Bardziej popieprzonej sztuki w tym roku już nie zobaczycie

Rzeźbiarze i ich dzieła na KWP pojawiają się dość regularnie, najczęściej w bardzo pozytywnym kontekście. Czasem jednak w ręce wpadają mi prace tak zaskakujące, że nie sposób przy ich opisywaniu uniknąć wulgaryzmów. Prawie cztery lata temu zaprezentowałem na tych stronach wytwory chorej wyobraźni niejakiej Marii Rubinke, jednak nawet makabra jej autorstwa nie może się równać z tym, co zobaczycie za chwilę. Chociaż tematyką zbytnio od siebie nie odstają. Czytaj dalej „Bardziej popieprzonej sztuki w tym roku już nie zobaczycie”

Układanie drewna to nie sztuka. Z jednym dużym wyjątkiem

To, że sztukę można znaleźć i sztuką określić wiele rzeczy udowadniałem na KWP już wielokrotnie. I chociaż niekiedy używanie tego terminu w kontekście różnych, często niezrozumiałych przejawów ludzkiej kreatywności to gruba przesada, zdarzają się sytuacje, kiedy zwyczajnie nie wypada nie sięgnąć do słownika po właśnie to (i tylko to) słowo. To właśnie jedna z takich sytuacji. Ciekawe, czy się ze mną zgodzicie. Czytaj dalej „Układanie drewna to nie sztuka. Z jednym dużym wyjątkiem”

Zastanawiałeś się, gdzie przepadły Twoje kołpaki? Są właśnie tu

Zmora każdego kierowcy – wyrusza w podróż z kompletem kołpaków maskujących brzydkie, poobijane, obsmarowane i generalnie warte zamaskowania stalowe felgi, natomiast na miejsce dociera już bez jednego lub kilku z nich. Pal sześć, jeśli w trasie zgubi zamienniki kupione w dyskoncie. Gorzej, jeśli na dziurawych drogach (nie tylko w Polsce) straci te markowe. Gdzie się podziały? Co się z nimi dzieje? I dlaczego zdecydowanie ładniej wyglądają po zdjęciu z koła, niż umieszczone na nim? Dzisiaj poznasz odpowiedź na te jakże nurtujące pytania. Czytaj dalej „Zastanawiałeś się, gdzie przepadły Twoje kołpaki? Są właśnie tu”

Jeśli tak wygląda piekło, to ja zaczynam chodzić do kościoła

Ilu na świecie jest ludzi w piekło wierzących, tyle jest jego wyobrażeń. Jedne wywołują uśmiech politowania, inne zachęcają wręcz do pełnego cielesnych uciech grzeszenia, a jeszcze inne potrafią przerazić do szpiku kości. Patrząc na makabryczne dioramy przygotowane przez mieszkającego w australijskim Melbourne Marka Powella nie sposób wyrzucić z głowy myśli, że artysta w piekle z pewnością już był. I wrócił, pokazując wszem i wobec to, co tam zobaczył. Mroczne, obrzydliwe, koszmarne – to najłagodniejsze z przymiotników, którymi można opisać jego dzieła. Powell celował jednak w te dosadniejsze. I, niech mnie szlag trafi, jeśli mu się nie udało. Czytaj dalej „Jeśli tak wygląda piekło, to ja zaczynam chodzić do kościoła”

Nie uwierzysz, co potrafi zrobić z drutem ten brytyjski szaleniec

Kilka dni temu na serwisy społecznościowe towarzyszące KWP wrzuciłem fotografię niesamowitej rzeźby ze Staffordshire w Anglii, w ostatniej chwili powstrzymując się przed podpisaniem jej niewybrednym żartem o drucie i jego ciągnięciu. Bardzo możliwe, że w czasach niepodzielnego panowania „humorystycznych” obrazkowych serwisów taki komentarz zagwarantowałby po trzykroć więcej udostępnień zdjęcia dzieł Robina Wighta, jednak ich zjawiskowość zdecydowałem się udowodnić nie chamskimi wrzutami (z których, nawiasem mówiąc, słynę), ale osobnym wpisem, w których będziecie mogli zobaczyć ich więcej. Jest na co popatrzeć. Czytaj dalej „Nie uwierzysz, co potrafi zrobić z drutem ten brytyjski szaleniec”

Modelina jest dla dzieci? Bardziej mylić się nie możesz

Wpis ten miałem otworzyć jedną z wielu sentymentalnych anegdotek, nawiązujących do mojego dzieciństwa, kiedy miałem uwielbiać zabawę plasteliną, tworząc wymyślne figurki, które moi rodzice uwieczniali następnie na fotografiach. Ale to byłoby kłamstwo. Starzy aparatu nie posiadali, a ja wszelkich mas plastycznych przez Plastusia personifikowanych nienawidziłem. Prawdopodobnie z wzajemnością. I prawdopodobnie trwało to aż do dnia dzisiejszego, kiedy to zakochałem się w modelinie. A właściwie w rzeźbach, które można za jej pomocą stworzyć. Czytaj dalej „Modelina jest dla dzieci? Bardziej mylić się nie możesz”

Kamieni kupa. Kto tak potrafi, niech pierwszy rzuca

Nie zliczę kamieni i wyrzuconych przez morskie fale muszli, które zebrałem na przestrzeni wielu lat, będąc jeszcze szczenięciem. Nie zliczę, bo bardzo szybko zaczynały walać się po moim małym mieszkaniu pod dachem z eternitu, a następnie za sprawą siły wyższej (i starszej) skrzętnie lokowane w koszu na śmieci. Nie chowałem urazy – i tak nie miałem pomysłu co z tym tałatajstwem robić. Doperio dzisiaj doznałem olśnienia, przeglądając niesamowicie pedantyczne prace pewnego Niemca przebywającego na wygnaniu w Szkocji. On nie tylko wie co z tym robić, ale też jak na czymś takim zarobić. A jeśli jeszcze nie dostaje za to pieniędzy, to wkrótce zacznie. Czytaj dalej „Kamieni kupa. Kto tak potrafi, niech pierwszy rzuca”

To właśnie dlatego nie zostałem milionerem. Tak mniej więcej

Nigdy nie kręciło mnie klejenie kartonowych modeli dodawanych do gazet czy malowanie żołnierzyków, krasnoludów, elfów czy innego buractwa, charakterystycznego dla świata fantasy. Nie żebym nie podziwiał końcowego efektu takich prac, ale do ludzi cierpliwych w dzieciństwie raczej nie należałem. Bo jak tu być cierpliwym, kiedy w gałę haratać chciała połowa podwórka, a farbki i pędzelki szanującemu się chłopczykowi ze wsi (dzieciństwo spędzone z dala od miasta to rzecz zaiste wspaniała) kojarzyły się, żeby nie wpaść w homofobiczny ton, głównie z babskim pindrzeniem? Wszystkie więc otrzymywane od rodziców „składanki” prędzej czy później lądowały w koszu (po dłuższej chwili namysłu, postanowiłem usunąć stąd miejsce, gdzie jeszcze zdarzało im się trafiać). A mogłem zostać milionerem. Czytaj dalej „To właśnie dlatego nie zostałem milionerem. Tak mniej więcej”