Wiem czego się boicie. I zamierzam Wam pokazać

Mniej lub bardziej racjonalne lęki często definiują to, jakimi osobami jesteśmy (nie ma to jak zacząć wstęp od komunału, ale tym razem zaryzykuję). Część z nich wlecze się za nami od samego dzieciństwa, inne zaatakowały nas wraz z rozwojem kinematografii (wysyp krwawych horrorów) czy internetu (media społecznościowe potrafią wyrządzić większą krzywdę, niż zaczepki na blokowisku). Niektórzy mówią, że lubią się bać, ale nawet oni mogą odczuwać strach z powodów, które inne osoby szyderczo wyśmiewają. Każdy się czegoś obawia. Wy też. I może nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy. Czytaj dalej „Wiem czego się boicie. I zamierzam Wam pokazać”

Pustynia, wydmy i czerwie – Diuna, na którą czekamy

Zapewne znajdą się wśród Was fani adaptacji arcymistrzowskiej sagi Franka Herberta, ale ja osobiście nie mogę nawet patrzeć na Diunę, którą w 1984 roku zekranizował David Lynch (w rankingu znienawidzonych przez KWP reżyserów zajmuje on zaszczytne pierwsze miejsce). Marzeniem wielu byłaby pewnie produkcja, do której swego czasu przymierzał się Alejandro Jodorowsky, ale nic nie wskazuje na to, by po prawie 40 latach miał powrócić do tego projektu. Jeszcze dwa lata temu Diuna mogła stać się ciałem za sprawą studia Paramount, ale i jego włodarze ostatecznie postanowili porzucić swoje plany. Co nam więc zostaje? Coś zajebistego, ale niestety tylko w wersji nieruchomej.

Czytaj dalej „Pustynia, wydmy i czerwie – Diuna, na którą czekamy”

Gdyby mieszkańcy Wielkiej Brytanii wyginęli, co by po nich pozostało?

Świat po apokalipsie to jeden z najciekawszych tematów, jakim parają się twórcy filmów, książek i gier. Jak wyglądałaby nasza planeta w obliczu zagłady? Gdzie podziałyby się resztki mieszkańców, którym udałoby się ją przeżyć? Co pozostałoby z dotychczas tętniących życiem miast? Te oraz dziesiątki innych pytań pozostawiają niesamowite pole do spekulacji oraz stanowią doskonały pretekst do puszczenia wodzy fantazji i zaprezentowania swojej wizji zniszczonego świata. Dzisiaj przyjrzyjmy się jednej z nich – opuszczonej, dotkniętej kataklizmem przystani emigrantów z biedniejszych zakątków Europy i krajów trzeciego świata. Wielkiej Brytanii. Czytaj dalej „Gdyby mieszkańcy Wielkiej Brytanii wyginęli, co by po nich pozostało?”

Proces starzenia się Elżbiety II uwieczniony… na banknotach

Drugi obecnie najdłużej panujący monarcha (zaraz za królem Tajlandii, ale on nie jest tak ciekawy) zasiada na brytyjskim tronie już od 61 lat, ale ma pod sobą również 15 innych państw. Z Bożej łaski Królowa Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej oraz innych Jej Królestw i Posiadłości królowa, przewodnicząca Wspólnoty Narodów, Obrończyni Wiary Elżbieta II (tak brzmi jej pełny tytuł) obecna jest jednak na banknotach krajów Brytyjskiej Wspólnoty Narodów już od dziecka, dlatego są one jednym z lepszych świadectw jej (bardzo) powolnego starzenia się. Wystarczy spojrzeć. Czytaj dalej „Proces starzenia się Elżbiety II uwieczniony… na banknotach”

O wyższości street artu nad graffiti na 100 niesamowitych przykładach

Chociaż techniki tworzenia street artu i graffiti często się przenikają i niejednokrotnie trudno jest odróżnić jedno od drugiego, generalnie przyjmuje się, że ten pierwszy jest nieco bardziej uwzniośloną wersją tego drugiego. Samo pojęcie „sztuki ulicznej” wprowadzono najprawdopodobniej po to, by usprawiedliwić niepohamowaną wenę twórczą przeróżnej maści artystów, przejawiającą się w aktywności często porównywanej do wandalizmu.

Graffiti samo w sobie, chociaż często efektowne i niepozbawione oszałamiającego uroku, wielu ludziom zaczęło kojarzyć się ze zwykłym niszczeniem mienia. Winę za to ponoszą z pewnością osobnicy, dla których słowo „ekspresja” oznacza nabazgranie sprayem na ścianie słów „Kocham Jolkę”, „Wisła pany” czy „Jebać policję” oraz zaznaczanie swojego terytorium mozolnie kolorowanymi pseudonimami. Czytaj dalej „O wyższości street artu nad graffiti na 100 niesamowitych przykładach”

Plakaty filmowe, a brak kreatywności – wszystko takie same!

W listopadzie 2011 roku na KWP pojawiło się dość ciekawe zestawienie (nie posądzajcie mnie o nieskromność – wnioskuję po ilości osób,  które wspomniany wpis obejrzało), które miało na celu zilustrowanie tezy, że wszystkie plakaty filmowe są takie same. W chwilę potem dopisany został również suplement dotyczący plakatów tworzonych obecnie w ojczyźnie (Polskie plakaty filmowe: tragedia na białym tle), który był chyba ostatecznym dowodem na brak kreatywności wśród twórców – głównie tych zajmujących się kinem szerokiego nurtu.

Dzisiaj za sprawą serwisu BuzzFeed natrafiłem na jeszcze kilka podobnych zestawień, które wówczas albo przypadkiem wypadły z zestawienia, albo jeszcze nie były gotowe. Ich autorem jest również Christophe Courtois, który posuchą na kinowych afiszach musi być zirytowany jeszcze bardziej niż my. W końcu poświęcił sporo wolnego czasu na skompletowanie kolejnych stereotypów, zatruwających umysły grafików i speców od retuszu. Zresztą, zobaczcie sami.

Czytaj dalej „Plakaty filmowe, a brak kreatywności – wszystko takie same!”

Ciekawe spojrzenie na słynne rosyjskie budynki

Państwowe Muzeum Architektury w Moskwie przygotowało naprawdę świetną kampanię reklamową, opartą na haśle „Odkryj całą historię”. Możemy w niej oglądać słynne rosyjskie budynki i konstrukcje, poszerzone o drugie dno. Dzięki prostemu zabiegowi w Photoshopie, utwierdzamy się tylko w przekonaniu, że rosyjski rozmach nie zna granic, a to co najważniejsze, jest tam, gdzie się tego nie spodziewamy.

Patrząc na poniższe plakaty bardzo nieodparcie przychodzi nam na myśl związek frazeologiczny o „wierzchołku góry lodowej”, który chyba jeszcze nigdy nie było tak pomysłowo zilustrowany.

Czytaj dalej „Ciekawe spojrzenie na słynne rosyjskie budynki”

Gra o tron w wersji internetowej

Popularność serialowej adaptacji „Gry o tron” George’a R.R. Martina przerosła chyba nawet najśmielsze oczekiwania nie tylko autora, ale i telewizji HBO, która z podziwu godnym rozmachem go realizuje. I nie chodzi tu tylko o fakt, że ekranizacja „Pieśni lodu i ognia” jest najczęściej piraconym serialem wszech czasów (tutaj mogę naginać, ale obecnie chyba nie ma popularniejszych torrentów, od tych z GoT), ale o jego wpływ na wszelkiej maści hobbystów, artystów i grafików, którzy z wielkim zapałem co rusz tworzą coś nawiązującego do wysokobudżetowej produkcji. Przykładem niech będzie Zamieszczony na KWP w maju 2012 roku wpis na temat fikcyjnych podstawek do piwa, zainspirowanych przez nazwiska rodowe bohaterów sagi.

Na kilka dni przed premierą trzeciego sezonu w internecie znowu zrobiło się tłoczno – pojawia się coraz więcej różnego rodzaju prac, tych mniej lub bardziej udanych. Poniżej prezentuję moim zdaniem dość ciekawą koncepcję Caldwella Tannera, na co dzień tworzącego grafiki dla serwisu CollegeHumor. W oczekiwaniu na dalsze losy kultowych już postaci przygotował on herby i hasła rodowe dla najpopularniejszych obecnie stron w internecie. Trzeba przyznać, że wyszło mu to fenomenalnie. Czytaj dalej „Gra o tron w wersji internetowej”

Autoportrety malowane przez popularnych pisarzy

W zasadzie dłuższy (a nawet krótszy) wstęp do niniejszego wpisu nie jest konieczny, gdyż jego tytuł mówi sam za siebie. Poniżej znajdziecie 20 mniej lub bardziej udanych autoportretów słynnych autorów oraz autorek, którzy nie chcieli korzystać z usług profesjonalnych malarzy i postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.

Jaki jest efekt ich pracy? Kto poradził sobie najlepiej? Przekonajcie się sami. Moim faworytem jest Bukowski, którego kreska przypomina nieco komiksy o Wilq braci Minkiewiczów. [via Flavorwire] Czytaj dalej „Autoportrety malowane przez popularnych pisarzy”

Ex Libris, czyli jak oznaczali swoje książki słynni ludzie

Pamiętam jak swego czasu na zajęciach techniki (teraz już chyba nie ma takiego przedmiotu, poprawcie mnie, jeśli się mylę) wykonywaliśmy znaki własnościowe swoich książek, które następnie wklejaliśmy na drugiej stronie okładki każdej z nich. Wszystko po to, aby z łatwością rozwiązywać sporne kwestie z cyklu „do kogo należy dany egzemplarz” – przydawało się to zwłaszcza w przypadku szkolnych podręczników.

Myślę, że wielu z nas w podobny sposób oznaczało książki również z prywatnych kolekcji. Co ciekawe, ale pewnie nie zaskakujące, takiej modzie ulegali też słynni pisarze, politycy i ogólnie rozpoznawalni ludzie, którzy z różnych, często sobie tylko znanych powodów (ale głównie z takich, o których wspomniałem w pierwszym akapicie), również zaznaczali swoje terytorium imponującymi wkładkami lub stemplami. Czytaj dalej „Ex Libris, czyli jak oznaczali swoje książki słynni ludzie”