałości (w końcu, mimo wyglądu młodej dziewczyny, miała ok 90 lat). Poza Tissaią, pozostałe czarodziejki brzydkie i bezbarwne. A przecież one miały olśniewać urodą, rządzić zakulisowo światem, tworzyć intrygi polityczne. Vilgefortz też kompletnie znika. No i największy zonk (tak się jeszcze mówi?) – węgorze. Co to k…. miało być? Po co? Na co?
PolubieniePolubienie
Myślałem, że będziesz bardziej odnosił się do małych wpadek typu elastyczne tkaniny w średniowiecznych realiach niż to 😛
PolubieniePolubienie
Temat na inny tekst. 🙂
PolubieniePolubienie
Jako osoba aż tak niewtajemniczona w fantastykę nie wiem czemu golizna „jest dosyć ważna”. Czy mógłby mi to ktoś wytłumaczyć?
PolubieniePolubienie
Po 15 minutach wyłączyłem tego gniota. Zostanę przy książkach i grze.
PolubieniePolubienie
Zgadzam się tylko co do triss, reszta jest super zrobiona:)
PolubieniePolubienie
Całanthe jest okropna. Kompletnie nie podobna do siebie. Nic mnie tak nie zabolało. Serialowi nigdy nie obudzi we mnie takiego szacunku, jak książkowa silna władczyni, która musi sobie radzić w męskim świecie. Kim jest ta awanturniczka, która by najchętniej nie zdejmowała zbroi, krwawo tłumiąca rebelię? Bo na pewno nie Lwicą z Cintry!
PolubieniePolubienie
a mnie tam się podoba. Jak ktoś zna historię, to te przeskoki chronologiczne naprawdę nie mają znaczenia, bo sięszybko je łapie. Wiedźmin nie jest już na siłę słowiański, jak wcześniej. Nie ma tych durnych starosłowiańskich zwrotów, których nikt nie używa, a które przeszkadzają w odbiorze. Przyjemnie się ogląda i to najwazniejsze
PolubieniePolubienie
Ogólnie można się zgodzić, ale tutaj to już lekka przesada ze strony autora:
„Zwłaszcza że skoki czasowe sięgają kilkunastu lat, a tymczasem żadna z postaci ani nie wygląda na starszą, ani młodszą.” – Czarodzieje mogą używać magii do poprawy wyglądu.
PolubieniePolubienie
Nie tylko Czarodzieje się nie starzeją.
PolubieniePolubienie
W sali tronowej w Cintrze po jatce Pavetty … zniknęły trupy … razem z krwią. 😉
PolubieniePolubienie
A w zasadzie dlaczego golizna w fantasy jest ważna?
PolubieniePolubienie
Bo jest fajna 🙂
PolubieniePolubienie
Płotka jaka jest każdy widzi. I to jest dla mnie największa wpadka castingowa, bo w książce każda Płotka była gniada, a w serialu Netflixa gra ją… kasztanka….
PolubieniePolubienie
„Odcinek ratuje nieco sekwencja potyczki ze zbirami w >wiejskiej< alejce"
Ciekawe, bo wspomniana jatka miała miejsce w Blaviken. Jak można pisać o wpadkach w "Wiedźminie" samemu popełniając taką wpadkę?
PolubieniePolubienie
Scenografia tego odcinka to wypisz wymaluj wieś.
PolubieniePolubienie
Czemu wszyscy porównują to do Gry o tron???? To że coś jest fantasy nie czyni go od razu na tym samym poziomie, historia wiedźmina z sagi ma zupełni inny nastrój.
UWAGA SPOJLERY
Co do Cahira i Fringilli, on był fanatykiem i dopiero po przewrocie na Thanedd zmienił front, ja bym go nie skreślał totalnie.
Historia Fringilli, wymyślona głównie na potrzeby serialu, również nie niweluje jej przyszłej postawy. Może popaść w niełaskę u Emhyra, poza tym, w serialu nie jest on jeszcze cesarzem wiec obostrzenia wobec czarodziejów jeszcze nie nastąpiły w Nilfgaardzie.
Triss no niestety dobór aktorki fatalny i kobiecina ma koszmarną manierę marszczenia czoła, co ją po prostu postarza. Póki co miała rolę marginalną, zobaczymy jak podźwignie swój wkład w sadze.
Nie rozumiem natomiast czemu porównywana jest do wizji z gier?
Kasztan to jasny brąz a nie rudy jak w grach i Triss nigdy nie spinała włosów, wiec szczerze, gdyby twarz aktorki była inna to do wizji serialowej nie mam zastrzeżeń. Wolę ciemne loki niż rude bułki jeśli nie mam rozpuszczonych kasztanowych.
Nie rozumiem czemu prowadzenie trzech historii jednocześnie ma być mylące dość łatwo się domyśleć że historia Yen dzieje się dużo wcześniej mamy wręcz na to dowód w odcinku ze strzygą. No a historia Ciri to głównie ucieczka wiec historia najnowsza i dynamiczna. Wiedźmin jest gdzieś pośrodku i trwa to może kilka lat o czym wspomina Jaskier. Nie twierdzę by historia była zagmatwana i niezrozumiała.
Wspomniałeś o starzeniu się postaci. Sporo z nich to czarodzieje i Wiedźmin wiec ich się czas specjalnie nie ima, wiec tak naprawdę z głównych postaci które przeżywają skoki kilkunastoletnie, mają za sobą Calanthe, Eist, Myszowór osoby już wiekowe, wiec kilkanaście zmian to dla wyglądu nie jest żadna tragedia. No i Jaskier, poznajemy go pewnie po dwudziestce a kończymy gdy ma trzydzieści parę. Też nie jest to jakiś skok, który wymagałby nakładania charakteryzacji na aktora, albo jeszcze gorzej: jego zmiany.
Może serial to nie jest dzieło klasy A, ale nie nazwałbym go niewypałem. Mam wrażenie, że wiele recenzji szuka dziury w całym. Niestety jest pewna prawidłowość: znakomita większość niepochlebnych recenzji jest polska. Polacy dla których ta saga jest bliska sercu są na pewno bardziej wybredni, ale nie należy dlatego skreślać serialu.
Jestem ogromnym fanem sagi i uniwersum wiedźmina. Opowiadania praktycznie znam na wyrywki, bo nie zliczę ile razy je czytałem. Nadal jednak uważam że serial jest dobry wręcz bardzo dobry i w wielu aspektach jest wierny książce.
PolubieniePolubienie
Ja się pytam czemu on ma jeden miecz?
PolubieniePolubienie
Bo to nie gra 🙂
PolubieniePolubienie
Z tego co pamietam z książki, srebrny miecz na potwory woził przy koniu.
PolubieniePolubienie
Otóż to, w jukach!
PolubieniePolubienie
Tak, mnie też denerwuje wiele osób. Serialowa Tris to porażka, driada nacinająca nożem drzewo to skandal, Cahir mi się nie podoba, że nie wspomnę i Vigo.
Ale czy autor czytał kiedyś opowiadania o Wiedźminie? Bo jeśli tak, to nie do końca rozumiem uwagę dotyczącą wieku i wyglądu. Czarodziejki liczyły sobie w książce po sto kilkadziesiąt albo jeszcze więcej lat i wciąż emanowały urodą i kobiecością, ba – były piękniejsze niż reszta kobiet w uniwersum (czego niestety nie oddano na filmie).
PolubieniePolubienie
Ależ trzeba nienawidzić własnego języka żeby kaleczyć go potworkami typu showrunnerka. Wstyd
PolubieniePolubienie
Chętnie poznam polski odpowiednik. Z góry dziękuję.
PolubieniePolubienie
Producent wykonawczy 😉
PolubieniePolubienie
No cóż, trudno się nie zgodzić, choć listę słabości można by jeszcze długo pociągnąć. Bogu dzięki jednak, że nic z tego czegoś – może oprócz naprawdę dobrej Calanthe – nie pozostanie na długo w pamięci. „Wiedźmin” okazał się dla Netflixa zbyt dużym wyzwaniem intelektualnym, co może śmieszyć, bo choć to bardzo dobry kawałek literatury, ale jednak rozrywkowej.
PolubieniePolubienie
Omg… kulą w łeb. Tragiczny komentarz. Niektorzy powinni trzymać język za zębami…
PolubieniePolubienie
Producent wykonawczy 😉
PolubieniePolubienie
Co za brednie, pierwszy odcinek to najbardziej lubiane opowiadanie z wiedzmina – jasne, okrojone i bardzo niedopieszczone, ale jednak – dla fanów, jedna z najlepszych historii. Chronologia czy jej brak, nie przeszkadza nawet osobom które nigdy nie miały styczności z tym światem, widzowie już dawno przywykli do takich zabiegów. Co do Triss, fakt – nietrafiony wybór i słaba postać, ale też nie miała to być osoba tak ważna jak w grach. Jedyne z czym sie zgadzam w pełni to zmiany, ale jeśli doczekamy się w drugim sezonie wyjaśnienia zachowania postaci, głębszego spojrzenia na ich motywy, kto to wie jak sie rozwinie?
PolubieniePolubienie
„Co do Triss, fakt – nietrafiony wybór i słaba postać, ale też nie miała to być osoba tak ważna jak w grach” – że jak? 🙂 A co mają gry do tego? Serial jest na podstawie książek a nie gier 🙂 I tak się skalda, ze jest to bardzo ważna postać.
PolubieniePolubienie
Hmm, ja również już po 15 minutach oglądania pierwszego odcinka zacząłem nerwowo przeglądać internety w poszukiwaniu opini na temat filmu. Oczywiście z nadzieją, że napiszą – dalej będzie lepiej. Jak dla mnie pierwszy odcinek był słaby. Zarówno pod względem „literackim”, jak i samej realizacji: latająca, trzęsąca się kamera. Słabe efekty. Niespójna kolorystyka.
PolubieniePolubienie
Oj, nie zgadzam się z zarzutem dotyczącym aparycji Triss nieodpowiadającej opisom/wyobrażeniom. Też mi się kreacja nie podoba, ale mam w poważaniu to jak wygląda, w skazanych na shawshank Morgan Freeman grał rudego irlandczyka!
PolubieniePolubienie
Taaak 🙄 jak przeważnie robią ludzie czepiaja się szczegółów nawet najbardziej nieistotnych i bez sensu. Może i serial ma wiele wad i w sumie książka w porównaniu z serialem to jest”Bajka”,ale mi osobiście się super podoba serial i z przyjemnością mi się go oglądało 🥰Pozdrawiam 😘
PolubieniePolubienie
Złej baletnicy przeszkadza nawet rąbek u spódnicy 🙂
Tyle w temacie 😉
PolubieniePolubienie
Za spoilery krytykowi zabrać alko na Sylwestrze.
PolubieniePolubienie
Niestety nie tylko Triss jest nietrafionym wyborem. Wg mnie najsłabszym ogniwem jest właśnie Yen. Niepojęte jest dla mnie że ktoś może zachwycać się jej grą. Nie pasuje zupełnie do tej roli, nie jest nawet odrobinę piękna (poza cyckami chyba tylko) a gra średnio. Te czarodziejki to jakby z jakiegoś burdelu były wzięte, a nie z elitarnej szkoły gdzie kształtuje się je nie tylko na potężne kobiety ale i nieziemsko piękne. Większości nie dałbym więcej niż 5/10. No ale to pewnie rzecz gustu.
Dla mnie największym zawodem jest fakt, że serial wygląda jakby w połowie skończył mu się budżet. Brakuje tam realizmu, brudu a o epickości już nie wspomnę (bitwa pod Soden wyszła bardzo średnio). Materiał źródłowy daje tyle, że po każdym odcinku powinniśmy zbierać szczeki z podłogi. A wszystko to jest średnie i przeciętne. Stąd duży zawód. Nie twierdzę, że serial jest zły. Po prostu nie udźwignął ciężaru książek. Spełnił minimalne wymagania aby obejrzeć sezon drugi. I nic więcej.
PolubieniePolubienie
Mnie też nie przeszkadzał brak chronologii. Najbardziej cierpiałam patrząc na Triss. I jednak czepię się Yennefer… No tragedii może nie ma, ale to druga po Geralcie najważniejsza postać. Dużo bym dała żeby zobaczyć jakąś piękną, bladoskórą, wyrachowaną sukę o kruczoczarnych włosach i płonących oczach. I czekałam też żeby zobaczyć jej iskrzącą się klejnotami gwiazdę, którą nosiła na szyi, a którą okazała się marną plakietką.
PolubieniePolubienie
Triss to najgorzej dobra postać w tym Serialu. Kompletnie nie pasuje z wyglądu, jej gra jest czerstwa i sztuczna. Skoki czasowe często są dziwne tym bardziej dla ludzi nie czytających książki.
PolubieniePolubienie
Zanim zacznę wytykać błędy, zacznę od tego, że netfliksowski Wiedźmin wymiata. Jestem wręcz oczarowany.
Oczywiście twórcom nie udało się wszystko co byśmy chcieli, ale serial jest po prostu super.
A co mnie wkurza? Triss oczywiście, ale wkurza wszystkich, więc nie ma się co rozpisywać.
Gdzie Geralt zgubił bliznę z twarzy?
Driady z Brokilonu z kuszami zamiast łuków. Litości.
Węgorze w Aretuzie są idiotyczne. Pasują do Harrego Pottera a nie do Wiedźmina.
Krasnoludy. Wiem, że trudno na castingach o groźnie wyglądających karłów. Ale od czego jest charakteryzacja?
Jest mnóstwo pomniejszych pierdół, przy których jako wielki miłośnik książek zgrzytam zębami. Jednak uważam, że serial jest genialny.
Przeskoki czasowe, które może wprowadzają pewien chaos przez pierwsze dwa lub trzy odcinki, układają się w piękną całość, Do tego stopnia, że gdy (prawdopodobnie) w drugim sezonie fabuła bujnie się bardziej liniowo, to będzie mi tego brakować.
Geralt, Ciri, Jaskier i Yennefer, zagrani mistrzowsko. Efekty na przyzwoitym poziomie, Sceny walki idealne, magia na właściwie umiarkowanym poziomie, muzyka piękna.
Całość – dla mnie bomba.
PolubieniePolubienie
Genialny Jaskier? chyba oglądaliśmy inny serial.
PolubieniePolubienie