Żyjemy w nieciekawych czasach. Inaczej nie mogę nazwać rzeczywistości, w której każdy kolejny film akcji przygotowywany jest w taki sposób, żeby mogły się na niego wybrać dzieci dwunastoletnie. Dzieci, którym wydaje się, że rozstrzelanie kilkudziesięciu osób w jednej tylko scenie możliwe jest bez przelania jednej kropli krwi. Po co więc w ogóle strzelać, skoro przeciwnik nie krwawi? Po co robić spektakularną samochodową kraksę, w której brak nie tylko ofiar, ale też rannych?
W tym zalewie infantylnych, głupich i z roku na rok coraz nudniejszych produkcji, z których większość oparta jest na bardziej (rzadziej) lub mniej (częściej) nieznanych szerzej komiksach, tylko czasem trafiają się prawdziwe perełki. Jedną z nich był zeszłoroczny „Kingsman: Tajne służby”. Drugą, już niekomiksową (chociaż z komiksem związaną), „Mad Max: Na drodze gniewu”. Trzecią zaś jest szturmem podbijający ekrany „Deadpool”. Film, którego wcale miało nie być. Czytaj dalej „5 powodów, by lepiej nie zabierać dziewczyny na "Deadpoola"”