Podejdźcie bliżej, chcę zniszczyć Wam dzieciństwo
Zadziwiające, że już po kilku latach efekty specjalne używane w „nowych” filmach rzucają się w oczy, podczas gdy magia kina stosowana jeszcze kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat temu potrafi przetrwać próbę czasu. Kiedy nie było komputerów (albo były używane jedynie jako zamienniki kalkulatorów), potrzebną scenografię trzeba było albo namalować (matte painting), albo przygotować w wersji zminiaturyzowanej, by umiejętnie ją potem filmując zaoszczędzić często setki tysięcy dolarów na wynajmowaniu kosztownych lokacji.
Miniaturowe plany zdjęciowe są co prawda stosowane nawet w czasach obecnych (głównie przez reżyserów, chcących ustrzec się bijącej z ekranu sztuczności), ale dzieje się to na tyle rzadko, że informacje o tym szybko zdobywają serca miłośników kina na całym świecie. A szkoda, bo jakość ich wykonania jest powalająca, czego świadkiem byliście już w dzieciństwie, oglądając ze szczękopadem różne kultowe produkcje. Czytaj dalej „Podejdźcie bliżej, chcę zniszczyć Wam dzieciństwo”