Oto czego można się dowiedzieć z książki dla pięciolatka

Codzienne czytanie książek dzieciom to coś, co z żoną praktykujemy od kilku dobrych lat. Początkowo lektura raczej niezobowiązujących pozycji („Śmierciarka Jarka” czy „Auto Artura”) nie sprawiała nam takiej frajdy, jak maluchowi, który słuchał narracji o wywożeniu odpadów niczym Stephena Kinga u szczytu formy. Jednak im smyk starszy, tym książki ciekawsze. Dowód na to wpadł mi w ręce w sobotni wieczór, kiedy podczas codziennego rytuału czytelniczego z książki dla pięciolatka dowiedziałem się czegoś, o czym nie słyszałem przez całe swoje życie. Czytaj dalej „Oto czego można się dowiedzieć z książki dla pięciolatka”

Zaufaj mi, jestem średniowiecznym inżynierem

W dzisiejszych czasach, aby postawić cokolwiek większego od ogrodowej szopy, musimy wystarać się o pozwolenie, przedłożyć projekt naszej wymarzonej konstrukcji, wystawić tablicę informacyjną czy skrzyknąć inspektorów nadzoru budowlanego. Podejrzewam, że i tak wymieniłem tylko te najbardziej oczywiste czynności (pomijając łapówki), bez których budowa naszego wymarzonego M-7 nie mogłaby ruszyć z miejsca. A jak to drzewiej bywało? Jak się pewnie domyślacie, zdecydowanie łatwiej. I w zdecydowanej większości przypadków, praktycznie bez konkretnego planu. Czytaj dalej „Zaufaj mi, jestem średniowiecznym inżynierem”

Istnieje tylko jeden taki egzemplarz dzieła Tolkiena

Jedno z najbardziej znanych dzieł Tolkiena powstawało z przerwami na m.in. „Hobbita” i „Władcę Pierścieni” ponad 60 lat. Kiedy w 1917 roku zaczął on pisać dzieło swojego życia, nawet nie przypuszczał, że zostanie ukończone i wydane dopiero cztery lata po jego śmierci. A mogło się to stać o wiele wcześniej, gdy krótko po premierze przygód niziołka i bandy krasnoludów autor zaproponował swojemu wydawcy opublikowanie zbioru opowieści o Pierwszej Erze stworzonego przez siebie świata. Ten jednak tylko popukał się w czoło (byłem, widziałem) i zasugerował dopisanie ciągu dalszego do pierwszej ze wspomnianych powieści. Czytaj dalej „Istnieje tylko jeden taki egzemplarz dzieła Tolkiena”

Bazgrzesz po podręcznikach i dokumentach w pracy? Musisz to przeczytać

Robi to chyba każdy, ale ile na świecie osób, tyle opinii na ten temat. Jedni nazywają to szczytem bezczelności i ignorancji; inni – przejawem inteligencji i kreatywności. Jaka jest prawda o bazgraniu podczas nudnych zajęć czy spotkań w salkach konferencyjnych dużych i małych korporacji, nikt do końca nie wie. Wiadomo jednak, że nie jest to natręctwo, na które cierpi tylko współczesna cywilizacja. Nie jest to też sposób na zabicie nudy, który narodził się wraz z opatentowaniem długopisu. Jak się okazuje, bazgroły na książkach i manuskryptach zaczęły pojawiać się już ponad 700 lat temu. I, żeby było śmieszniej, te które się zachowały, nie różnią się zbytnio od tego, czym zapełniamy puste miejsca między linijkami tekstu dzisiaj. Nie wierzycie? Czytaj dalej „Bazgrzesz po podręcznikach i dokumentach w pracy? Musisz to przeczytać”